Miał to być pierwszy wiec Trumpa w Chicago zorganizowany na cztery dni przed prawyborami w stanie Illinois.
W opublikowanym oświadczeniu sztab Donalda Trumpa podkreślił, że decyzja o odwołaniu wiecu została podyktowana względami bezpieczeństwa, które starano się zapewnić 10 tys. ludzi zebranych w hali widowiskowej University of Illinois w Chicago i przed budynkiem, gdzie jeszcze kilka godzin przez planowanym rozpoczęciem imprezy wyborczej republikańskiego polityka protestowali jego przeciwnicy.
Donald Trump tuż po przybyciu do Chicago spotkał się z policją i przedstawicielami służb porządkowych. Nie chciałem, żeby komuś coś się stało - tłumaczył decyzję o odwołaniu wiecu w wywiadzie udzielonym telewizji CNN. Podkreślił, że nikt nie został ranny podczas zamieszek.
W Wietrznym Mieście Donalda Trumpa powitały tłumy protestujących ludzi, którzy zgromadzili się na ulicach przed budynkiem uniwersyteckiej hali widowiskowej pod nazwą UIC Pavilion. Wśród manifestujących przeważali przedstawiciele mniejszości latynoskiej i zwolennicy demokratycznych kandydatów w prawyborach prezydenckich: Berniego Sandersa i Hillary Clinton.
Policja odgrodziła ich barierkami od zwolenników Donalda Trumpa, którzy, by dostać się do hali na jego wiec, ustawiali się w długich kolejkach. Pomiędzy grupami dochodziło do słownych utarczek i przepychanek.
Podobnie było w środku hali, do której oprócz zwolenników czołowego kandydata w republikańskich prawyborach prezydenckich, weszli także jego przeciwnicy. Co jakiś czas dochodziło do konfrontacji tych, którzy wznosili okrzyki "We want Trump!" (Chcemy Trumpa) czy "USA! USA!", i tych skandujących "No more hate" (Nigdy więcej nienawiści) i "Bernie! Bernie!", przywołując nazwisko demokratycznego kandydata w prawyborach prezydenckich.
Kiedy 30 minut po zaplanowanym czasie rozpoczęcia wiecu ogłoszono, że został odwołany, wzywając jego uczestników do opuszczania hali, doszło do przepychanek pomiędzy zwolennikami Trumpa i jego przeciwnikami. Pierwsi domagali się wyjścia Donalda Trumpa, ci drudzy wyrażali radość z zawieszenia wiecu. "Zatrzymaliśmy Trumpa" - krzyczeli.
Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Zapanował całkowity chaos, a służby bezpieczeństwa nie panowały nad sytuacją - komentował w relacji na żywo z Chicago dziennikarz telewizji CNN.
Służbom porządkowym udało się opanować sytuację i ludzie, wśród nich wielu studentów, w spokoju opuścili halę widowiskową. Lokalne media szacują, że na wiec Donalda Trumpa przybyło ok. 10 tys. ludzi.
Na chicagowskich ulicach przed halą mogło protestować kilka tysięcy osób. Ludzi do udziału w manifestacji od kilku dni mobilizowała koalicja latynoskich organizacji, które zarzucają Trumpowi sianie w jego kampanii "nienawiści i fanatyzmu". Przypominają, że miliarder nazwał przekraczających nielegalnie granicę Meksykanów kryminalistami, handlarzami narkotyków oraz gwałcicielami.
O liczne przybycie protestujących apelował od tygodnia do wyborców demokratyczny kongresmen z Chicago Luis Gutierrez. Chcemy, by Chicago postawiło się Trumpowi – mówił kongresmen od lat zaangażowany w walkę o reformę imigracyjną.
Około 180 pracowników University of Illinois w Chicago (UIC) podpisało się pod listem protestacyjnym do rektora uczelni, wyrażając w nim oburzenie po udzieleniu zgody na wiec Trumpa na tej uczelni, która, jak zaznaczono, nie powinna popierać nienawiści i nietolerancji.
Przed przybyciem do Chicago Donald Trump miał swój wiec w mieście St. Louis, gdzie policja aresztowała za zakłócanie porządku co najmniej 32 osoby, przeciwników i zwolenników miliardera z Nowego Jorku. Cóż mam nadzieję, że mój ton wypowiedzi nie pobudza do przemocy - stwierdził Trump w rozmowie udzielonej telewizji CNN po wydarzeniach w Chicago. "Nie zachęcam do przemocy i nie akceptuję przemocy" - dodał.
Donald Trump do Chicago przybył na cztery dni przed zaplanowanymi na wtorek prawyborami w stanie Illinois, na terenie którego leży to miasto. W ostatnim sondażu przeprowadzony na zlecenie dziennika "Chicago Tribune" miliarder miał najwyższe poparcie i o 10 punktów procentowych wyprzedzał najgroźniejszego rywala senatora Teda Cruza.