Wiadomo przy tym, że na cyberataku ucierpiały ambasady m.in. Polski, Niemiec, Chin i Belgii. Sprawcy mieli przejąć poufne informacje dyplomatyczne, jak wynika z informacji londyńskiego dziennika ten miał dotrzeć do raportu amerykańskiej firmy Symantec, zajmującej się bezpieczeństwem komputerowym.
Z dokumentów wynika, że komputery zostały zainfekowane złośliwym oprogramowaniem o nazwie Wąż, z którego mają korzystać hakerzy powiązani z rosyjskim rządem.
Specjaliści są przy tym zdania, że Wąż jest następcą broni cybernetycznej, za pomocą której w 2008 roku atakowano Pentagon - przedstawiciele władz opisywali te ataki jako najpoważniejszy przypadek włamania się do amerykańskich komputerów wojskowych w historii.
Ataki miały się przy tym rozpocząć jeszcze w maju 2012 roku, a akcji trwają nadal.
- Wąż jest dokładnie ukierunkowany na systemy bezpieczeństwa i obrony rządów oraz głównych partnerów rządowych - mówi ekspert od broni cybernetycznej Peter Roberts, cytowany przez "Financial Times". I dodaje: - Wąż posiada wszystkie cechy świadczące o tym, że został wygenerowany przez rosyjskich agentów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bity zamiast bomb >>>