Wszystkie dotychczasowe wybory burmistrza Goerlitz mijały w RFN bez najmniejszego echa. Miasto ma 57 tys. mieszkańców i leży na dalekim wschodzie republiki - słowem, jest zbyt egzotyczne dla większości obywateli, żeby się nim interesować. W lokalnej polityce lepiej zorientowani są mieszkańcy leżącego po drugiej stronie Nysy Łużyckiej Zgorzelca, niż oddalonego trzy godziny jazdy samochodem Berlina.

Reklama

Tym razem jest jednak inaczej. Polityk narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec po raz pierwszy może objąć urząd burmistrza pokonując sprzymierzone przeciwko niemu pozostałe partie. W pierwszej turze 36-letni Sebastian Wippel - deputowany do saksońskiego landtagu, a wcześniej zawodowy żołnierz i policjant - zdobył 36,4 proc. głosów. Jego rywal z CDU, muzyk lokalnego teatru, Octavian Ursu - 30,3 proc. Na kandydatkę Zielonych Franziskę Schubert głosowało 27,9 proc. mieszkańców miasta.

Dla przewodniczącego AfD Alexandra Gaulanda Goerlitz jest przyczółkiem, który warto zdobyć przed zaplanowanymi na wrzesień wyborami do parlamentu krajowego Saksonii. - Byłoby to zwycięstwo etapowe w rozgrywce o to, jaka partia będzie ugrupowaniem "państwowym" w Saksonii - mówi polityk.

Od zjednoczenia Niemiec to właśnie CDU nosi miano "Staatspartei" wschodnioniemieckiego landu szczycącego się - podobnie jak Bawaria - historyczną odrębnością i rywalizacją z Prusami. To właśnie z szeregów chadeków wywodzili się wszyscy dotychczasowi premierzy kraju związkowego, łącznie z urzędującym Michaelem Kretschemerem, który zresztą urodził się w Goerlitz.

Wippel przyznaje, że nie chciał zostawać politykiem. Jego marzeniem było wojsko. Kiedy jednak coraz częściej słyszał, że bezpieczeństwa Niemiec trzeba bronić w Afganistanie, a pod względem poziomu przestępczości Goerlitz zaczęło doganiać Berlin, zdecydował się na służbę w policji. Tam jednak z kolei usłyszał, że od rozwiązywania problemów są politycy. Więc został politykiem. Najpierw liberalnej FDP, a od 2013 roku AfD, która powstała na fali sprzeciwu wobec polityki RFN podczas kryzysu strefy euro i na początku była partią nobliwych profesorów ekonomii przyciągającą rozczarowanych wyborców CDU/CSU i FDP.

Uśmiechający się z plakatów wyborczych rozwieszonych na latarniach w Goerlitz Wippel przyrzeka przede wszystkim poprawę bezpieczeństwa. Przekonuje, że wraz z otwarciem granic zaczęły się dodatkowe problemy miasta. - Polacy nie są problemem - zastrzega w jednym z wywiadów. - Chodzi o podróżujących samotnie młodych mężczyzn - to aluzja wobec migrantów.

- Jestem tu po to, żeby jako policjant dbać o porządek i prawo - oświadcza ojciec trójki dzieci w wideo wyborczym, gdzie trzymając kciuki na pasku stylizuje się na Steve’a McQueena Dzikiego Wschodu. Oprócz tego obiecuje podłączenie Goerlitz do linii kolejowej Drezno-Wrocław-Kraków i zahamowanie exodusu mieszkańców. Miasto jest symbolem negatywnych konsekwencji niemieckiego zjednoczenia w 1990 roku, kiedy na Zachód wyjechała jedna czwarta populacji.

Reklama

Kampania rywalizującego z Wippelem Octaviana Ursu sprawia wrażenie, jakby CDU pogodziło się z przegraną. W jego wyborczym wideo widać obrazki miasta zmieniające się przy muzycznym tle.

- Gdyby wygrał kandydat AfD byłoby źle - mówi pochodzący z Rumunii Ursu, przyznając, że zamknięci w sobie Sasi nigdy tak naprawdę nie zaakceptowali go jako "swojego". Upór i zaciętość mieszkańców Saksonii są niemal przysłowiowe: brytyjski autor powieści szpiegowskich John le Carre chcąc podkreślić te cechy jednego ze swoich bohaterów pisał: "To nie jest Niemiec, to Saksończyk".

Sprzymierzone przeciwko AfD partie CDU, Lewica i Zieloni ostrzegają poza tym, że wybór Wippela będzie oznaczał koniec "europejskiego miasta" jakim jest Zgorzelec i Goerlitz. Udało im się też zdobyć poparcie znanego niemieckiego aktora Daniela Bruehla ("Good bye, Lenin"). Nota bene, Goerlitz ma dobrą markę w branży filmowej - kręcono tu m.in. takie superprodukcje jak "Lektor" czy "Bękarty wojny". Nic dziwnego - znakomicie zachowane miasto pełne secesyjnych kamienic i z dużą liczbą pustostanów doskonale nadaje się jako lokalizacja filmowa.

Nie generuje to jednak takich zysków, żeby przekonać mieszkających tu ludzi do zachowania status quo. - CDU jest tutaj u władzy od 30 lat i uważa, że nie musi nic robić. AfD daje szansę na zmianę - mówi PAP działacz polonijny i dziennikarz z Goerlitz Mariusz Klonowski. Zastrzega, że nie idealizuje Alternatywy. Przyznaje jednak, że paradoksalnie, to partia, która jest przez media głównego nurtu etykietowana jako ksenofobiczna i rasistowska, odkryła Polaków mieszkających w Niemczech jako wyborców i zabiega o ich głosy. 4 tys. polskich imigrantów mieszkających w przygranicznym mieście mogą okazać się języczkiem u wagi trwającego głosowania.

Z Goerlitz Artur Ciechanowicz