Wprowadzenie nowych przepisów (tzw. pakietu mobilności), które mają objąć przewoźników drogowych regulacjami w sprawie delegowania pracowników, zaproponowała Komisja Europejska. Są one niekorzystne dla firm z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, która ma jedną z największych flot transportowych w Unii Europejskiej. Według przeciwników tych propozycji są one protekcjonistyczne, bo wypychają te przedsiębiorstwa z rynków krajów Europy Zachodniej.

Reklama

W czwartek w komisji transportu PE głosowano nad projektami sprawozdań do projektu nowych przepisów. Te sprawozdania miały być podstawą do dalszych prac nad ostatecznym kształtem nowych przepisów.

Odrzucone zostało najważniejsze sprawozdanie europosłanki Merji Kyllonen, oparte na zapisach przyjętych w grudniu 2018 r. w mandacie Rady UE.

- Posłowie komisji transportu Parlamentu Europejskiego sprzeciwili się podziałowi Europy na Wschód i Zachód – powiedział europoseł Kosma Złotowski (PiS), komentując wynik czwartkowego głosowania w tej komisji w sprawie przewoźników drogowych. - Bardzo dobrze się stało. Od samego początku mówiliśmy, że cały pakiet mobilności powinien być odsunięty na następną kadencję. Jest i będzie przez najbliższy czas tak, jak było, jeśli chodzi o prawa przewoźników. To dobrze dla Europy Wschodniej, to dobrze dla Polski.

Propozycja Rady UE zakłada wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych (z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa). W drodze do kraju docelowego i powrotnej dozwolony byłby dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu, również niepodlegający przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek mógłby zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, w którym mieści się siedziba firmy. Inna opcja to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej.

W przypadku innych operacji, przede wszystkim transportu między krajami przez przewoźnika z kraju trzeciego (tzw. cross-trade), zasady delegowania i płacy minimalnej miałyby zastosowanie od pierwszego dnia. Ten zapis byłby szczególnie niekorzystny dla przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskich.

Przyjęto natomiast sprawozdanie europosła Ismaila Ertuga. Dotyczy ono kabotażu, czyli przewozu ładunków w kraju, w którym przewoźnik nie ma swojej siedziby. Ertug zaproponował ograniczenie okres kabotażu do trzech dni, po którym ma następować 60-godzinny tzw. okres cooling-off (zamrożenia działalności). Dodatkowo postulowany jest obowiązek powrotu samochodu do bazy raz na cztery tygodnie. Podobny pomysł pojawił się podczas negocjacji w Radzie, ale wówczas upadł.

Reklama

Rada UE przyjęła w grudniu mandat zakładający utrzymanie obecnych zasad, dopuszczających po zakończeniu operacji w transporcie międzynarodowym wykonanie trzech przewozów kabotażowych w ciągu siedmiu dni. Aby zapobiec systematycznemu kabotażowi, wprowadzony miałby być 5-dniowy okres cooling-off, zanim dalsze operacje kabotażowe będą mogły być przeprowadzone w tym samym kraju i tym samym pojazdem.