Kuba Rozpruwacz grasował w londyńskiej dzielnicy East End w 1888 roku. Dziesiątki lat badań i dociekań nie przynosiły odpowiedzi na pytanie o to, kto mordował kobiety. Nazwisko domniemanego mordercy wskazały dopiero badania śladów DNA z szala, który należał do jednej z ofiar. Z miejsca zbrodni zabrał go sierżant Amos Simpson, który tego dnia pełnił służbę. Szal podarował żonie, jednak gdy okazało się, że jest on poplamiony krwią, kobieta odmówiła noszenia go. Przez lata szal leżał na dnie kufra, czekając na odkrycie. Nigdy nie został wyprany.
W 2007 roku kupił go na aukcji Russell Edwards, detektyw amator, zafascynowany nierozwiązaną od ponad wieku zagadką. Wraz z Jarim Louhelainenem, ekspertem od biologii molekularnej, zabrali się za badanie pozostałych na nim śladów. Okazało się, że na szalu wciąż są resztki DNA - ich przebadanie pozwoliło zidentyfikować sprawcę. Ma nim być właśnie Aaron Kośmiński. - Zdobyłem jedyny dowód sądowy w historii tej sprawy - komentował Edwards. Dodał, że 14 lat jego pracy przyniosło ostateczne rozwiązanie tajemnicy. Drogę do - jak sam mówi - bezspornej prawdy opisał w książce, która jutro ma trafić do księgarń w Wielkiej Brytanii.
Jednak entuzjazmu Edwardsa nie podzielają wszyscy eksperci zajmujący się poszukiwaniem rozwiązania sprawy. Podkreślają, że szal przez lata był dotykany przez wiele osób, przez co ślady DNA, nawet jeśli czytelne, nie muszą wskazywać mordercy.
Kuba Rozpruwacz zamordował pięć kobiet, wszystkim poderżnął gardło, pozbawił wnętrzności, a okaleczone ciała porzucał na ulicach dzielnicy Wchitechapel. Nazwisko Aarona Kośmińskiego pojawiało się na liście podejrzanych. W sumie liczyła ona sześć nazwisk. Jednak policja nigdy nie zebrała wystarczająco mocnych dowodów, by postawić Kośmińskiego przed sądem.
23-letni polski Żyd przybył do Wielkiej Brytanii z rodzicami, uciekając w 1881 roku z zajętej w znacznej części przez Rosjan nieistniejącej na mapach Polski. Kośmiński trafił do azylu dla obłąkanych, gdzie zmarł w wyniku gangreny.