Z informacji gazety wynika, że podstawą oskarżenia może być artykuł 263 rosyjskiego kodeksu karnego. Przestępstwo polegające na naruszeniu zasad bezpieczeństwa ruchu lotniczego, które spowodowało śmierć dwóch lub więcej osób jest zagrożone karą do siedmiu lat więzienia.
Reklama
Śmierć podejrzanego nie jest żadną przeszkodą dla rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Jak pisze "Nasz Dziennik", prokurator może zawsze dojść do wniosku, że są wątpliwości w sprawie i obwinionemu może przysługiwać rehabilitacja. Gazeta przypomina ostatni głośny proces zmarłego Siergieja Magnitskiego.
Komentarze(102)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeO co tyle szumu?
Tego nie wymyślił ani Macierewicz ani Kaczyński !
To urzędnicy państwowi 10 kwietnia 2010 mówili o tym w polskich mediach; w tv, w radiu, pisano o tym w gazetach są dowody, że to mówili, są filmy, raporty, są świadkowie, są ich zeznania w prokuraturze, w polskim śledztwie, w relacjach dla tv, wypowiedziach dla gazet, w pisanych raportach a teraz temu zaprzeczają ... zachorowali na amnezję ?
czy postraszyli ich "samobjstwem" ? dlaczego nikt z obozu władzy nie chce tego wyjaśnić ?
Absolutnie nie jestem zwolenniczką tzw. "teorii spiskowych" ale tak jak prokuratura wojskowa, uważam, że na tym etapie polskiego śledztwa, gdy wrak samolotu i wszystkie najważniejsze dowody, w tym czarne skrzynki pozostają nadal, w posiadaniu Federacji Rosyjskiej, brak jest podstaw do rezygnowania z badania jakiejkolwiek tezy, także tej o możliwym zamachu czy awarii, jakkolwiek nie twierdzę, że miał miejsce zamach czy awaria!
Tylko, że nawet NPW na ten i inne tematy mówi raz tak raz siak a jeszcze innym razem na opak, zależy to widocznie od tego jaki wiatr zawieje od Tuska czy Putina !
...
Od początku nie miałam zaufania do ruskiej komisji MAK, m.inn. z tegp powodu, że istnieje konflikt interesów albowiem, komisja ta nadzorowała lub była w inny sposób związana m.inn. z ruskimi zakładami, które, wcześniej remontowały polskie samoloty Tu-154MLux, w tym i ten o nr 101, który uległ katastrofie a ponadto MAK, poźniej certyfikowała samoloty, jest komisją ruską a nie międzynarodową, nie jest komisją niezależną od rosyjskich władz a wręcz przeciwnie całkowicie im podlega!
Zaś po pewnym czasie utraciłam zaufanie, także do polskiej komisji państwowej, tzw. Komisji Millera i jej raportu a to m.inn. z tego powodu, że Komisja ta bazowała na ruskich dowodach, jak ustalono oprzynajmniej w części zmanipuloiwanych, bez wraku samolotu, bez oryginałów czarnych skrzynek za wyjątkiem jednej, niektóre ważne fakty i dowody interpretowała tendencyjnie, często wybiórczo, uznaniowo, nierzetelnie, jeszcze inne bagatelizowała lub pomijała
a niektóre wręcz ukryła i nie ma ich w raporcie końcowym!
Po umorzeniu śledztwa smoleńskiego przez prokuraturę cywilną, utraciłam też zaufanie do prokuratury cywilnej albowiem tak jak większość opozycji sejmowej
i znakomita większość Polaków uważam, że decyzja o umorzeniu była tendencyjna i prawnie błędna, nieuzasasdniona!
Uważam też, że fakt, iż umorzono śledztwo nie znaczy, że premier, szefowie "siłowych" ministerstw, oraz szef MSZ są oczyszczeni i mogą być uznani za niewinnych, a zwłaszcza, umorzenie to nie zwalnia ich od odpowiedzialności politycznej!
za winnych czy niewinnych, względem prawa karnego może ich uznać tylko sąd, po rzetelnym precesie! Gdyby mieli odrobinę honoru to razem z premierem ustąpiliby ze stanowisk i sami zażądali procesu sądowego aby się oczyścić.
Prokuratura monitorowała media a nawet internet i powinna zająć się tą sprawą z urzędu zaraz po pierwszych sygnałach 10 kwietnia 2010 r...
Te rewelacje z trzema "ocalałymi" a raczej rannymi ale widzianymi jako żywe osobami, czy to prawda czy nie to nie jest to sprawa do śmiechów, driwn, żartów i chichów takiej durnej baby jak Pitera, czy innych bo chodzi o życie trzech Polaków ...
bo rzecz działa się się u ruskich na ich terytorium, gdzie w historii znikały bez śladu, miliony istnień ludzkich !
Zamiast kpić dziennikarze powinni wdrożyć śledztwo dziennikarskie i sprawę wyjaśnić ...!!!
NIE TWIERDZĘ, ŻE JAKIEŚ OSOBY OCALAŁY Z KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ.
CZY DLATEGO NACZELNA PROKUTATURA WOJSKOWA NAKAZAŁA NIEDAWNO PRZEPROWADZENIE BADAŃ DNA WSZYSTKICH SZCZĄTKÓW OFIAR BO IDENTYFIKACJA PRZEPROWADZONA PRZEZ RUSKICH TO BYŁA PRZECIEŻ W NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH FIKCJA, GDYŻ RODZINOM WMÓWIONO, ŻE TO SZCZĄTKI CZŁONKA ICH RODZINY.
W 2010 ROKU SŁYSZAŁAM, także od Rosjan ze Smoleńska, ŻE BYLI TACY ROSJANIE W SMOLEŃSKU, KTÓRZY MÓWILI, ŻE WIDZIELI 3 RANNYCH W TEJ KATASTROFIE, ŻYWYCH.
NIE WIERZĘ ABY KTOKOLWIEK PRZEŻYŁ DO DZISIAJ ALE CZY TO MOGŁA BYĆ PRAWDA CZY TO PROWOKACJA, WRZUTKA SŁUŻB ?
W 2010 ROKU ROZMAWIAŁAM Z ROSJANAMI ZE SMOLEŃSKA, KTÓRZY ROZMAWIALI PONOĆ Z TYMI RUSKIMI CO WIDZIELI TYCH JAKOBY OCALAŁYCH.
DLATEGO CHCĘ ZNAĆ PRAWDĘ, WIEDZIEĆ TAKŻE TO CZY TO BYŁA POMYŁKA, POMYSŁ I WRZUTKA, PROWOKACJA, PIOTRA PASZKOWSKIEGO LUB SŁUŻB, CZY RUSCY ZE SMOLEŃSKA TO WYMYSLILI ABY ZAROBIĆ NA PRZEKAZANIU TEJ IUNFORMACJI ETC. DLATEGO MUSI TO PROKURATURA UJAWNIĆ A WTEDY SKOŃCZĄ SIĘ DOMYSŁY !
Zatrzymajmy się przy lotach inspektorskich, bo to niebywałe kuriozum wskazujące na degrengoladę Sił Powietrznych. Według przepisów obowiązujących przed nastaniem Błaksika lot inspektorski mogła odbywać osoba mająca uprawnienia instruktorskie na samolot, do którego się załadowała. Sęk w tym, że 27 kwietnia 2009 generał zmienił te regulacje za pomocą “wytycznych dc realizacji lotów inspektorskich”. Żołnierze zawodowi zajmujący stanowiska służbowe przewidziane dla personelu latającego oznaczone dodatkową specjalnością instruktor-pilot w Dowództwie Operacyjnym, Sztabie Generalnym WP oraz Inspektoracie MON ds. Bezpieczeństwa Lotów mogą realizować loty (inspektorskie) na statkach powietrznych będących na wyposażeniu lotnictwa wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP - czytamy w dokumencie. Oznacza to, że wierchuszka - w tym dowódca sił powietrznych - może wsiąść na pokład dowolnego samolotu wojskowego, by kontrolować i szkolić załogę. Przepis ten spotkał się z wielkim uznaniem sztabowców - dzięki niemu gryzipiórki mogą sobie kręcić naloty. Natomiast wywołał oburzenie dołowych pilotów, bo ci mają kłopot z wyrabianiem limitów ze względu na brak środków na wykonywanie lotów. Dodatkowo wytyczne Błasika doprowadziły do paranoi. Oto oficer z uprawnieniami na Antka, “dziecinnego” samolotu transportowego, może wsiąść do EFA, by - nie mając bladego pojęcia o pilotażu takiej maszyny - kontrolować pilota! Z pewnością tego typu loty inspektorskie nie służą poprawie bezpieczeństwa w lotnictwie. Za to korzyści osiągają oficerowie sztabowi. To niekwestionowany wkład gen. Błasika w poprawę bezpieczeństwa lotów.
Dumne lądowanie
Przez “Nasz Dziennik”, “Gazetę Polską” i PiS generał Błaksik przedstawiany jest jako oficer bez skazy. Wymagający, twardo trzymający się procedur lotniczych, ale jednocześnie przyjazny wobec podwładnych. Tymczasem 26 marca 2010, a więc tuż przed katastrofą smoleńską, nakręcający nalot Błaksik odbywał lot inspektorski na pokładzie Jaka-40. Maszyna, jak nie trudno się domyślić, leciała do Poznania, do ukochanej 31. bazy. Nad lotniskiem weszła w strefę intensywnego oblodzenia oraz gwałtownych opadów śniegu. Widzialność: poniżej wszelkich minimów, czyli całkowite mleko. Ponieważ pilot nic nie widział, a postępujące oblodzenie samolotu groziło katastrofą, postanowił polecieć na lotnisko zapasowe. Tylko że z rozsądnego postanowienia nic nie wyszło, bo generał Błasik zmusił go do lądowania. Jak-40 z trudem przyziemił i wyleciał poza pas. Pilot był zdenerwowany i blady jak ściana, bo od tragedii byli o mały włos. Generał Błasik z dumą przyjął meldunek oczekujących na płycie dowódców bazy i 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. Wszyscy udawali, że się nic nie stało. Lecz stało się - doszło do zgwałcenia regulaminu lotów lotnictwa Sił Zbrojnych, który zakazuje latania w strefie niebezpiecznych zjawisk pogody. Do nich zalicza się zaś zarówno oblodzenie, jak i opady zmniejszające widzialność poniżej warunków minimalnych.
Nieistotne zdarzenie
Błasik doprowadził do zdarzenia lotniczego, które zagroziło bezpieczeństwu lotów i powinno być przedmiotem badania specjalnej komisji. Komisja winna wydać orzeczenie, zalecić środki naprawcze i omówić przebieg zdarzenia z personelem latającym. Gdyby do tego doszło, być może Tu-154 kilka tygodni później nie wyrżnąłby w ziemię (intensywna mgła jest również w katalogu niebezpiecznych zjawisk pogodowych i pilot, gdy się w mniej znajdzie, ma tylko jeden obowiązek - nie ladowac. Ale do tego nie doszło, bo choć Jak-40 lądował na oczach dowódcy bazy i skrzydła, nikt nie kiwnął palcem, żeby wszcząć procedurę.
Dwa incydenty
Wcześniej, bo w styczniu 2009, inspektor ds. bezpieczeństwa lotów z 31. Bazy Lotniczej w Poznaniu złożył frapujący meldunek ministrowi Klichowi. Przedstawił w nim mianowicie dwa incydenty, do których doszło podczas lotów w Poznaniu. (Pamiętajmy, że 31. baza to nie Kozia Wólka, tylko szpica naszych sił powietrznych, bo tam stacjonują 32 “efki”). Pierwszy miał miejsce w lutym 2008. Lecący F-16 pilot woził się z zamiarem wylądowania, ale ze względu na mgłę chciał odlecieć na lotniskowe zapasowe, widzialność w poziomie wynosiła 1500 metrów, a on miał uprawnienia do lądowania przy widoczności 2400. Wtedy stało się coś zdumiewającego - pilot operacyjny lotów polecił kontrolerowi z wieży, żeby ten, wprowadzając w błąd oficera z EFA, poinformował go, że warunki się poprawiły, widzialność wynosi 2400 i może siadać. Cudem usiadł. Do drugiego incydentu doszło w styczniu 2009. Do lądowania sposobiło się kilka “efek” w warunkach silnego oblodzenia i widoczności poniżej minimum. Samoloty natychmiast powinny odlecieć na lotnisko zapasowe, ale oficer operacyjny lotów uparł się, żeby je posadzić. W rezultacie kilkakrotnie podchodziły do lądowania, aż zaczęło im brakować paliwa. Maszyny na oparach lądowały więc na lotnisku w Powidzu, choć w ogóle nie miało ono uprawnień do przyjmowania takich samolotów. Było to naruszenie wszelkich zasad i procedur.
Cuda Błaksika
Oba zdarzenia nieomal zakończyły się dramatem, ale poza inspektorem ds. bezpieczeństwa lotów, zresztą jednym z pierwszych w Polsce przeszkolonych na EFY pilotów, który jako się rzekło spłodził meldunek, nikt się nimi nie przejął. Ale meldunek, choć wiedział o nim nie tylko minister Klich, ale także generał Błasik, przyniósł zgoła nieoczekiwane skutki. Bo, owszem, przybycie do Poznania zapowiedziały wysokie komisje z MON oraz z Sił Powietrznych, ale na kilka dni przed godziną “W” autora meldunku dowództwo postanowiło wysłać na urlop. Nie zgodził się, co potraktowano jako niewykonanie rozkazu. A co za tym idzie, powiadomiono prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. Tym samym po raz pierwszy w historii zdarzyło się, żeby żołnierza posądzono o odmowę wykonania rozkazu polegającego na tym, że pełnił swoje obowiązki służbowe i nie chciał zniknąć na urlopie. Takie cuda działy się, gdy Siłami Powietrznymi zarządzał oficer bez skazy, czyli gen. Błasik. I za jego wiedzą. Gwoli ścisłości: komisje sobie pojechały i inspektor od bezpieczeństwa lotów został wezwany na przesłuchanie do prokuratury. W sprawie odmowy wykonania rozkazu, rzecz jasna. Termin wyznaczono na 12 kwietnia 2010, a więc dwa dni po wszystkim. Prokuratura na wszelki wypadek postępowanie umorzyła. ?”
Sami tego chcieliście!!!
Mówi on, że wrak OTOCZYŁA już straż pożarna. Straż pożarna udziela pomocy, gasi pożary, ale nie otacza (chyba, że to są przebierańcy) - Czy to nie dziwne? >> https://docs.google.com/docume...
są zeznania osób, które były na miejscu tragedii 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku.
„W pewnym momencie zauważyłem ludzi w kitlach, powiedzieli, że trzy osoby zabrała karetka” – zeznał Jarosław Drozd, konsul generalny RP w Sankt Petersburgu.
O trzech rannych mówił także Tomasz Turowski, szef Wydziału Politycznego Ambasady RP w Moskwie, były szpieg PRL. Zeznał w prokuraturze, że na miejscu katastrofy znalazł się po ok. 5 minutach od tragedii.
„Karetki pogotowia, których kierowcy i sanitariusze wobec ogromu katastrofy byli także w stanie ostrego stresu, zaczęły przewozić szczątki ofiar do miejscowej kostnicy. Karetki jechały na sygnale. […] Jeden z funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wychodząc z terenu katastrofy, powiedział mi, że trzy osoby dawały »żyzniennyje riefleksy«” – powiedział prokuratorom. „Oznacza to odruchy bezwarunkowe, które mogą przejawiać szczątki ludzkie nawet po zakończeniu funkcji życiowych” – zeznał Turowski. W rzeczywistości żyzniennyje riefleksy to oznaki życia.
Z kolei oficer BOR, który w chwili tragedii pełnił służbę w centrali w Warszawie, mówił śledczym, że inny oficer BOR będący na miejscu katastrofy zadzwonił z informacją, że „z miejsca katastrofy odjeżdżają trzy karetki na sygnale, ale nie wiedział, czy kogoś zabrały, to znaczy, czy zabrały ewentualnych rannych”.
Informację o trzech rannych ofiarach katastrofy w ten sposób komentował Dariusz Górczyński z MSZ. „O ile dobrze pamiętam, ambasador Turowski około godz. 12 przekazał mi, że otrzymał informację od funkcjonariusza FSO, że trzy osoby przeżyły i w ciężkim stanie zostały przewiezione do szpitala. Ja spytałem o to Pawła Kozłowa, który stwierdził, że nic o tym nie wie, ale polecił sprawdzić wszystkie szpitale” – zeznał Dariusz Górczyński. O tym, że ta informacja się nie potwierdziła, poinformowali go Rosjanie. Ani oficerowie BOR, ani nikt z polskiego personelu medycznego nie podjął żadnych działań, żeby to sprawdzić.
Naczelna Prokuratura Wojskowa przesłuchiwała tych świadków, dlaczego nie informuje o tym Polaków? Czy śledzczy uważaja Polaków za durniów, przecieŻ w dobie szybkiej komunikacji, internetu nie uda się wszystkiego ukryć ! To nie Macierewicza trzeba winić tylko Prokuraturę, rząd i premiera za bałagan informacyjny a ja uważam, że to Tusk i jego kolesie stworzyli ten bałagan, to oni zabraniaja Prokuraturze rzetelnie informować Polaków bo w tym bałaganie informacyjnym dobrze im się wiedzie, manipulując, sącząc różne przecieki jak truciznę trają przy władzy jakby byli przyspawani do stołków !
Zamiast drwić należało wszystko wyjąsnić. Sprawa była i jest znana i powinno się ją podjąć i już dawno do końca wyjaśnić była o tym mowa w polskich mediach, było to zgłaszane do prokuratury wojskoowej już w 2010 roku.
Nawet na podstawie tych ustaleń co przedstawiła Prokuratura gołym okiem widać, że nie są bez winy, że niewłaściwie wypełniali swoje obowiązki bo przecież za wszystkie nieprawidłowości swoich podwładnych minister, szef agendy czy służby powinien odpowiadać. Szef ministerstwa, agendy rządowej czy służby jest szefem, ma tak prestiżowe stanowiskio i wynagrodzenie właśnie z tytułu tej wielkiej odpowiedzialności za to wszystko co robią lub czego nie robią Jego urzędnicy.
Szef rządu, mający do dyspozycji ministerstwa, agendy i służby państwa polskiego, składając zeznania w Prokuraturze, w tak ważnej sprawie, odpowiadał hardo i buńczucznie, że nie wie lub nie pamięta...! To są kpiny! Jeżeli ma amnezję to winien ustapić z urzędu, bo nie jest zdolny go pełnić i stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa!
Naczelna Prokuratura Wojskowa też rżnie głupa, nie traktuje poważnie Polaków mając ich widocznie za głupków. Już od dnia katastrofy były i są do dzisiaj podawane sprzeczne informacje; raz tak, raz siak a jeszcze innym razem na opak, zależnie od potrzeb Tuska i jego rządu !
To nie Macierewicz wymyślił sensację. On to po prostu przypomniał dlatego, że nikt tego jeszcze w rzetelny i mądry sposób nie wyjaśnił Polakom !
Sam szef polskiego MSZ zaraz po katastrofie, 10.04.2010 osobiście informował Macieja Łopińskiego, że trzy osoby przeżyły. Rzecznik MSZ potwierdzał tę informację, podały ją największe agencje, potem została zdementowana.
Ambasador Turowski w zeznaniach mówił, że tę informację przekazał szefowi MSZ, a otrzymał ją od oficera Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który był na miejscu – mówił w Radiu ZET były prezydencki minister. Podstawowe pytanie w tej sprawie jest takie, co prokuratura zrobiła, żeby wyjaśnić ten wątek. Czy przesłuchała kogokolwiek na tę okoliczność? Czy próbowała dotrzeć do funkcjonariuszy rosyjskich służb?
Dzisiaj zapytany przez Monikę Olejnik co mogą o tej tezie sądzić dzieci ofiar, Maciej Łopiński odpowiedział: "(..) pani redaktor, bądźmy poważni. Nikt nie twierdzi, że ktoś żyje. Odsyłam do ostatniego raportu, tam są te relacje: ambasadora Turowskiego, oficera BOR. To nie jest czcze gadanie, jakieś brednie. Wiarygodność tych twierdzeń powinna zostać zweryfikowana przez prokuraturę" - zauważył.
Prokuratura powinna zbadać sprawę i wyjaśnić nie tylko czy ktokolwiek przeżył ale także dlaczego 10 kwietnia 2010 r. rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, powiedział jak powiedział, niech Piotr Paszkowski wyjaśni skąd miał tą "nieoficjalną wiadomość" ; "(...) że według nieoficjalnej informacji 3 osoby przeżyły katastrofę (...)", niech Paszkowski wyjaśni gdzie się podział, gdzie jest kokpit ? gdzie jest "wnetrze samolotu", które opisywał w relacji ? patrz poniżej !oraz inne jeszcze podobne stwierdzenia innych wysokich urzędników państwa polskiego, – NIECH SWOJE ZEZNANIA WYJAŚNI Jarosław Drozd, konsul generalny RP w Sankt Petersburgu, NIECH POWIE GDZIE SIĘ PODZIAŁY "(...)trzy osoby", KTÓRE WG JEGO ZEZNAŃ "(...) zabrała karetka”
http://www.youtube.com/watch?v=PAETEcgOdqw
http://www.youtube.com/watch?v=2BEXt1z1z8s
Tylko zupe skonczy.
Oto mój raport, wersja 15.04 do wiadomości publicznej.
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba termobaryczna, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Nie stwierdzono też przestrzelenia sterów samolotu przez Ruskich ani wywrócenia przez ruskie wojsko wraku Tupolewa do góry nogami. Wszystkie te tezy /czasami sprzeczne ze sobą/ lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy i tumanienia ludzi, nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to durnoning. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczynskiego, który miał kłopoty z doświadczonymi pilotami i ścigał ich karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu /vide lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, świeżo awansowany kapitan. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury. Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczygło komentował ze Rusek nie będzie mu się pętał po samolocie. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał ze stacji meteorologicznej wymaganej aktualnej prognozy pogody na obszar lotniska polowego Smolensk Polnocny. START BEZ TEJ PROGNOZY WYMUSIŁ JEDNAK DOWÓDCA SIŁ POWIETRZNYCH RP, PROTEGOWANY LECHA KACZYŃSKIEGO, GEN. BŁASIK i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości maszyny do startu. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj DWUKROTNIE, zupełnie jednoznacznie poinformował załogę ze z powodu gęstej mgły NIE MA WARUNKOW DO LADOWANIA i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynić. Jednak czekał na decyzje prezydenta – głównego fachowca lotniczego na pokładzie samolotu – poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem, również wielkim ekspertem lotniczym. Sprawa była poważna bo początek uroczystości w Katyniu i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku lub Mińsku u Łukaszenki.
STRONA POLSKA ODMÓWIŁA KOMISJI MAK UDOSTĘPNIENIA ZAPISU TEJ ROZMOWY BRACI. KOMISJA MILLERA ZAŚ NIGDY O TO NIE WYSTĄPIŁA.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia na wysokość decyzji /100 m/ aby sprawdzić czy Ruscy nie kłamią z ta mgłą aby ośmieszyć wyprawę Lecha Kaczyńskiego i utrudnić jego reelekcję. Kapitan Protasiuk był jedynym członkiem załogi znającym język rosyjski i w końcowej fazie lotu był nadmiernie obciążony lądując przy niemal zerowej widzialności, prowadząc jednocześnie komunikację słowna z kontrolerem lotu na lotnisku Siewiernyj i zabawiając rozmową gen. Błasika. W rezultacie kpt. Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 8 m/s zamiast 4 m/s – a następnie nie widząc ziemi chciał odejść na drugi krąg na automacie wciskając przycisk „odejście”. Jednak ten przycisk nie działał na lotnisku polowym bez systemu ILS o czym pilot /a takze drugi pilot/ nie wiedział lub zapomniał. Pierwszy raz w życiu odchodził na drugi krąg. W tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 m nad poziomem lotniska a nie 100 m jak informował kapitana nawigator mający nalot na TU-154 zaledwie kilkanaście godzin (jeden lot na Haiti i z powrotem). Przyczyną tego błędu było posługiwanie się przez załogę wysokościomierzem radiowym a nie barycznym. Zemściło się zaniechanie, z powodów politycznych /nalegali na to nasi sojusznicy z USA/, szkolenia pilotów na symulatorze w Moskwie przez stronę polska. Kłamliwie tłumaczono to oszczędnościami. Załoga z niezrozumiałych powodów ignorowała też ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/, i instrukcje alarmowa Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy (!), aż do momentu katastrofy, przez system TAWS. System sygnalizowal niebezpieczne obnizenie pulapu samolotu. Zapewne jednak ostrzeżeń tego urzadzenia nikt nigdy nie słuchał i tak było i tym razem, Nie robiły tez na załodze wrażenia kolejne wysokości samolotu nad powierzchnią ziemi podawane przez nawigatora – ostatnia 20 metrów. Być może wydawało im się że bezpiecznie lądują ? Dopiero zobaczywszy drzewo na kursie, 6 sekund przed katastrofą, kpt. Protasiuk zorientował się że coś tu nie gra i podjął próbę ręcznego poderwania samolotu. Było już jednak za późno.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz nie mieli uprawnień aby zamknąć lotnisko przed zagranicznym samolotem z prezydentem na pokladzie. Kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Rosjanie wiedzieli, że odesłanie samolotu prezydenckiego znanego z rusofobii L.Kaczynskiego na zapasowe lotnisko, spowodowałoby skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOŚCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN ! Byl to zapewne scenariusz zapasowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich, zgodnie z którym decyzja o nie lądowaniu na lotnisku Siewiernyj nie mogła wyjść ze strony samolotu. Jednak Rosjanie intuicyjnie nie wpisali się w niego. Sami zaś Kaczyńscy nie mieli najmniejszego pojęcia o istniejącym ryzyku. Nigdy nie nauczyli się odróżniać samolotu od taksówki a pilota od szofera. Ot, służba jaśniepaństwa po prostu.
Zamknięcie lotniska Smolensk Polnocny przez Rosjan pozostały przy życiu Lech Kaczyński, jego dworzanie i cały PiS z pewnością wykorzystaliby do antyrosyjskiej kampanii oszczerstw. Wszak kilkadziesiąt minut wcześniej znacznie mniejszy Jak-40 wylądował , w lepszych warunkach, choć poniżej wymaganego minimum i bez formalnej zgody z wieży kontrolnej (!). Dowódca nie rozumiał poleceń kontrolera.
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, Jarosław Kaczynski używa wszelkich wpływów aby narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Spisek, zwłaszcza ruski, dodaje powagi i sensu tym śmierciom, a zwykłe zaniedbania, elementarne błędy, niekompetencja i bezprawne naciski polskiego prezydenta ujmują tej powagi i podkreślają że śmierć tych ludzi była bezsensowna . Gra PiSu toczy sie o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i o nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego /poległ w Katyniu!/, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy. Jeżeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów. Dobrym przykładem jest tu raport A.Maciarewicza i jego pseudoekspertów, który nie ma nic wspólnego z prawdą a jest bezwstydnie propagowany przez PiS. Ci ludzie nie maja nawet krzty elementarnej przyzwoitości.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, ktorzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach rozgrywki braci Kaczyńskich z Tuskiem i z Rosja.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej szykuje się do sformułowania zarzutów wobec dowódcy polskiej załogi Tu-154M.
Jeżeli Komitet Śledczy pójdzie tropem wywodów MAK, uzna sposób pilotowania samolotu za „naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu lotniczego”, które spowodowało „śmierć dwóch lub więcej osób”. Tak część trzecia art. 263 rosyjskiego kodeksu karnego opisuje przestępstwo zagrożone karą do siedmiu lat więzienia. To byłby więc rdzeń oskarżenia. A dowody? Te są metodycznie zbierane, m.in. w Polsce.
Taki obrót sprawy wyraźnie sugeruje szef grupy prowadzącej rosyjskie śledztwo generał-major Michaił Guriewicz z zarządu ds. szczególnie ważnych śledztw w sprawach przeciwko osobom i bezpieczeństwu. W opublikowanym w sobotę wywiadzie dla PAP stwierdza, że „w razie stwierdzenia winy pilotów polskiego samolotu i niezgadzania się ich rodzin z wynikami śledztwa materiały zostaną skierowane do sądu w Smoleńsku w celu ich merytorycznego rozpatrzenia i wydania ostatecznej decyzji procesowej w tej sprawie”. Akta sprawy mają zostać „udostępnione do zapoznania osobom uznanym za pokrzywdzone, a także stronie oskarżenia”.
– Co mnie obchodzi, co się dzieje w Rosji? Mało to ludzi mówi różne rzeczy? A może on coś innego powiedział? – z wyraźnym niedowierzaniem o słowach Guriewicza mówi mec. Andrzej Werniewicz, pełnomocnik rodzin mjr. Arkadiusza Protasiuka i ppłk. Roberta Grzywny.
Precedens Lockharta
Praktyka rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości pokazuje, że prokuratura może sama zmienić decyzję o umorzeniu śledztwa. Nie trzeba do tego żadnego stanowiska bliskich uznanych za winnych. Co więcej, prokuratura może zmienić swoją decyzję, zatwierdzone już umorzenie sprawy cofnąć i skierować ją do sądu. Śmierć podejrzanego nie jest tu żadną przeszkodą; prokurator może zawsze dojść do wniosku, że są wątpliwości w sprawie i obwinionemu może przysługiwać rehabilitacja. To wystarczy, by zorganizować proces. Przykłady?
Znana sprawa Siergieja Magnitskiego to nie jedyny przypadek sądzenia w Rosji zmarłych.
W 2005 r. rosyjska prokuratura generalna wznowiła pośmiertnie sprawę Szkota Bruce’a Lockharta (1887-1970). Jej bohater był od 1912 r. brytyjskim konsulem w Moskwie, a po rewolucji październikowej kierował misją dyplomatyczną swojego kraju przy powstającym rządzie bolszewickim. Jako agent brytyjskiego wywiadu tworzył siatkę szpiegów na terenie ZSRS, potajemnie finansował Cerkiew prawosławną i antybolszewicką opozycję.
We wrześniu 1918 r. został aresztowany. Oskarżono go o udział w tzw. spisku trzech ambasadorów. Miał wraz z przedstawicielami Francji i USA organizować zamach na Lenina i planować obalenie władzy sowieckiej przy pomocy pułku ochraniających Lenina i Trockiego Łotyszy. Sprawa i proces stały się symbolem rozpoczęcia okresu tzw. czerwonego terroru. Lockhart uniknął kary. Wymieniono go na sowieckiego przedstawiciela w Londynie Maksima Litwinowa. W ZSRS Lockharta w procesie in absentia uznano za winnego i ogłoszono „wrogiem ludu pracującego, wyjętym spod prawa”. 87 lat od tego procesu i 35 lat po śmierci oskarżonego sprawę Szkota wszczęto ponownie z inicjatywy Prokuratury Generalnej, tym razem jako proces rehabilitacyjny. W jego wyniku uznano, że był winny zarzucanych mu czynów i nie ma podstaw do zmiany wyroku Trybunału Rewolucyjnego przy Wszechrosyjskim Centralnym Komitecie Wykonawczym z 3 grudnia 1918 roku. Decyzję tę podjęło Kolegium ds. karnych Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej 7 marca 2006 roku.
Na zakończenie rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy czekamy w Polsce głównie ze względu na obietnicę, że wtedy wreszcie Rosja odda Polsce wrak samolotu. Do jakich wniosków dojdą oficerowie Komitetu Śledczego, wydawało się drugorzędne. Należy spodziewać się powtórzenia narracji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Skoro śledczy muszą wskazać winnych, to zapewne wskażą. Nie będzie w tym kręgu – co jasno daje do zrozumienia Guriewicz – kontrolerów z lotniska ani tym bardziej ich dowódcy.
Tendencyjne pytania
„Nasz Dziennik” ujawnił w lipcu ubiegłego roku treść pytań, jakie w ramach pomocy prawnej skierował Komitet Śledczy do pilotów byłego specpułku, kolegów poległych w Smoleńsku. Wskazują one wyraźnie na pójście tropem polityczno-lotniczej psychologii znanej z raportu MAK. Stan moralny, stres związany z konfliktami z krewnymi lub kierownictwem, obawy, strach przed lądowaniem w Smoleńsku przy niesprzyjających warunkach pogodowych – to tematy przesłuchań zaplanowanych w Moskwie. Dalej są pytania o wpływ lotu do Gruzji w 2008 r. na stan emocjonalny załogi, o przygotowanie do wykonania manewru odejścia.
A co, gdy „kierownictwo kraju postawi zadanie lądowania na konkretnym lotnisku i w ustalonym czasie?” – brzmiało kolejne tendencyjne pytanie sformułowane przez Rosjan. Śledczy interesowali się obecnością w jednostce psychologa i egzaminami z języka rosyjskiego. Pytali, czy można lądować w warunkach poniżej obowiązującego minimum, a jeśli samolot miałby odlecieć na lotnisko zapasowe, to może tylko „po uzgodnieniu tego z prezydentem RP i dowódcą Sił Powietrznych”. Kapitan statku może odlecieć na lotnisko zapasowe. Padło oczywiście pytanie o zasady obecności pasażerów w kokpicie podczas lotu, a nawet o latanie bez aktualnej karty podejścia. Przypomnijmy, że tych ostatnich Rosjanie po prostu nie dostarczyli.
Wprawdzie w Warszawie przesłuchania żołnierzy specpułku niewiele dały, ale rosyjscy śledczy mają swoje sposoby, by dowieść, czego chcą. Jak jednak sformułowane zarzuty postawić osobie, która nie żyje? Proces w takiej sytuacji wydaje się bezsensowny. Jednak kodeks postępowania karnego Federacji Rosyjskiej ma furtkę na taką sytuację. Punkt 4 części pierwszej art. 24 nakazuje odmowę wszczęcia sprawy karnej w przypadku śmierci podejrzanego oraz jej umorzenie, jeśli umarł w trakcie dochodzenia. Umorzenie sprawy ma się dokonać także na etapie sądowym, gdy oskarżony umiera. Ale – uwaga – od tych zasad jest wyjątek. Sprawę kontynuuje się, jeżeli „jest to konieczne dla rehabilitacji zmarłego”.
Generał Guriewicz żali się w sobotnim wywiadzie na opieszałość polskiej prokuratury. „Z Polski nie wpłynęły materiały z naszych 8 wniosków o pomoc prawną” – mówi. Tymczasem z informacji przekazanych „Naszemu Dziennikowi” przez rzecznika Naczelnego Prokuratora Wojskowego płk. Zbigniewa Rzepę wynika, że takich niesfinalizowanych wniosków jest pięć. Wniosek z 6 września 2010 r. został zrealizowany tylko częściowo, bo polscy śledczy oczekują na wyniki ekspertyzy fonoskopijnej korespondencji radiowej załogi Jaka-40. To samo zastrzeżenie dotyczy wniosku z 6 kwietnia 2012 r. – prokuratorzy czekają na stosowne opinie, wywołane na potrzeby śledztwa – tłumaczy płk Zbigniew Rzepa. Z kolei wniosek z 18 grudnia 2012 r. jest obecnie realizowany – Komitet Śledczy zażyczył sobie próbek głosu do własnych ekspertyz fonoskopijnych. Pułkownik Rzepa nie ujawnia, czyje próbki głosu pojechały do Moskwy.
na kolana łazienkowski kmiocie
Dajcie sie dalej ogrywac, durne lemingi z rudym wujem na czele, slugusy, pacholki czerwone.
Ale po Kaczyńskim widać że zdaje sobie sprawę że zabił brata (wcześniej Blidę) i że do końca jego marnego życia sumienie będzie go żarło.
Zamach to rodzaj leku psychotycznego.
Za trudne do zrozumienia ?
Głupota PIS-u popierana przez duchowieństwo jest szkodliwa dla Polaków...
Ci zacietrzewieni bezrozumni ludzie są gotowi podpalić ten kraj.
Ps
kaczynska wziela odszkodowanie za wypadek czy zamach
kolejne rodziny chca jeszcze wiecej kasy ?
Nie zdziwię się, jak za chwilę usłyszymy, że brata nie ma w trumnie, bo zmartwychwstał w ramach zasług dla Polski i cywilizacji europejskiej – tak wczorajsze słowa prezesa PiS skomentował były premier Leszek Miller w programie "Tak Jest" w TVN 24.
Uwaga.. jak PiS wygra wybory to jaka polityke zagraniczna zamierza prowadzic? Wypowie wojne rosji albo zdelegalizuje PO i jej wyborcow?
. ...to historia ludzkiej pychy albo skrajnej nieodpowiedzialności i głupoty ludzi kierujących ta wyprawą.
. Najważniejszym zadaniem dla decydentów samolotu (pilotów czy jak tu ich nadzorców) nie jest dolecenie na upatrzone lotnisko.
Podstawowym i jedynym zadaniem kierujących lotem nie jest dolecenie na określone lotnisko lecz jak najbezpieczniejsze wylądowanie..
Po co zresztą to mielenie powietrza i udowadnianie, że jeden dodać jeden równa się dwa...
Natomiast to, ze duża część społeczeństwa ma wątpliwości co do przyczyn tragedii jest prosta..
Kaczyński – współwinny katastrofy, zrobił sobie z niej sposób na istnienie w polityce...
Inni, zamiast powiedzieć wprost, dlaczego doszło do katastrofy, albo nabierają wody w usta, albo gadają cos pod nosem, gdyż może nie wypada...
A na chamstwo i głupotę trzeba odpowiadać tym samym...!!!
Ten dom wariatów jest utrzymywany też przez kościół.
Z okazji rocznic i nie tylko, z ambon każą czytać (w odpowiednich gazetach i co trochę) o „prawdziwych przyczynach katastrofy”.
Kilka razy w roku, zapraszają też na filmy...!!!
Dom wariatów i nie wiem jeszcze co.
Do tego jak się podleje rusofobią, to jest jak jest.
Tusk nie ma nic wspólnego z katastrofą smoleńską, że ta cała nagonka na niego jest niesprawiedliwa i nakręcają ją ludzie chorzy na władzę.
Aleksander Kwaśniewski mówi w najnowszym "Wprost", że dla zwolenników "sekty zamachowej rozwiązaniem jest nie tylko wygranie wyborów, ale jeszcze posadzenie Tuska".
Zachowanie aktywu z Czerskiej (i wszelkich jego odnóg) przez ostatnie tygodnie poprzedzające trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej przypominało szaleńca, który na środku ruchliwej ulicy wali głową w mur, licząc na wywołanie poruszenia przechodniów. Takie chwyty – choć przyznajmy, niezbyt wyszukane – mogą robić wrażenie, gdy widzi się je po raz pierwszy. Tłukący się co i rusz o ścianę ten sam opętaniec po pewnym czasie prawie na nikogo nie działa.
Podobną skuteczność ma ostatnia akcja propagandowa utrwalaczy kłamstwa smoleńskiego. Wściekłe ataki na „Anatomię upadku” i jej autorkę, na zespół parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza są jak widziana po raz setny furia dobrze już znanego świra. Bo w rzeczy samej czcicielom pancernej brzozy, mitu o pijaństwie na pokładzie rządowego samolotu, prezydencie, który żądał lądowania za wszelką cenę, i wszelkich innych zabobonów, nie pozostało już nic poza histerią.
Ci mniej zawzięci albo bardziej strachliwi pierzchli z placu boju – tak aktywni do niedawna członkowie komisji Millera, po opublikowaniu dokumentów ukazujących miejsce katastrofy tuż po jej zajściu, rozpłynęli się jak kamfora – pozostała garstka fanatyków, która z szaleńczym uporem rąbie nieszczęsnymi czaszkami w propagandowy mur. Ale wiele nie wytłucze – sprawa wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest już przesądzona. Nie jesteśmy jeszcze w stanie zrekonstruować każdej jej sekundy, ale mamy pewność, że jej propagandowa wersja jest nie do utrzymania. Kłamstwo smoleńskie przegrało. Teraz czas na prawdę. A później na sprawiedliwość. Szaleńcze spazmy w ostatnich tygodniach to znak, że druga strona też to wie.
Dokładnie tak było i jest z ludem smoleńskim czy ludem rydzykowym. Gdy rozum śpi budzą się demony. A wielu, w powyższych ludach, nie potrafi samodzielnie myśleć. Część z nich jest nagradzana bezpośrednio darami z instytucji kościelnych. Stąd taka chora walka na forum z Owsiakiem. A jego fundacja jest transparentna i rozlicza się oficjalnie - czego nie można powiedzieć o kościelnych organizacjach. A część ma związki rodzinne z Kościołem i hierarchami i robi biznes z nimi za pieniądze podatników. Ma i taką część, biznesmenów za nasze, i rodziny ofiar Smoleńska, czyli robią biznes na śmierci, ale płacić to my mamy i to najlepiej z podatków naszych. Czyli chcą oficjalnie i legalnie okradać ubogiego Polaka - rząd nie będzie miał na przedszkola i szkoły. Będzie walczył z hienami z plemienia rydzykowego i smoleńskiego, a wam przy okazji umyka nadpłacanie posłów, senatorów no i rządowych urzędników. Wyliczono podwyżki w administracji po 800,00 zł na łepka. Na Boga podwyżki są rzędu 40 do 80 zł na dole, to ile muszą brać na górze?
8:37:51.6 - SIADAJCIE
8:37:52,6 - SIADAJ
8:37:59,6 - SPOKOJNIE
Zaufany i posłuszny giermek lampasowy nabuzowany,...
zostaje wysłany do kabiny pilotów przez PIS- Prezydenta żeby dopilnował lądowania, ten zapis wyjaśnia nam wszystko w jaki sposób doszło do tej katastrofy.
Dlaczego w naszym kraju przez trzy lata nie znalazł się JEDEN odważny dziennikarz żeby ten zapis pokazać całemu społeczeństwu ano dlatego że tutaj już trzeba bezpośredni o tą katastrofę oskarżyć byłego Prezydenta i wszyscy telepią się ze strachu.
Przecież to są niezbite dowody, twarde, mocne i dobrze udokumentowane, wszystko jest jasne i śledzctwo można zakończyć.
Ekshumować wszystkie zwłoki i dokonać badania na zawartość alkoholu.
Wynika z tego ,że wszyscy pasażerowie tam chlali.
Panie Macierewicz, karty na stół. Niech pan zdradzi swoje tajemnice prokuratorowi - dość jątrzenia ludzi tymi bzdurnymi oszukanczymi informacjami
kolejne rodziny chca jeszcze wiecej kasy ?
kKedy odtajnią rozmowę miedzy bliźniakami na 10 min przed katastrofą ??
antoni szmaciarewicz ma problem o tym się dowiedzial podczas leczenia w Tworkach od kolegi z sali chorych który widzial na Syberii jak bezpartyjny prokurator PRL WaSSermanowicz kupuje wanne ale prezyDENta kupującego malpki jeszcze nie widział ?
Dokładnie tak było i jest z ludem smoleńskim czy ludem rydzykowym. Gdy rozum śpi budzą się demony. A wielu, w powyższych ludach, nie potrafi samodzielnie myśleć. Część z nich jest nagradzana bezpośrednio darami z instytucji kościelnych. Stąd taka chora walka na forum z Owsiakiem. A jego fundacja jest transparentna i rozlicza się oficjalnie - czego nie można powiedzieć o kościelnych organizacjach. A część ma związki rodzinne z Kościołem i hierarchami i robi biznes z nimi za pieniądze podatników. Ma i taką część, biznesmenów za nasze, i rodziny ofiar Smoleńska, czyli robią biznes na śmierci, ale płacić to my mamy i to najlepiej z podatków naszych. Czyli chcą oficjalnie i legalnie okradać ubogiego Polaka - rząd nie będzie miał na przedszkola i szkoły. Będzie walczył z hienami z plemienia rydzykowego i smoleńskiego, a wam przy okazji umyka nadpłacanie posłów, senatorów no i rządowych urzędników. Wyliczono podwyżki w administracji po 800,00 zł na łepka. Na Boga podwyżki są rzędu 40 do 80 zł na dole, to ile muszą brać na górze?
Przy zastępach takich durnych lemingów w tym kraju zawsze będzie źle.
tak meldowal LK , poganiany przez brata prezesa
podobno prezydent wszystkich Polakow ( a tak naprawde tylko PIS i wolakow )
Tak meldowal do konca ...rozbilem sie na rozkaz brata prezesa !
Zadanie wykonane ..panie prezesie !
- Cześć, co słychać?
- Ty jeszcze w samolocie? Co tak późno? Zaspałeś?
- Eee.. nic takiego...takie małe spotkanie mieliśmy wczoraj...
- Kiedy będziecie na miejscu?
- Chyba już dolatujemy. Trochę się zdrzemnąłem.
- I jak tam, ładna pogoda?
- Ziemi nie widać, chmury w dole. Ale tam podobno mgła jest! Pilot z Jaka tak powiedział!
- Co z Jaka? Jaki Jaka? Jakiego Jaka?
- Naszego Jaka, co niedawno wylądował. Mówi, że mgła jest. Widział na własne oczy.
- A co ona tam robi, przecież miała w studiu u Pospiecha siedzieć!
- Nie wiem, moze Ponczek ją wysłał. Nasi piloci mówią, że jak mgła jest, to nie mogą
lądować!
- To powiedzcie jej, żeby zmywała sie stamtąd, bo sie z nią policzę. Macie lądować,
huczna impreza, wszystko ma być tym razem tak, jak zaplanowałem. Pokażemy im! Orkiestra dęta jest?
- Ma byc. Ale podobno ruskie też mówią, że nie można lądować, bo, zaraz, Marysia, jak to
było? ..ano własnie, "nizkij tuman nie dozwaliajet"!
- Przecież Antek miał siedzieć w krzakach i podsłuchy instalować. Kto mu kazał wyłazić?
Boże, z kim ja musze pracować!
- Czekaj, zaraz...co? Acha, Marysia mi tu podpowiada, ze tuman to po rosyjsku znaczy ...
- Dosyć tego gadania! Lądować w trymiga i galopem do Katynia! Już macie spóźnienie. I
nie zapomnij zabrać wieńca!
Ja o godzinie 09:00 włączam telewizor i chcę widzieć transmisję na żywo!
- Przecież tam ten tuman jest, znaczy się ta mgła, co nie dozwaliajet! Jak sie
rozbijemy?
- To wtedy transmisja będzie, hehe, nie na żywo. Nie martw się, po to dałem ci dziesięciu
biskupów, żeby nic ci się nie przydarzyło. Jak oni tam w tym lesie zaczną kadzić, to będzie taka mgła, ze na Kremlu Putina w oczy będzie szczypać. Pożałuje, że się z ryżym lisem skumał! A dwóch biskupów masz na dodatek w randze generałów!
- Ale ja chciałem rabina, mam większe zaufanie, tylko wiesz, on skrewił, nie przyjechał w ogóle na lotnisko... to zły omen...
- Tak to już jest, jak księdzu pozwolić na żeniaczkę... baba to kula u nogi, zapamiętaj. A biskupi przyjechali?
- Tak, co do jednego. Aż mnie zamurowało, bo oni zawsze tak się bali latać...
- Wiem, dlatego w zaproszeniu napisałem, że będzie chór chłopięcy... Słuchaj: przestań
trząść portkami, weź się w garść. Masz zadanie do wykonania! Chciałeś być tym prezydentem czy nie?
- Jak to - ja chciałem? Przecież to ty mi kazałeś!
- I co, źle ci, czy co? Mieszkasz sobie jak ten król w Pałacu, żyrandole, służba, lokaje...
- Ja się tylko dlatego zgodziłem, bo obiecywałeś Wawel!
- Będzie Wawel, nie nerwuj się. Po co te kłótnie. Jak przylecisz z powrotem, to się
zamienimy. Ja będę prezydentem, a ty odpoczniesz. Zrobimy to tak, że nikt nie zauważy. Potem załatwię ci ten Wawel, może jeszcze hetmana chorągwi krakowskiej dostaniesz. I własną kaplicę w katedrze.
- Dziwak sie nie zgodzi...
- Musi sie zgodzić, mam na niego haki. Ale rozumiesz, nie mogę teraz stolicy do Krakowa
przenosić, nie da rady, dopiero po Euro. Zaraz jak nasi wygrają, przyłączamy Ukraine i
robimy rozpierdziuchę na 24 fajerki. Unia Wschodnia, to będzie coś! Od morza do morza,
może monarchię się przywróci...
- Ale ty mądry jesteś!
- Wiem, cicho. A teraz idź i ląduj. Czekam na meldunek o wykonaniu zadania. Tylko nie
przed kamerami, kretynie! Ale żeś się wtedy wygłupił..."panie prezesie melduję"... Aż mi
okulary pod stół spadły!
- Przestań mi dokuczać, bo sie poskarżę mamie...
- Mama chora, nie wolno jej niepokoić, słyszałeś co doktor powiedział...no dobra, spadaj
już.
- Jaa-jak to "spadaj"?
- Ląduj, chciałem powiedzieć, nie łap mnie za słówka.
- ...ale ci mówiłem, że tam jest mgła! A jak piloci mnie znowu oleją? Ja do kokpitu więcej
nie pójdę, wstydu sie już raz najadłem.
- To wyślij generała, on ich przekona. Wystarczy, żeby tam siedział i gazetę czytał, a oni juz będą wiedzieli, co mają robić. Trzeźwy jest?
- Chyba tak, dopiero trzy małpki wypił.
- Dobra, to niech walnie jeszcze jedną i idzie. A teraz nie zawracaj mi głowy. Mam
ważniejsze sprawy. Kotu trzeba piasek zmienić.
Po co sie kompromituja?
Rozbawiło mnie to z rana
. ...to historia ludzkiej pychy albo skrajnej nieodpowiedzialności i głupoty ludzi kierujących ta wyprawą.
. Najważniejszym zadaniem dla decydentów samolotu (pilotów czy jak tu ich nadzorców) nie jest dolecenie na upatrzone lotnisko.
Podstawowym i jedynym zadaniem kierujących lotem nie jest dolecenie na określone lotnisko lecz jak najbezpieczniejsze wylądowanie..
Po co zresztą to mielenie powietrza i udowadnianie, że jeden dodać jeden równa się dwa...
Natomiast to, ze duża część społeczeństwa ma wątpliwości co do przyczyn tragedii jest prosta..
Kaczyński – współwinny katastrofy, zrobił sobie z niej sposób na istnienie w polityce...
Inni, zamiast powiedzieć wprost, dlaczego doszło do katastrofy, albo nabierają wody w usta, albo gadają cos pod nosem, gdyż może nie wypada...
A na chamstwo i głupotę trzeba odpowiadać tym samym...!!!
Ten dom wariatów jest utrzymywany też przez kościół.
Z okazji rocznic i nie tylko, z ambon każą czytać (w odpowiednich gazetach i co trochę) o „prawdziwych przyczynach katastrofy”.
Kilka razy w roku, zapraszają też na filmy...!!!
Dom wariatów i nie wiem jeszcze co.
Do tego jak się podleje rusofobią, to jest jak jest.
Tusk nie ma nic wspólnego z katastrofą smoleńską, że ta cała nagonka na niego jest niesprawiedliwa i nakręcają ją ludzie chorzy na władzę.
Aleksander Kwaśniewski mówi w najnowszym "Wprost", że dla zwolenników "sekty zamachowej rozwiązaniem jest nie tylko wygranie wyborów, ale jeszcze posadzenie Tuska".
O inspektorskiej roli Błaksika mówi się w środowisku lotniczym, od kiedy stało się jasne, że dowódca Sił Powietrznych przebywał w kabinie pilotów. Jeżeli to prawda, załoga działała pod podwójną presją, bo generał patrzył załogantom na ręce nie tylko jako zwierzchnik-pasażer, ale także jako osoba kontrolująca. Po zakończeniu zadania mógł zaś spłodzić meldunek, który w mgnieniu oka zniszczyłby im kariery. Wiele wskazuje, że właśnie tak się sprawy miały. Pierwsze słowa, jakie zarejestrowała czarna skrzynka tupolewa, wypowiedział nawigator. Brzmiały one: Za wielką wodę… Dowódca mówił. Odpowiedział mu drugi pilot: Za wielką wodę… Za wielką wodę na czterogwiazdkowego generała. I teraz tak za...m bo muszę jeszcze nalatać 40 godzin. Nie, a jak nie może, to wiesz, wtedy spowrotem do Poznania. Nazwisko Błasika nie pada, ale: 1. Był jedynym trzygwiazdkowym generałem lotnictwa na pokładzie i jedynie on mógł śnić o czwartej gwiazdce. 2. Kończyła mu się kadencja i w planach miał objęcie fuchy w dowództwie NATO za wielką wodą. 3. Jedynie on wśród pasażerów miał interes w wykonaniu 40-godzinnego limitu nalotu. 4. Był związany z Poznaniem, bo w przeszłości dowodził tamtejszymi 31. Bazą Lotniczą i 2. Brygadą Lotnictwa Taktycznego. Nie ma wątpliwości - nawigator rozmawia z drugim pilotem o generale Błaksiku. Kluczowe jest stwierdzenie teraz tak cięzko pracuje bo musi nalatać 40 godzin.
Dodatkowa forsa
Biega o to, że aby otrzymać dodatek lotny, czyli gratyfikację pieniężną za latanie, lotnik musi spędzić w powietrzu co najmniej 40 godzin. Bój idzie o niemałe pieniądze. W przypadku generała w grę wchodziły bowiem 3 tys. miesięcznie oraz dodatkowa wypłata w wysokości 14 tys. zł. Problem w tym, że dowódca sił powietrznych nie miał wiele okazji, żeby swoje wylatać. Na szczęście mógł wykonywać loty inspektorskie, które wliczane są do nalotu. Przy czym musiał się starać, żeby wyrobić nalot przedpójściem za wielką wodę, gdyż wysokość uposażenia, jakie otrzymywałby na nowym stanowisku w NATO, zależała od wysokości ostatniego wynagrodzenia na starym stolcu. Dlatego: teraz tak z...a.
Mechanizacja skrzydła
Generał Błaksik wielokrotnie wykorzystywał możliwość nabijania nalotu. Wszak po co tracić czas na rolę biernego pasażera, skoro konieczność odbycia podróży można połączyć z wyrabianiem limitu? Od stycznia do końca marca 2010 Błasik, by nakręcić sobie nalot, wielokrotnie przylatywał do 31. Bazy Lotniczej w Poznaniu (jeden z tych przylotów mało nie zakończył się tragedią; o czym potem). I bywało, że nakręcał w dwójnasób. Bo po przylocie w charakterze inspektora czekał na niego F-16, pakował tyłek do drugiej kabiny i licznik znowu bił. Mimo że nie miał żadnych uprawnień na Tu-154, bo na nim nie latał, na mocy wydanych przez siebie wytycznych 10 kwietnia 2010 mógł odbywać lot inspektorski. Wtedy zrozumiałe staje się wyjątkowe stremowanie załogi i odczytywanie przez Błasika instrukcji dotyczącej mechanizacji skrzydła (Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do… - patrz stenogram rozmów z kokpitu godz. 8:39:07). A także fakt, że to generał, a nie dowódca samolotu, składał prezydentowi Kaczyńskiemu meldunek o gotowości do wylotu. O to, jaki status miał Andrzej Błaksik podczas lotu do Smoleńska, zapytaliśmy pułkownika Edmunda Klicha oraz ministra Jerzego Millera, przewodniczącego komisji badającej wypadek “tutki”. W obu przypadkach odmówiono udzielenia informacji.
Większa odpowiedzialność
Teoretycznie po locie inspektorskim powinien zostać ślad w dokumentacji - np. w rozkazie dowódcy 36. Pułku Lotnictwa Transportowego. Tylko że podczas śledztwa prowadzonego przez prokuraturę wojskową pojawił się wątek niszczenia i fałszownia papierów związanych z feralnym lotem. Jeżeli wersja z lotem inspektorskim jest prawdziwa, współodpowiedzialność Błaksika za tragedię staje się jeszcze wyrazistsza. Bo załoga łamała wszystkie możliwe przepisy i leciała na łeb na szyję nie tylko na oczach dowódcy Sił Powietrznych, ale także kontrolera, który przyzwalał na wybitne gwałty proceduralne.
Korzystne wytyczne
Zatrzymajmy się przy lotach inspektorskich, bo to niebywałe kuriozum wskazujące na degrengoladę Sił Powietrznych. Według przepisów obowiązujących przed nastaniem Błaksika lot inspektorski mogła odbywać osoba mająca uprawnienia instruktorskie na samolot, do którego się załadowała. Sęk w tym, że 27 kwietnia 2009 generał zmienił te regulacje za pomocą “wytycznych dc realizacji lotów inspektorskich”. Żołnierze zawodowi zajmujący stanowiska służbowe przewidziane dla personelu latającego oznaczone dodatkową specjalnością instruktor-pilot w Dowództwie Operacyjnym, Sztabie Generalnym WP oraz Inspektoracie MON ds. Bezpieczeństwa Lotów mogą realizować loty (inspektorskie) na statkach powietrznych będących na wyposażeniu lotnictwa wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP - czytamy w dokumencie. Oznacza to, że wierchuszka - w tym dowódca sił powietrznych - może wsiąść na pokład dowolnego samolotu wojskowego, by kontrolować i szkolić załogę. Przepis ten spotkał się z wielkim uznaniem sztabowców - dzięki niemu gryzipiórki mogą sobie kręcić naloty. Natomiast wywołał oburzenie dołowych pilotów, bo ci mają kłopot z wyrabianiem limitów ze względu na brak środków na wykonywanie lotów. Dodatkowo wytyczne Błasika doprowadziły do paranoi. Oto oficer z uprawnieniami na Antka, “dziecinnego” samolotu transportowego, może wsiąść do EFA, by - nie mając bladego pojęcia o pilotażu takiej maszyny - kontrolować pilota! Z pewnością tego typu loty inspektorskie nie służą poprawie bezpieczeństwa w lotnictwie. Za to korzyści osiągają oficerowie sztabowi. To niekwestionowany wkład gen. Błasika w poprawę bezpieczeństwa lotów.
Dumne lądowanie
Przez “Nasz Dziennik”, “Gazetę Polską” i PiS generał Błaksik przedstawiany jest jako oficer bez skazy. Wymagający, twardo trzymający się procedur lotniczych, ale jednocześnie przyjazny wobec podwładnych. Tymczasem 26 marca 2010, a więc tuż przed katastrofą smoleńską, nakręcający nalot Błaksik odbywał lot inspektorski na pokładzie Jaka-40. Maszyna, jak nie trudno się domyślić, leciała do Poznania, do ukochanej 31. bazy. Nad lotniskiem weszła w strefę intensywnego oblodzenia oraz gwałtownych opadów śniegu. Widzialność: poniżej wszelkich minimów, czyli całkowite mleko. Ponieważ pilot nic nie widział, a postępujące oblodzenie samolotu groziło katastrofą, postanowił polecieć na lotnisko zapasowe. Tylko że z rozsądnego postanowienia nic nie wyszło, bo generał Błasik zmusił go do lądowania. Jak-40 z trudem przyziemił i wyleciał poza pas. Pilot był zdenerwowany i blady jak ściana, bo od tragedii byli o mały włos. Generał Błasik z dumą przyjął meldunek oczekujących na płycie dowódców bazy i 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. Wszyscy udawali, że się nic nie stało. Lecz stało się - doszło do zgwałcenia regulaminu lotów lotnictwa Sił Zbrojnych, który zakazuje latania w strefie niebezpiecznych zjawisk pogody. Do nich zalicza się zaś zarówno oblodzenie, jak i opady zmniejszające widzialność poniżej warunków minimalnych.
Nieistotne zdarzenie
Błasik doprowadził do zdarzenia lotniczego, które zagroziło bezpieczeństwu lotów i powinno być przedmiotem badania specjalnej komisji. Komisja winna wydać orzeczenie, zalecić środki naprawcze i omówić przebieg zdarzenia z personelem latającym. Gdyby do tego doszło, być może Tu-154 kilka tygodni później nie wyrżnąłby w ziemię (intensywna mgła jest również w katalogu niebezpiecznych zjawisk pogodowych i pilot, gdy się w mniej znajdzie, ma tylko jeden obowiązek - nie ladowac. Ale do tego nie doszło, bo choć Jak-40 lądował na oczach dowódcy bazy i skrzydła, nikt nie kiwnął palcem, żeby wszcząć procedurę. cdn.
Idź się POwieś wzorem swojego przodka Judasza. Jak nie masz gdzie, to ci gałąź w moim lesie udostępnię. Kruki i szare wrony zrobią z twoim ścierwem resztę, a po srogiej zimie są wygłodzone, pójdzie im to szybko.
KONIEC ŻAŁOBY SMOLEŃSKIEJ: Tak po rocznicy katastrofy bawił się PiS
Oto jak bawią się i piją kilka dni po trzeciej rocznicy katastrofy smoleńskiej politycy PiS! Widać, że na wyjazdowym posiedzeniu klubu, które odbyło się w ekskluzywnym hotelu Olimpia w Rybniku, posłowie czuli się bardzo swobodnie. Może aż za bardzo... A wszystko za sprawą nieobecności samego prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego (64 l.), który pewnie nie pozwoliłby na takie zachowania swoich posłów, jakie widać na zdjęciach.
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/koniec-zaloby-smolenskiej-tak-po-rocznicy-katastrofy-bawil-sie-pis_317541.html
---
trzeba było się żalić po 1989 roku. Teraz mamy 2013 r., a rządzą na przemian pisuary z lemingami.
Wyobraźmy sobie całkiem inny scenariousz. Medwiedew chce przyjechać do Polski, powiedzmy dla upamiętnienia ofiar Berezy Kartuskiej. Pomysł podchwycił nieco później Putin za namową Tuska roztaczającego przed nim wizje korzyści jakie ta wizyta dla przyszłych woborów w Rosji może przynieść. Pod wplywem nacisków Putina i Tuska postanowiono rozdzielić wizyty. Pierwszą celebrowano z pompą i nieco sztucznej publiczności, drugą spychano na dalszy plan sugerując urzędnikom, ze nie jest ważna. ...
Medwiedew ginie w katastrofie samolotu wczesniej naprawianego w Polsce. Putin oddaje bezwarunkowo śledztwo Polakom.
Mozesz poczytac gazetki,a potem je uzyc do obtarcia swojej PISuarskiej doopy...prawda PISdzilcu !?
Niech prokuratura powie czy to czasem nie była celowa prowokacja, celowy przeciek aby namieszać ? bo przecież i Tuskowi i kolesiom z POWSI i PSL i mediom było to na rękę i dzisiaj jest na rękę bo media mają kasowego newsa i zajmują się nim a nie Tuskiem, rządem, rządu nierządem, Polaków bidą i prezydentem ! Niech prokuratura nie rżnie głupa.
Rzecznik MSZ przekazując informację o sytuacji w Smoleńsku mówił, że samolot spadł, zapalił się, akcja gaszenia pożaru została zakończona, a ekipy przystąpiły do wyciągania ofiar z wnętrza samolotu.
JAKIEGO WNĘTRZA SAMOLOTU? Gdzie jest to wnętrze, gdzie jest kokpit ?! >>> http://www.youtube.com/watch?f...
Widać wyraźną sprzeczność relacji rzecznika polskiego MSZ w stosunku do materiału filmowego ze Smoleńska.
Na materiale filmowym, wnętrza polskiego, rządowego tupolewa TU-154M Lux (101) po prostu nie ma, a w relacji rzecznika polskiego MSZ jest.
Co więc relacjonował Paszkowski ? a co nam pokazano w relacjach filmowych ze Smoleńska ? bo te dwie relacje, przedstawiają jakby, dwa różne wraki samolotu?!!
Na filmie opublikowanym w YouTube znajduje się relacja o strzałach tuż po katastrofie w Smoleńsku >>> http://www.youtube.com/watch?f...
- Czyżby po upadku naszego, "jeszcze całego TU-154" dopadli go jacyś funkcjonariusze i wysadzili w powietrze?
tylko udawali mądrych.