Według doradcy szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Markijana Łubkiwskiego, antyrządowe demonstracje do których dochodzi i może dojść w niektórych miastach są opłacane. Stawka za udział wynosi 50-60 hrywien, czyli około 8 złotych. Stąd uczestnikami są przede wszystkim bezrobotni i emeryci.
Organizatorami są bliżej nieznane ruchy: "Za pokój i sprawiedliwość", "Wyrok ludowy". Służba twierdzi, że pieniądze płyną z Moskwy od polityków Partii Regionów, w tym byłego premiera Mykoły Azarowa i byłych deputowanych Wołodymyra Olijnyka i Ołeha Cariowa.
Służba Bezpieczeństwa poinformowała też, że zatrzymała w Odessie grupę dywersantów liczącą 10 osób, której działalność była koordynowana przez rosyjskie służby specjalne. Jakoby mieli oni planować zamachy terrorystyczne na 10 kwietnia, w czasie świętowania dnia wyzwolenia miasta od faszystów.
Miało dojść wtedy do eksplozji ładunków wybuchowych. Chcieli także zorganizować manifestacje i protesty.