Program zapowiadanej od października wizyty obejmuje spotkania z najwyższymi władzami Federacji. Wczoraj Nikos Anastasiadis widział się z przewodniczącym Dumy Siergiejem Naryszkinem, a w planach ma jeszcze spotkania z prezydentem Władimirem Putinem, premierem Dmitrijem Miedwiediewem oraz krótki wypad do Petersburga.
Anastasiadisowi towarzyszą minister spraw zagranicznych Joanis Kasulidis oraz szef resortu energii, handlu, przemysłu i turystyki Jorgos Lakotripis. Wizyta ma przede wszystkim dotyczyć kwestii gospodarczych i zakończyć się podpisaniem dwustronnych umów o współpracy w zakresie handlu, energetyki, edukacji, nauki, telekomunikacji i rolnictwa. Ważnym punktem ma być również turystyka, bowiem władze Cypru boją się, że na skutek pogarszającej się sytuacji gospodarczej Rosjanie mogą nie być tak chętni do zagranicznych wakacji jak dotychczas.
Prezydent Anastasiadis być może będzie chciał również podjąć temat ustawy oferującej amnestię podatkową rosyjskim firmom zarejestrowanym na Cyprze, które zdecydują się wrócić do Rosji. Prawo weszło w życie z początkiem stycznia i jeśli spowodowałoby odpływ offshore’owych spółek należących do Rosjan, gospodarka Cypru zostałaby mocno poturbowana. – Nasza gospodarka zależy od relacji z Rosją. Tysiące rosyjskich spółek działa na Cyprze, a wasi obywatele dokonali u nas poważnych inwestycji – powiedział prezydent w wywiadzie dla agencji TASS.
Burza wokół wizyty, która rozpętała się, jeszcze zanim głowa państwa i szef rządu wyruszył do Moskwy, dotyczyła zupełnie innych kwestii. Poszło o wypowiedź Anastasiadisa dla "Cyprus Weekly" o udostępnieniu Rosjanom baz lotnictwa w Pafos oraz marynarki w Limassolu, co zostało zrozumiane jako początek budowy militarnego przyczółka na Morzu Śródziemnym. Choć rozmowy o współpracy wojskowej trwały od miesięcy, doniesienia na ten temat zdementował Kasulidis, tłumacząc, że chodzi po prostu o przedłużenie zawartych wcześniej umów o kooperacji w tym zakresie. W 2013 r. Moskwa dogadała się z Nikozją w kwestii wykorzystania infrastruktury wojskowej w przypadku konieczności ewakuacji obywateli rosyjskich z Bliskiego Wschodu.
ZOBACZ TEŻ: Cypr udostępni rosyjskiej flocie porty? Prezydent unijnego kraju leci do Moskwy>>>
Nawet jeśli rosyjskie migi nie zaczną stacjonować na wyspie, zaniepokojenie w europejskich stolicach mogą wzbudzić ciepłe słowa, jakich Anastasiadis nie szczędził gospodarzom. – Cypr jest najsolidniejszym sprzymierzeńcem Rosji w UE – powiedział prezydent podczas spotkania z Naryszkinem. – Wielokrotnie na forum Rady Europejskiej dawaliśmy do zrozumienia, że sankcje nie rozwiążą problemu, a zapłacą za nie najmniejsi członkowie Unii – tłumaczył w wywiadzie dla TASS. Zresztą miłe rosyjskiemu uchu słowa padały ostatnio w regionie nie tylko z ust cypryjskich polityków. Pierwszym zagranicznym oficjelem, którego przyjął nowy premier Grecji Aleksis Tsipras, był rosyjski ambasador w Atenach.
Prorosyjskość cypryjskich elit ma swoje źródło jeszcze w latach zimnej wojny, kiedy ZSRR był widziany jako obrońca przed agresją Turcji, będącej członkiem NATO. Zresztą dziennik "Cyprus Mail" naśmiewał się z tych sentymentów, komentując wygórowane oczekiwania wobec wizyty Anastasiadisa, jakie żywili niektórzy przedstawiciele sceny politycznej i mediów. W latach 60. nasi politycy zapewniali nas, że Rosjanie przyjdą nam z pomocą przeciw Turcji. Nie przyszli, a mimo to mit wciąż żyje. Kilka lat temu Rosja miała nam przyjść z pomocą w trakcie kryzysu. Też nie przyszła – napisał dziennik. Na tamtejszej scenie politycznej najbardziej prorosyjska jest opozycyjna Postępowa Partia Ludu Pracującego.
Oko do Putina puszczają jednak nie tylko władze Grecji i Cypru, ale także Węgier. W ubiegłym tygodniu właśnie w Budapeszcie Putin złożył swoją pierwszą od czerwca 2014 r. wizytę w kraju członkowskim UE. – Każdy, komu się wydaje, że europejska gospodarka może być konkurencyjna bez współpracy z Rosją oraz że bezpieczeństwo energetyczne może być na Starym Kontynencie osiągnięte bez dostępu do rosyjskich źródeł energii, majaczy – mówił podczas konferencji prasowej premier Węgier Viktor Orbán. Wcześniej szef rządu nazwał wymierzone w Rosję sankcje mianem "strzału w stopę".
CZYTAJ TAKŻE: Grzegorz Osiecki: Dlaczego Kopacz nie skrytykuje Orbana? KOMENTARZ>>>
Ostatnio zaś głośno sprzeciwił się planom unii energetycznej, która zakładałaby m.in. negocjowanie zakupów gazu z Rosją w ramach bloku państw traktowanych jako jeden klient. A jednocześnie zawarł z Moskwą umowę na rozbudowę elektrowni atomowej. O romans Węgier z Rosją zapytaliśmy w opublikowanym w poniedziałek w DGP wywiadzie szefa MSZ Grzegorza Schetynę. – To ryzykowne, ale niegroźne. W sprawach sankcji jesteśmy zgodni. Nie było nigdy takiej sytuacji, by Węgier, Czech czy Słowak byli przeciw sankcjom – podkreślił minister.
Rosjanie grają aktywnie również w nieunijnych państwach basenu Morza Śródziemnego. Na początku grudnia 2014 r. Putin złożył wizytę w Ankarze. Przywódcy Rosji i Turcji postawili sobie za cel zwiększenie wzajemnej wymiany handlowej z poziomu 24 mld dol. obecnie do 100 mld dol. w 2020 r. Turcja jest drugim co do wielkości po Niemczech odbiorcą gazu z Rosji. Rosyjskiej konstrukcji jest też pierwszy reaktor atomowy budowany w tym kraju.