Unijni dyplomaci należą do najlepiej opłacanych na świecie. I mimo że Bruksela wzywa do oszczędności, w 2014 r. zarobią jeszcze więcej. Europejska Służba Działań Zewnętrznych chce wydać na pensje o 9,5 mln euro więcej niż w tym roku.
O projekcie budżetu ESDZ jako pierwszy napisał portal EUobserver. W sumie służba zamierza wydać 530 mln euro, o 4,1 proc. więcej niż w tym roku. Mimo że w niektórych obszarach planuje się przeprowadzić głębokie cięcia wydatków. Urząd kierowany przez Catherine Ashton zamierza oszczędzić na ochronie brukselskiej siedziby ESDZ, a także ochronie jej sieci komputerowej. Cięcia mają sięgnąć 23 proc. Ograniczone, w sumie o 5,7 mln euro, zostaną także zarobki niektórych urzędników, zwłaszcza najniższego i najwyższego szczebla.
Per saldo jednak dyplomaci wyjdą na swoje. Od kwoty 5,7 mln euro należy bowiem odjąć 15,2 mln euro dodatkowych kosztów na - jak to określono obligatoryjny wzrost wynagrodzeń pracowników etatowych. Pomimo że już dziś pracownicy ESDZ nie mogą narzekać na pensje. 58 proc. urzędników przyporządkowanych jest do grupy A12 i wyższej, co oznacza podstawę pensji w wysokości od 10,3 tys. do 18,4 tys. euro miesięcznie. Do tego dodatki, diety i liczne przywileje finansowe, które mogą zwiększać wynagrodzenie nawet o 40 proc. Sama Ashton jest najlepiej opłacanym politykiem kobietą na świecie. Jej miesięczne zarobki wyniosły w ubiegłym roku 23,9 tys. euro.
Na tle eurodyplomatów nasi ambasadorowie wyglądają jak ubodzy krewni. Zarobki różnią się w zależności od kraju, ale co do zasady oscylują wokół 20 tys. zł miesięcznie. Minister Radosław Sikorski w 2011 r. zarabiał średnio 15 tys. zł miesięcznie, jednak kwota ta zawierała również dietę poselską, a także tantiemy ze sprzedaży książek i zyski z dzierżawy gruntów.
Reklama