Najpełniejszą rekonstrukcję tamtego tragicznego piątku opublikowała telewizja LifeNews. Od razu zastrzeżenie: do jej twierdzeń należy się odnosić z ogromną rezerwą, bo ta tabloidowa stacja niejednokrotnie była przyłapywana na oczywistych kłamstwach, zwłaszcza dotyczących konfliktu na Ukrainie. Jej wersja dotycząca piątkowych wydarzeń także budzi wątpliwości. I tak dzień Borisa Niemcowa miał się rozpocząć od wyprawy na podmoskiewskie lotnisko Szeremietiewo, na którym wylądowała jego partnerka, modelka Hanna Durycka. 55-letni Niemcow był związany z młodszą o 31 lat Ukrainką – jak ona sama utrzymuje – od trzech lat. Para dzieliła życie między Kijów i Moskwę.
LifeNews twierdzi, że polityk odebrał ją z Szeremietiewa przed godz. 11 (wszystkie godziny zgodne z czasem moskiewskim, o dwie godziny późniejszym niż warszawski). Para wsiadła do należącego do mężczyzny range rovera i pojechała do jego mieszkania w stolicy. Dziennikarze twierdzą, że już wówczas Niemcow był śledzony. Organizatorzy morderstwa mieli jechać za nim chevroletem, który po wjeździe do miasta został zmieniony przez inne auto. „Do wielkiej akcji opozycji, na którą władze były silnie wyczulone, pozostawało mniej niż 48 godzin, więc Niemcowa prawdopodobnie śledzono. »Ogona« mogło i nie być, jednak kilerzy byli na tyle profesjonalni, że musieli po prostu zakładać duże prawdopodobieństwo trafienia pod taki »ogon«” – pisał były wiceminister energetyki Władimir Miłow. Obstawa Niemcowa była często tak bezczelna, jakby celowo chciała dać do zrozumienia, że ma „figuranta” na oku. Czyżby akurat tego dnia rosyjskie służby odpuściły? Czy były wicepremier miał dwa niezależne ogony? To pytanie będzie nam towarzyszyć do samego momentu zabójstwa.
Niemcow mieszkał przy ulicy Małaja Ordynka. To centrum Moskwy, niecałe dwa kilometry od placu Czerwonego. Późnym popołudniem polityk pojechał do popularnego radia Echo Moskwy, a jego partnerka udała się do salonu piękności Crown Thai Spa nieopodal mieszkania Niemcowa. O godz. 20.07 radiowi prezenterzy Witalij Dymarski i Ksienija Łarina rozpoczęli audycję. Niemcowowi zostały nieco ponad trzy godziny życia. – Wiecie, że Putin rok temu rozpoczął agresję przeciwko Ukrainie. Dlaczego mówię, że rok temu? Dlatego że 27 lutego zeszłego roku, jak wiecie, uzbrojeni ludzie zajęli budynek parlamentu Republiki Autonomicznej Krymu. A potem 47 deputowanych, czyli bez kworum, pod lufami automatów zagłosowało za referendum – opowiadał.
Dzień wcześniej na pamiątkę wydarzeń sprzed roku Władimir Putin ogłosił 27 lutego dniem operacji specjalnych, po raz kolejny pośrednio przyznając, że pucz na Krymie zorganizowali rosyjscy żołnierze, co – nawiasem mówiąc – wypełnia oenzetowską definicję agresji. Niemcow zginął więc w dniu święta zielonych ludzików, tak jak osiem lat wcześniej dziennikarka Anna Politkowska zginęła w dzień urodzin prezydenta Rosji. Były wicepremier był zdecydowanym przeciwnikiem działań Rosji na Ukrainie. Jako jeden z niewielu – nawet wśród opozycji – uważał, że Krym należy sąsiadom zwrócić. Nawet ikony rosyjskiej opozycji, jak Michaił Chodorkowski i Aleksiej Nawalny, mają w tej sprawie inne zdanie.
Reklama
Niemcow wspominał w radiu wydarzenia sprzed roku. Miał o nich sporą wiedzę, bo – jak mówią jego przyjaciele – przygotowywał raport o interwencji rosyjskiej na Ukrainie. Gdyby był tak świetnie udokumentowany, jak publikowane przez niego wcześniej raporty o korupcji w otoczeniu Putina, wiedza o obecności rosyjskich sił zbrojnych w Zagłębiu Donieckim z pewnością by się upowszechniła. Przede wszystkim jednak polityk zapraszał na niedzielny marsz. Opozycja miała na nim zażądać od władz uczciwych wyborów, zakończenia propagandy w mediach (o której pisaliśmy w poprzednim Magazynie DGP - CZYTAJ TEN TEKST >>>), powstrzymania wojny i wszczęcia śledztw w sprawie korupcji na najwyższych szczeblach władzy.
O godz. 20.52 audycja się skończyła. Niemcow wyszedł z radia, wsiadł do samochodu. Kierowca odwiózł go w stronę placu Czerwonego (z siedziby Echa Moskwy przy Nowym Arbacie to tylko dwa kilometry), po czym Niemcow wysłał go do domu. Jeśli zabójcy go śledzili – a LifeNews twierdzi, że tak właśnie było – już wtedy mogli przypuszczać, że polityk będzie wracać pieszo. Z Durycką, która w tym czasie wyszła ze spa, polityk umówił się w GUM. To wielki, stojący naprzeciwko mauzoleum Lenina dom towarowy, pamiętający czasy przedrewolucyjne. Boris i Hanna umówili się najwyraźniej na godz. 22. Zjedli kolację w Bosco Café, z której wyszli o godz. 23.22.
Mżyło. Aby dotrzeć do mieszkania, para musiała przejść przez Bolszoj Moskworieckij, most na rzece Moskwie. Wjazd na most biegnie wzdłuż murów Kremla. Na każdej latarni roi się od kamer monitoringu. Początkowo „Kommiersant” napisał, że żadna z nich nie działała, gdyż zostały wyłączone na czas remontu. Ale kamery są też zainstalowane na murach Kremla. Należą do Federalnej Służby Ochrony (FSO), rosyjskiego odpowiednika BOR. FSO oświadczy potem, że kamery są skierowane wyłącznie na Kreml, a mostu nie obejmują. To kłamstwo. Kilku dziennikarzy tuż po morderstwie zrobiło zdjęcia skierowanej wprost na miejsce zbrodni kamery z kremlowskiej wieży Bieklemiszewskiej. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Niemcow zginął o godz. 23.31. Po kwadransie na miejscu była policja. Pierwotna wersja mówiła, że polityka rozstrzelano z przejeżdżającego samochodu. To nieprawda. Zdarzenie nagrała bowiem skierowana w stronę Kremla, umieszczona na gmachu hotelu Bałczug-Kempinski kamera małej telewizji TW Centr, która całodobowo rejestrowała zdarzenia w tym miejscu. Gdy istnienie nagrania wyszło na jaw, prokuratura ogłosiła, że są i filmy z miejskiego monitoringu, a remontu, o którym pisał „Kommiersant”, nie było. Choć jakość nagrania TW Centr nie powala na kolana, da się na jego podstawie wysnuć pewne wnioski. O godz. 23.30 (według zegara na kamerze) para spaceruje mostem, trzymając się za ręce. Z tyłu powoli dogania ich polewaczka. Pierwotnie mówiono, że to pług śnieżny, jednak śnieg ostatnio padał osiem dni wcześniej.
O godz. 23.31:14 „pług” zasłania parę. Dwie sekundy później ktoś wybiega zza ciężarówki, wbiega na jezdnię i wsiada do białego samochodu osobowego, który akurat podjechał. Według policji była to kia rio lub ford mondeo, a zdaniem tabloidu „Moskowskij Komsomolec” – zaz chance produkcji ukraińskiej. Maszynę jeszcze przez trzy minuty będzie widać na ujawnionych przez LifeNews kamerach ulicznego monitoringu. Później rzekomo gubi się wśród innych samochodów. Tymczasem o godz. 23.31:21 polewaczka odsłania miejsce, w którym znajdowała się para. Teraz widać tylko kobietę w jasnym stroju. Niemcow, schowany za latarnią, leży na ziemi. Umiera.

Trwa ładowanie wpisu

Ciężarówka zatrzymuje się kilkanaście metrów dalej. Hanna Durycka podchodzi do kabiny kierowcy. Ten wzywa policję i pogotowie, po czym kobieta dzwoni do matki w Kijowie. – Mamo, Borisa zabili. Wystrzelili mu w plecy, upadł i leży tu obok – relacjonowała słowa córki Inna Durycka w rozmowie z kanałem Rossija-24. W sumie jednak Hanna nie wychodzi zza ciężarówki przez długie cztery minuty. W tym czasie ciało jej partnera mija kilku przechodniów. Jeden z nich zatrzymuje się nad ciałem, po chwili również podchodzi do ciężarówki, by po kolejnych sekundach wrócić nad ciało Niemcowa. Na kilka sekund zatrzymuje się też jeden samochód osobowy, po czym szybko odjeżdża. O godz. 23.36 odjeżdża również polewaczka. Do samotnie stojącej kobiety podchodzą dwie osoby, zatrzymują się, po czym szybko zbiegają z mostu po schodach. Policja przyjeżdża o godz. 23.42. Gdy podjeżdża radiowóz, na miejsce zbrodni przychodzą dwie osoby, kolorystycznie ubrane podobnie do dwójki, która była tu chwilę wcześniej. Nie wiadomo, aby te osoby złożyły zeznania.
Na nagraniu widać, jak zabójca wybiega zza ciężarówki, ale nie widać, by za nią wbiegał. Najpewniej przyjechał „pługiem” – albo w kabinie kierowcy, albo z tyłu, trzymając się oprzyrządowania pojazdu – ewentualnie szedł wzdłuż niego, przez cały czas pozostając poza polem widzenia kamery. Ta wersja tłumaczyłaby, dlaczego Hanna Durycka – tak wynika z jej krótkiej rozmowy z telewizją Dożd – nie widziała mordercy i dlaczego Niemcow otrzymał postrzał w plecy. Rosyjskie media zgodnie podają inny wariant, według którego zabójca czekał na Niemcowa, stojąc na schodach prowadzących z mostu w dół na nabrzeże. Nie widać jednak nikogo idącego między schodami a polewaczką. Dlatego rola ciężarówki i jej kierowcy może się okazać bardzo ważna.
Czy jest rzeczą przypadku, że do morderstwa dochodzi, gdy wolno poruszająca się ciężarówka zasłania parę od jadących mostem samochodów? Zabójca był w zmowie z kierowcą czy po prostu skorzystał z okazji? Kierowca nazywa się Siergiej Budnikow i został już przesłuchany. Odnalazła go też telewizja NTW. Budnikow nie słyszał strzałów ani nie widział sprawcy. – Jechałem samochodem i zobaczyłem w lusterku wstecznym człowieka leżącego na chodniku. Zatrzymałem się, żeby pomóc. Przybiegła dziewczyna – opowiadał. Na filmie widać jednak, że między zatrzymaniem się pojazdu i chwilą, w której podchodzi do niego Durycka, mija niemal minuta. Skoro Budnikow chciał pomóc, dlaczego sam wcześniej nie wysiadł z kabiny kierowcy? – Na pogotowie i policję nie czekałem, mam pracę, regulaminy. Pojechałem dalej zgodnie z regulaminem – opowiada zaczesany do tyłu okularnik w średnim wieku. To kolejne kłamstwo. Do momentu zbrodni ciężarówka jedzie bardzo powoli wzdłuż chodnika, tak jakby faktycznie go czyściła. Po zabójstwie odjeżdża z normalną prędkością.
Mordercę widział za to jeden z przechodniów, Wiktor M., który rzekomo szedł 80 m za parą, bawiąc się smartfonem. Na podstawie jego wspomnień policja sporządziła portret pamięciowy: mężczyzna wzrostu 170–175 cm, ciemne włosy, przeciętna budowa ciała, dżinsy i sweter. Opis pasujący do połowy moskiewskich przechodniów. Komitet śledczy podał, że do Niemcowa strzelano najpewniej z makarowa kaliber 9 mm. Na miejscu znaleziono sześć łusek. Cztery pociski wyprodukowano w 1986 r. w fabryce w Juriuzanskoje i dwa w 1992 r. w Tule. Albo morderca chciał zmylić trop, albo miał problemy ze zdobyciem amunicji, albo strzelały dwie różne osoby. Zważywszy na stopień przygotowania zbrodni, opcja z dosztukowywaniem naboi nie wydaje się prawdopodobna.
Opozycyjnego polityka trafiły cztery kule, przebijając serce, wątrobę, żołądek i głowę. Według nagrania TW Centr od momentu zasłonięcia żywego jeszcze Niemcowa przez polewaczkę do chwili, w której morderca zza niej wybiega i wsiada do białego samochodu, mijają dwie, trzy sekundy. W tak krótkim czasie nie da się oddać z makarowa sześciu strzałów. Teoretyczna – czyli biorąca pod uwagę konieczność wycelowania – szybkostrzelność tej broni to 30 strzałów na minutę. Na oddanie sześciu potrzeba więc 12 sekund. Takiej ilości czasu nijak nie da się dopasować do nagrania. Co więcej, Niemcow upadł na plecy, a zatem – nawet gdyby zabójca dobijał go już leżącego – nie mógłby mu zadać czterech ran z otworami wlotowymi po tylnej stronie ciała.
Analiza danych wskazuje, że nad zabójstwem Niemcowa musiało pracować co najmniej kilka osób. Jeśli LifeNews nie kłamie, jak to miewa w zwyczaju, polityk był śledzony przez cały dzień. Do tej operacji musiano wykorzystać co najmniej dwa samochody, a także pieszych. Ktoś musiał dać znać zabójcy, że para zbliża się w stronę mostu. Ktoś skoordynował ruch samochodu, którym morderca uciekł. Według „Kommiersanta” auto przyjechało z ulicy Iljinka, wpadającej przy GUM na plac Czerwony. Koordynacja była tak doskonała, że pojazd przyjechał dokładnie w wymaganym momencie. Zwolnił dopiero kilkadziesiąt metrów przed miejscem zbrodni. Nie jest przy tym jasna rola kierowcy „pługu”.
Kremlowska „Rossijskaja Gazieta” napisała, że sama Durycka naciskała, by zamiast zamawiać taksówkę, wrócić do domu pieszo, mimo siąpiącej mżawki i temperatury bliskiej zera. W tej interpretacji jej jasny płaszcz miał ułatwić mordercom zidentyfikowanie ofiary, a sama modelka miała wystawić Niemcowa na śmierć. Artykuł z „Rossijskiej” został opublikowany – choć bez komentarza – na oficjalnej stronie komitetu śledczego. To jasna i niejedyna sugestia: w sprawie jest ukraiński ślad. Innymi wskazówkami na ukraiński ślad miał być samochód zaz chance, rzekomo wykorzystany do ucieczki, oraz Adam Osmajew, dowódca walczącego po stronie Kijowa czeczeńskiego batalionu im. Dżochara Dudajewa. „Izwiestija” nazwały Osmajewa prawdopodobnym wykonawcą zbrodni.
Rządowym mediom trudno jednak wierzyć. Natychmiast po zabójstwie rozpoczęto kampanię dezinformacyjno-propagandową. Tuż po tym, jak media zaczęły informować o śmierci Niemcowa, prorządowi eksperci niezależnie od siebie zaczęli pisać o nim jako o ofierze rytualnej, którą zabili sami opozycjoniści lub zachodnie czy też ukraińskie służby specjalne, by skompromitować Kreml i doprowadzić do rewolucji („Majdanu”) w Rosji. Państwowa agencja Rossija Siegodnia poinformowała o zabójstwie o godz. 0.45. Osiem minut później ekonomista Michaił Dielagin, dawny współpracownik Niemcowa, określił go mianem „ofiary rytualnej do rozbujania Majdanu”.
Natychmiast zaczęto mnożyć dezinformacje. Początkowo nikt nie wspominał o ciężarówce, zaprzeczano możliwości istnienia nagrań. Przedstawiciele komitetu śledczego oraz policji oświadczali niezależnie od siebie, że Niemcow został zabity z przejeżdżającego samochodu. Przekaz był modyfikowany wraz z wyciekającymi do mediów dowodami obnażającymi dotychczasowe nieprawdy. Teza o prowokacyjnym motywie zabójstwa i relatywnej nieważności Niemcowa w rosyjskim świecie politycznym (domyślnie: po co więc Kreml miałby go zabijać) padła z ust rzecznika Putina Dmitrija Pieskowa, który zresztą powoływał się na słowa szefa, już o godz. 1.30. Nic dziwnego, że nadała ton komentarzom i samemu śledztwu.
W sobotę komitet śledczy przedstawił robocze hipotezy motywów zabójstwa. Zacytujmy je w całości:

„Zabójstwo jako prowokacja w celu destabilizacji sytuacji politycznej w kraju (figura Niemcowa mogła stać się swego rodzaju ofiarą rytualną dla tych, którzy nie cofają się przed żadnymi metodami, aby osiągnąć swoje cele polityczne). Uważnie pracuje się również nad wersją związaną ze śladem islamsko-ekstremistycznym. Chodzi o to, że śledczy mają świadectwa, iż Niemcow otrzymywał pogróżki w związku z jego stanowiskiem w sprawie rozstrzelania dziennikarzy redakcji magazynu »Charlie Hebdo« w Paryżu. Poza tym sprawdzana jest wersja związana z wydarzeniami wewnątrzukraińskimi. Nie jest tajemnicą, że wśród obu skonfliktowanych stron są bardzo radykalne persony, niepodporządkowujące się żadnym władzom. Nie wykluczono oczywiście wersji związanych z biznesową działalnością Niemcowa, nieprzyjaźnią natury osobistej, a także innych wersji bytowych”.

W tych wariantach jest tylko jeden, który dopuszcza udział „swoich”. Chodzi o radykalne osoby po obu stronach konfliktu na Ukrainie, a zatem również po stronie separatystów. Przyczyny czysto kryminalne można raczej odrzucić; potencjalni mordercy starają się dopaść ofiarę w odludnym miejscu, a nie w okolicy najbardziej chronionej budowli w całej Federacji Rosyjskiej. Wielopiętrowa koordynacja działań zaprzecza coraz modniejszej w rosyjskich mediach tezie o nieprofesjonalizmie sprawców, a nawet o tym, że nie wiedzieli, kogo zabijają. Zabójcy musieli z pełną świadomością przygotować mord pod nosem FSO i pozostawić przy życiu najważniejszego świadka – Hannę Durycką.
To, że mimo wszechobecnego monitoringu nie zostali odnalezieni, uprawdopodabnia tezę, że posiadali „kryszę” (ochronę) w którejś ze służb specjalnych. „Albo świadomie działali tak bezczelnie (w co trudno uwierzyć), albo byli przekonani o własnej bezkarności. Przy dowolnych motywach niezwiązanych z władzą łatwiej byłoby odłożyć mord na późniejszy, spokojniejszy termin” – napisał Władimir Miłow. Opozycja jasno sugeruje, że za zamachami stoi Kreml. Niepodważalnych dowodów na to nie ma i w przewidywalnej przyszłości raczej nie będzie. Z trzech możliwych wyjaśnień żadna nie stawia władz w korzystnym świetle. Albo to Kreml dał zielone światło dla zabicia Niemcowa, albo w służbach są ludzie, którzy odważyli się podjąć taką decyzję bez wiedzy prezydenta, albo też w Rosji można zabić byłego wicepremiera niemal pod oknami szefa państwa i bezpiecznie uciec z miejsca zbrodni. Innej możliwości nie ma.