Sankcje byłyby skierowane przeciwko firmom uczestniczącym w realizacji tej inwestycji oraz ewentualnie przeciwko finansującym ją bankom. Obecni i byli przedstawiciele władz USA twierdzą, że dyskutuje się o takich sankcjach i ich uruchomienie byłoby kwestią tygodni, ale dodają, że żadna taka akcja rychło nie nastąpi - zaznaczyła gazeta.
Nie wyjaśniła jednak bliżej, kim są jej rządowi informatorzy.
W sierpniu ubiegłego roku, w reakcji na doniesienia o ingerencji Rosji w amerykańskie wybory, Kongres USA upoważnił prezydenta Donalda Trumpa do nałożenia sankcji na firmy i osoby fizyczne związane z budową gazociągu. Zdaniem kilku rozmówców "WSJ", można by było z tego skorzystać przy próbie zablokowania dalszej realizacji Nord Stream 2.
Jeden z przedstawicieli amerykańskiej administracji powiedział "WSJ", że ustalanie konkretnych przedsięwzięć karnych, w czym uczestniczą obok Białego Domu także Departament Stanu oraz ministerstwa handlu i energetyki, zbliża się do końca. Jedyną kwestią, której jeszcze nie rozstrzygnięto, jest to, czy sankcje mają dotyczyć tylko firm budujących gazociąg, czy również banków i innych instytucji zaangażowanych w jego finansowanie - wyjaśnił. Dodał, że przed ogłoszeniem sankcji Waszyngton wysłałby Unii Europejskiej stosowne ostrzeżenie.
Według zaznajomionego z kulisami negocjacji europejskiego biznesmena branży energetycznej, którego cytuje "WSJ", przedstawiciele konsorcjum budującego Nord Stream 2 oświadczyli szefowi Biura Zasobów Energetycznych Departamentu Stanu Johnowi McCarrickowi, że pięć europejskich spółek oraz Gazprom wydały już na tę inwestycję 5,5 mld euro i nie zostanie ona wstrzymana nawet gdyby USA wprowadziły swe sankcje.