W tym roku Turcja naruszyła grecką przestrzeń powietrzną już ponad 1600 razy - poinformowało greckie Ministerstwo Obrony Narodowej. Ateny solidaryzują się z Moskwą po tym, jak tureckie służby zestrzeliły rosyjski samolot, który rzekomo wleciał nad ich terytorium. Ateny oznajmiły, że nawet po tym incydencie tureccy piloci nie przestali przekraczać greckiej granicy powietrznej. Do tego typu naruszeń dochodziło przeciętnie sześć razy w ciągu dnia w zeszłym roku, a w tym roku mówimy o czterech, pięciu razach dziennie. Dwukrotnie też tureckie samoloty przeleciały nad greckimi wyspami. Greccy dziennikarze potwierdzają też doniesienia prezydenta Rosji o handlu ropą, który odbywa się na granicy turecko-syryjskiej.
Redaktor naczelny gazety "Kathimerini" Aleksis Papachelas uważa, że błędny jest sposób, w jaki Europa podchodzi do Turcji. Jest oczywiste, że istnieją związki między Turcją a ISIS, o tym wie i Zachód, i Europa, ale jest ona w panice i chce zatrzymać falę imigrantów - twierdzi Aleksis Papachelas. Dodaje, że prezydent Erdogan łamie podstawowe prawa europejskie, chociażby aresztując dziennikarzy. Dlatego, zdaniem redaktora, ustalenia z Turcją nie wyjdą Europie na dobre. Greccy dziennikarze, którzy przebywali na granicy turecko-syryjskiej mówią, że odbywa się tam także przemyt broni i narkotyków.