Podczas rozmowy z dziennikarzami w samolocie lecącym z Peru w poniedziałek papież odniósł się do swych słów sprzed kilku dni na temat chilijskiego hierarchy, którego dymisji domagają się wierni oraz ofiary pedofilii. Twierdzą oni, że bp Barros Madrid był wspólnikiem księdza pedofila Fernando Karadimy, pomagając mu w ukrywaniu jego czynów.
W trakcie wizyty w Chile Franciszek oświadczył, że nie widział "żadnych dowodów" przeciwko biskupowi, a tylko "kalumnie".
Za tę wypowiedź skrytykował papieża przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich kardynał Sean Patrick O'Malley, który ocenił, że była ona "źródłem wielkiego bólu dla ofiar" pedofilii. Osoby te wyraziły oburzenie słowami Franciszka.
Na pokładzie samolotu papież przypomniał dziennikarzom, że w Chile dwa razy, w przemówieniach do władz i do duchowieństwa, mówił o sprawie pedofilii w Kościele.
- Kontynuuję zerową tolerancję, zapoczątkowaną przez Benedykta XVI. W ciągu pięciu lat nie podpisałem ani jednego aktu łaski - dodał Franciszek. Ujawnił, że od początku swego pontyfikatu otrzymał około 25 próśb o ułaskawienie.
Odnosząc się do sprawy biskupa Barroso Madrida, papież oświadczył, że kazał zbadać tę sprawę. - Naprawdę nie ma ewidentnych dowodów winy. Pytam, czy są oczywiste dowody winy, bym mógł zmienić stanowisko. W Iquique, kiedy zapytano mnie o Barrosa, powiedziałem: "w dniu, w którym otrzymam dowody, zabiorę głos. Popełniłem błąd, używając słowa "dowody", lepiej byłoby powiedzieć o "oczywistości winy". Wiem, że wiele ofiar nadużyć nie może mieć dowodów. Nie ma ich i nie może ich mieć albo, kiedy je ma, wstydzi się tego. Dramat osób wykorzystanych jest straszny - powiedział Franciszek.
- Zdarzyło mi się spotkać kobietę, która została wykorzystana czterdzieści lat temu. Mężatka z trojgiem dzieci, która nie przyjmowała komunii, ponieważ w ręce księdza widziała rękę sprawcy nadużyć - wspominał Franciszek.
Zapewnił, że słowo "dowód" w odniesieniu do chilijskiego biskupa było "niefortunne". "Sprawę Barrosa badałem raz i drugi, nie ma oczywistych dowodów winy, ażeby go skazać. A jeślibym skazał go bez nich czy bez moralnej pewności, to ja dopuściłbym się przestępstwa złego osądu" - podkreślił.
- Muszę prosić o przebaczenie. Wiele osób zraniło słowo "dowód". Powiadają: czy muszę szukać jakiegoś zaświadczenia? Proszę ich o przebaczenie, jeśli ich zraniłem, nie zdając sobie z tego sprawy, zrobiłem to niechcący. Bardzo mnie to boli - wyznał papież.
- Usłyszeć, jak papież mówi: dostarczcie mi list z dowodem, to policzek - dodał.
Zdaniem Franciszka jeśli oskarża się bez ewidentnych dowodów winy, "w zacietrzewieniu", to jest to "oszczerstwo". - Kiedy natomiast przyjdzie osoba, która dostarczy mi ewidentnych dowodów winy, pierwszy jej wysłucham - zapewnił.
Oświadczenie kardynała O'Malleya uznał za "bardzo słuszne", bo mowa jest w nim "ogólnie o bólu ofiar".
Papież poinformował, że powołana przez niego Komisja ds. Ochrony Nieletnich, której mandat wygasł niedawno po trzech latach, zostanie skompletowana na nowo. Jak wyjaśnił, pozostanie w niej część osób i będzie powołanych kilka nowych. W dotychczasowej komisji zasiadała m.in. była premier i była ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Hanna Suchocka.
W rozmowie z dziennikarzami Franciszek nawiązał do kwestii korupcji wśród polityków w Peru. Jak zauważył, korupcja występuje też "w niektórych krajach Europy".
- W Ameryce Łacińskiej jest wiele przypadków - dodał i przywołał swoje wcześniejsze słowa: "Grzesznicy tak, zepsuci nie". - Grzech nie wywołuje mojego strachu, ale zepsucie tak - powiedział papież.
- Człowiek zepsuty jest tak pewny siebie, że nie może zawrócić ze swej drogi, to jest zniszczenie osoby ludzkiej - oświadczył Franciszek. Ocenił, że także "w Kościele jest zepsucie, w historii Kościoła zawsze były takie przypadki".
Przywołał niedawny przykład skandalu w kościelnej sodalicji, czyli bractwie religijnym z Peru, którego założyciel Luis Figari został oskarżony o wykorzystywanie seksualne i manipulowanie sumieniami ludzi. Franciszek przypomniał, że sprawą tą zajmuje się Watykan, który wprowadził zarząd komisaryczny w tym ruchu religijnym.
Papież mówił także o ślubie, którego udzielił na pokładzie lecącego do Peru samolotu chilijskiej stewardesie i stewardowi, którzy mają dwoje dzieci.
- Jeden z was powiedział mi, że jestem szalony, że robię takie rzeczy - zażartował, zwracając się do dziennikarzy.
Franciszek wyjaśnił, że rozmawiając z parą na pokładzie, przekonał się, że jest przygotowana do małżeństwa, a po kursie przedmałżeńskim nie wzięła ślubu kościelnego z powodu trzęsienia ziemi przed kilkoma laty.
- Czemu nie zrobić dzisiaj tego, co można? Przełożenie tego na następny dzień mogłoby oznaczać czekanie 10 kolejnych lat - tłumaczył papież swą decyzję o udzieleniu ślubu w samolocie.
- Trzeba powiedzieć proboszczom, że papież porządnie ich przepytał, że wszystko odbyło się zgodnie z regułami - żartował Franciszek.
Zapytany, co sądzi o liberalizmie, papież odparł: "Musimy dobrze przestudiować przypadki liberalnej polityki. Niektóre kraje w Ameryce Łacińskiej zrealizowały politykę liberalną, która doprowadziła do większego ubóstwa".
- Generalnie rzecz biorąc polityka liberalna, która nie obejmuje całego narodu, jest selektywna i ciągnie w dół - ocenił.