W jednym z opublikowanych listów książę apeluje do ówczesnego premiera Tony'ego Blaira o poprawę wyposażenia żołnierzy kierowanych do niebezpiecznej misji w Iraku. W innym występuje w imieniu hodowców bydła postulując trzebienie borsuków roznoszących gruźlicę krów.
Kolejny list - do ministra zdrowia - dotyczy likwidacji szpitala. Książę pisze w nim: "Obawiam się, że jeśli do tego dojdzie, różne aspekty tej sprawy odbiją się głośną czkawką w pana resorcie".
Kancelaria księcia przyznaje, że następca tronu używał nieraz "barwnych określeń", ale podkreśla, że zabierał głos w sprawach mu bliskich, jak armia, w której jest honorowym pułkownikiem kilku jednostek, czy rolnictwo, bo sam prowadzi kompleks rolno-przemysłowy.
Jedni politycy uważają, że wcale nie zaszkodzi poznać poglądy przyszłego króla. Inni bagatelizują znaczenie tych interwencji.
Nigdy nie słyszałem, aby inni ministrowie skarżyli się: O rany, dostałem list od Charliego, to dopiero klops! To raczej tak jak listy stroskanego czytelnika do Daily Telegrapha czy Daily Mail, żeby rząd dowiedział się, co myśli - powiedział BBC były labourzystowski minister do spraw Europy Denis MacShane.