Na filmie widać Osamę ubranego w biały kapelusz, białą koszulę i żółty sweter. Dokładnie ten sam zestaw miał na sobie na nagraniu z 29 październia 2004 roku. Wtedy jednak sweter był rozpięty, a w ostatnim wideo - zapięty do połowy. Tło i wyposażenie "studia", gdzie kręcono film, wydają się takie same. "Nawet kąt nachylenia kamery wydaje się być identyczny" - czytamy w blogu Neala Krawetza.



"Gdyby nałożyć nagranie z 2007 roku na wideo z 2004, twarz Osamy nie zmieniła się ani na jotę z tą różnicą, że jego broda jest ciemniejsza. W programie do obróbki wideo wzmocniono kontrast. Przez to wokół jego oczu pojawiły się ciemne kręgi, nadające mu poważniejszego wyglądu" - pisze ekspert. Jak sam jednak twierdzi, najważniejsze są jednak cięcia i sposób wyedytowania materiału.



Mniej więcej po półtorej minuty obraz jest nagle ucięty. Bin Laden spuszcza wzrok z obiektywu na ziemię w mniej niż 1/25 sekundy. W sumie, pisze Krawetz, jest sześć takich cięć. Samego "ruszającego się" bin Ladena pokazano dwa razy. Pierwszy segment trwa niespełna dwie minuty, ucina się i przez kolejne dziesięć głos dołożono do nieruchomego zdjęcia. Drugi segment to półtorej minuty w środku nagrania. W sumie "na 26 minut nagrania pokazano jedynie 4 minuty wideo z bin Ladenem" - tłumaczy Krawetz.

Równie dziwnie wygląda sprawa ścieżki dźwiękowej. Wedle Krawetza, najbardziej aktualne informacje w nagraniu, jak odwołanie się do ostatnich wydarzeń w świecie, towarzyszą nieruchomemu zdjęciu. Nie ma ani sekundy nagrania z bin Ladenem, gdzie faktycznie mówiłby coś nowego. Samo audio to zbiór kilkudziesięciu pociętych fragmentów, "których ilość sprawia wrażenie, że ktoś pociął i posklejał pojedyncze słowa Osamy" - pisze Krawetz i dodaje: "Nie mogę wykluczyć, że jego głos został <wyprodukowany> przy pomocy cyfrowego imitatora".



Krawetz tłumaczy, że autorzy (kimkolwiek są) wykorzystali 3,5 minuty starego nagrania i zmontowali je przy użyciu jednej nieruchomej klatki wideo z fragmentami nowego dźwięku. Pozostaje pytanie, czy głos na taśmie to głos Osamy. Tu jednak ekspert bezradnie rozkłada ręce.



"Nie jestem ekspertem od audio, nie znam arabskiego i nie jestem w stanie stwierdzić, czy są modyfikacje w akcencie. Zastanawia mnie jedynie ogromna ilość pociętych i posklejanych fragmentów, które wykorzystano. Czy więc Osama żyje? Ja dowodu żadnego nie widziałem, przynajmniej od trzech lat" - pisze Neal Krawetz i dodaje: "Bin Laden zawsze będzie żywy, zupełnie jak Elvis".

I coś na deser. Fragment wideo, jakie wypuszczono 11 września z wyznaniami jednego z terrorystów, którzy wbili się w wieże WTC. Ciężko bać się terrorystów, którzy nagrywają prowadzącego, któremu po nosie chodzi... mucha.