Deputowani powitali gorącym aplauzem kończącego w czerwcu 87 lat Raula, gdy w środę rano (po południu w Polsce) wszedł do sali posiedzeń w ciemnym garniturze w towarzystwie Miguela Diaza-Canela, pierwszego wiceprezydenta i spodziewanego następcy Castro - wskazuje agencja Associated Press. Diaz-Canel, obecny "numer 2" kubańskiego reżimu, uśmiechnął się i przyłączył się do oklaskiwania prezydenta.

Reklama

Deputowani wyłonionego w wyborach z 11 marca Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej najpierw wybiorą spośród swego grona Radę Państwa, po czym jej przewodniczącego. Następca ustępującego Castro będzie wybierany w tajnym głosowaniu spośród kandydatów zaproponowanych przez komisję Zgromadzenia, w którym wszystkie 605 mandatów mają kandydaci Komunistycznej Partii Kuby.

Obserwatorzy zauważają, że wydarzenie to rozpocznie nowy etap w historii kraju - zakończy prawie 60 lat rządów Fidela i Raula Castro; Fidel rządził Kubą od 1959 r. do 2006 r. Raul Castro już zapowiedział, że 12 lat po tym, jak zastąpił swojego - zmarłego w listopadzie 2016 roku - brata Fidela, przekaże w czwartek władzę nowemu prezydentowi. Nowy szef państwa będzie pierwszą osobą od blisko 60 lat, która stanie na czele kraju i nie będzie nosiła nazwiska Castro - podkreślają obserwatorzy.

Powszechnie oczekuje się, że prezydentem zostanie 57-letni Diaz-Canel. Pierwszym wiceprzewodniczącym Rady Państwa został mianowany przez Raula Castro w 2013 roku. Diaz-Canel jest cywilem i przedstawicielem nowego pokolenia - urodził się rok po kubańskiej rewolucji z 1959 r. i nie otacza go tak wyrazista legenda jak braci Castro.

Przekazanie władzy było początkowo planowane na luty, jednak przesunięto je ze względu na - jak podawano - zniszczenia, jakie spowodował we wrześniu na Kubie huragan Irma. Część obserwatorów uważa jednak, że miało to na celu raczej zapewnienie stabilnego przejścia władzy w ręce nowego pokolenia.

Data wyboru nowego prezydenta, 19 kwietnia, jest historyczna ze względu na przypadającą w ten dzień 57. rocznicę odparcia inwazji w Zatoce Świń, której w 1961 roku dokonali kubańscy emigranci z pomocą amerykańskiej CIA. 19 kwietnia nazywany jest na Kubie dniem "pierwszej porażki jankeskiego imperializmu w Ameryce Łacińskiej".

Agencje zauważają, że nowego prezydenta czeka trudne zadanie - poza zdobyciem autorytetu będzie musiał zmierzyć się ze stagnacją gospodarczą i niszczejącą infrastrukturą, wrogą polityką administracji USA i powszechnym rozczarowaniem z centralnie planowanej gospodarki.

Reklama

Diaz-Canel, utrwalając osiągnięcia rewolucji, ma kontynuować rozpoczęte przez Raula Castro reformy kubańskiego modelu gospodarczego. Ustępujący prezydent pozwolił na tworzenie na Kubie małych prywatnych przedsiębiorstw i otworzył kraj na inwestycje z zagranicy, zachowując "dorobek socjalizmu" w gospodarce, która wciąż w 80 proc. kontrolowana jest przez państwo.

Jednocześnie do przekazania władzy następnemu pokoleniu dochodzi na Kubie w czasie, gdy maleje pomoc od jej socjalistycznej sojuszniczki Wenezueli oraz gdy doszło do zaostrzenia amerykańskiego embarga. Pod koniec marca kubański rząd przyznał, że we wdrażaniu zmian gospodarczych popełniono błędy, a obecnie wszystkie reformy są analizowane.

Raul Castro nie zrezygnuje ze wszystkich sprawowanych funkcji, ponieważ pozostanie sekretarzem generalnym wszechwładnej partii komunistycznej do jej kongresu zaplanowanego na 2021 rok; będzie miał wówczas 90 lat. Sekretarz generalny stoi na czele liczącego 17 członków Biura Politycznego i szerszego Komitetu Centralnego.