Wiceprzewodniczący Komisji Marosz Szefczovicz rozmawiał o tym przez telefon rosyjskim ministrem energetyki. Moskwa winą obarcza Komisję, która żądała przestrzegania unijnych przepisów. Eksperci uważają natomiast, że ekonomicznie był to projekt nieopłacalny.

Reklama

Najpierw o rezygnacji z rurociągu poinformował rosyjski prezydent, potem szef Gazpromu, teraz oficjalną informację otrzymała Komisja. Jej wiceprzewodniczący powiedział, że na początku przyszłego roku stworzy grupę ekspercką, która przygotuje plan zróżnicowania dostaw gazu dla państw zaangażowanych w gazociąg południowy. Są to Austria, Bułgaria, Chorwacja, Grecja, Węgry, Włochy, Rumunia i Słowenia.

- Jaka jest alternatywa? Nad tym musimy się zastanowić. Unia Europejska powinna znaleźć dla tych krajów najlepsze z możliwych rozwiązań - mówił niedawno Marosz Szefczovicz.

Zatem South Stream to już przeszłość. I choć kilka unijnych krajów, zaangażowanych w projekt narzeka, to są w Unii i takie państwa, które płakać nie będą. Polska czy kraje bałtyckie od początku krytykowały gazociąg omijający Ukrainę i mówiły, że jeszcze bardziej uzależni on Wspólnotę od dostaw z Rosji.