O odrzuceniu odwołania Sarkozy'ego poinformowali w środę jego prawnicy. Według źródeł AFP były prezydent powinien stawić się w sądzie w ciągu najbliższych miesięcy.
Zgodnie z francuskim prawem podejrzanemu oficjalnie nie stawia się zarzutów kryminalnych, jeśli sprawa nie zostanie skierowana do sądu.
Byłemu prezydentowi zarzuca się, że usiłował nielegalnie otrzymać tajne informacje od sędziego Gilberta Aziberta, gdy był on sędzią sądu kasacyjnego; Sarkozy komunikował się w tej sprawie ze swym adwokatem i przyjacielem Thierrym Herzogiem za pomocą tajnego telefonu, pod fałszywą tożsamością, jako Paul Bismuth.
Herzog i Sarkozy rozmawiali o "możliwości skorzystania z faktu, że w sądzie kasacyjnym był sędzia, który był im przychylny", zidentyfikowany później jako Azibert - pisał "Le Monde". W zamian za tę przychylność Azibert miał liczyć na to, że otrzyma stanowisko w Monako.
Sprawa wyszła na jaw, gdy śledczy wykorzystali podsłuchy telefoniczne, by sprawdzić oskarżenia dotyczące finansowania prezydenckiej kampanii Sarkozy'ego przez byłego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Prawnicy Sarkozy'ego wskazywali, że śledczy przekroczyli uprawnienia, podsłuchując rozmowy ich klienta między wrześniem 2013 i marcem 2014 roku.
Za handel wpływami we Francji grozi do pięciu lat więzienia i kara w wysokości 500 tys. euro. Sarkozy konsekwentnie odpiera jednak zarzuty o popełnienie przestępstw.Gdyby Sarkozy stanął przed sądem, byłby się drugim prezydentem Francji na ławie oskarżonych po Jacques'u Chiracu, który sprawował rządy w latach 1995-2007 i został skazany w 2011 r. na dwa lata więzienia w zawieszeniu, gdy uznano go za winnego defraudacji środków publicznych.
Sarkozy został pokonany przez socjalistę Francois Hollande'a, gdy w 2012 r. ubiegał się o drugą kadencję. Od tego czasu wobec niego prowadzonych było szereg dochodzeń w sprawie domniemanej korupcji, oszustw, handlu wpływami i nieprawidłowości w finansowaniu kampanii.