Manifestacja była sygnałem solidarności z "czarnymi protestami", które odbywają się w Polsce. Wśród uczestniczek były przede wszystkim mieszkające w Brukseli Polki, ale także wspierające protest kobiety i mężczyźni innych narodowości, w tym członkinie belgijskich i międzynarodowych organizacji broniących praw kobiet. Większość była ubrana na czarno i miała przy sobie czarne baloniki, które wypuszczono w powietrze.
Na czarnych transparentach widniały hasła w językach polskim, angielskim i francuskim, m.in.: "Polskie kobiety strajkują"; "Moje ciało, mój wybór", "Jestem, czuję, decyduję". Przygotowano także ulotki po angielsku i francusku, informujące o proteście przeciwko planom zaostrzenia polskiej ustawy aborcyjnej.
Był to drugi "czarny protest" w Brukseli. Pierwszy, znacznie liczniejszy, odbył się 3 października, w dniu ogólnopolskich protestów przeciwko obywatelskiemu projektowi zaostrzenia ustawy o aborcji, który kilka dni później został odrzucony przez Sejm.
Sprawa jeszcze nie jest załatwiona i pewnie nie będzie załatwiona także po tym drugim proteście. Będziemy cały czas pomagać osobom, które są w Polsce w o wiele gorszej sytuacji niż my tutaj, gdzie mamy wolny dostęp do antykoncepcji, wszelkich usług medycznych, a nasze dzieci - do edukacji seksualnej - powiedziała PAP jedna z inicjatorek manifestacji, Anna Kiejna z organizacji Elles sans Frontieres. Dodała, że protest w Brukseli ma zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na sytuację kobiet w Polsce.
Na zakończenie protestu jego uczestniczki przeszły pod budynek Stałego Przedstawicielstwa Polski przy UE.