Associated Press pisze o spontanicznym, improwizowanym akcie wspólnoty Paryżan i odwiedzających stolicę Francji turystów, którzy w poniedziałek zebrali się, by modlić się za Notre Dame, gdy ogień szybko rozprzestrzeniał się na dachu katedry.
Przed gotyckim kościołem św. Juliana Biednego w Paryżu, na lewym brzegu Sekwany, kilkaset osób uklękło na modlitwie w środku jeszcze większej grupy. Zebrani śpiewali pieśni, głównie a capella, choć w pewnym momencie wiernym zaczęły wtórować skrzypce. Początkowo rzymskokatolicki kościół Saint-Julien-des-Pauvres obecnie jest użytkowany przez Kościół melchicki - jeden z katolickich Kościołów wschodnich.
"Katedra to coś więcej niż mury. To symbol katolickiej Francji" - mówił AP 18-letni mieszkaniec Paryża Gaetane Schlienger, który próbował wspiąć się na drzewo w pobliżu miejsca czuwania. "Ale mam wielu przyjaciół, którzy nie są katolikami, i na nich to, co się stało z katedrą, zrobiło wielkie wrażenie" - dodał.
Młody mężczyzna powiedział, że przychodzi do Notre Dame prawie co tydzień, ponieważ, gdy człowiek się w nią wpatruje, czuje się "bezpiecznie i spokojnie".
Pożar katedry, który zabarwił paryskie niebo na żółty i pomarańczowy kolor, przyciągnął również Quentina Salardaine'a, 25-letniego lekarza z Paryża. - Myślę, że ten budynek symbolizuje Paryż, niezależnie od tego, czy jesteś katolikiem, czy nie. Ja nie jestem - powiedział. - Jestem tu tylko dlatego, że nie mogłem zostać u siebie w domu, wiedząc, co się dzieje oraz, że zbierają się ludzie i śpiewają pieśni religijne.
Agencja AP zwraca uwagę, że gdzie indziej w Paryżu, "setki, a potem tysiące ludzi z niedowierzaniem i przerażeniem ustawiało się wzdłuż brzegu Sekwany wokół małej wyspy (Ile-de-la-Cite), na której stoi Notre Dame".