Nie ma już wątpliwości, że Grecy dają drugą szansę Tsiprasowi, powierzając mu misję tworzenia rządu. Według najnowszych cząstkowych danych, Syriza zdobywa ponad 35 procent głosów, a Nowa Demokracja - 28 procent. Trzecie miejsce zajmuje skrajnie prawicowy Złoty Świt z siedmioma procentami głosów. Do parlamentu wchodzi dziewięć partii, w tym były koalicjant Syrizy, Niezależni Grecy. I to właśnie z tym ugrupowaniem zwycięska partia utworzy nowy rząd. Poinformował o tym jego przywódca, Panos Kammenos. Zapowiedział też, że razem z liderem Syrizy, Aleksisem Tsiprasem, wyciągną Grecję z kryzysu.
Przewodniczący Nowej Demokracji Vangelis Meimarakis publicznie pogratulował już wyniku wyborów przewodniczącemu Syrizy i wyraził chęć współpracy. Komentatorzy mówią, że ostateczny wynik, jaki osiągnie Syriza, może być zbliżony do styczniowego i wychodzi na to, że były premier odzyskał swój elektorat.
Wybór mniejszego zła
14 proc. Greków deklaruje, że decyzję o tym, na kogo zagłosować, podjęła nad urną wyborczą. Wielu z nich jest zmęczonych niestabilną sytuacją w ich kraju. Głosowali już po raz piąty w ciągu ostatnich sześciu lat, nie wliczając w to lipcowego referendum na temat pakietu pomocowego. Mało kto wierzy w lepsze jutro.
Wasylis, nauczyciel akademicki, mówił Polskiemu Radiu, że większość Greków szło na wybory niezdecydowana i rozczarowana. Próbowało oddać głos na mniejsze zło, a nie na tego, kto jest lepszy. Ludzie zdają sobie sprawę, że niezależnie od tego, kto wygra, będzie wykonywał polecenia Europy i wprowadzi twarde warunki porozumienia. Wasylis przewidywał, że wybory minimalną ilością głosów wygra były premier Aleksis Tsipras, ale nie będzie mógł stworzyć stabilnego rządu.
Do grupy niezdecydowanych należy też Nadia, meteorolog, od trzech lat bezrobotna, która tłumaczyła, że wszystkie partie zrobią to samo, czyli to czego chce Europa i dlatego, jak mówi, my wszyscy nie wiemy, na kogo głosować.