W komentarzu redakcyjnym nowojorski dziennik podkreśla, że w piątek amerykański prezydent odwołał atak na Iran, ale w poniedziałek nałożył kolejne sankcje na ten kraj i zaostrzył retorykę.
"Trump nazwał sankcje surowymi, jednak są one słabsze niż poprzednie restrykcje nałożone przez USA na irańską ropę i Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Celem nowych sankcji jest odebranie źródeł finansowania najwyższemu (duchowo-politycznemu) przywódcy (Iranu) ajatollahowi Alemu Chameneiowi i jego zespołowi" - czytamy.
Według "WSJ" prawdopodobnie chodzi o to, by wywrzeć na polityka silniejszą presję, "jednak nie jest jasne, w jakim stopniu on sam jest zależny od zewnętrznych źródeł finansowania". "To do Chameneia należy ostateczna decyzja na temat ewentualnej renegocjacji porozumienia nuklearnego z 2015 roku, a Trump stara się go nakłonić do rozmów. Nawet jeśli sankcje miałyby nie mieć wielkiego znaczenia, ważna jest symbolika wskazania na ajatollaha jako odpowiedzialnego" za poczynania Iranu - uważa redakcja nowojorskiej gazety.
Dziennik przypomina, że amerykańska administracja również przeprowadziła cyberataki na irańskie sieci komputerowe oraz wysłała do sojuszników na Bliskim Wschodzie swoich przedstawicieli - sekretarza stanu Mike'a Pompeo oraz doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. Miało to pokazać determinację Waszyngtonu oraz przekonać Teheran, że kampania "maksymalnej presji" będzie kontynuowana - czytamy.
"Pytanie, jak Iran to wszystko odbierze. Jak się wydaje, Trump uważa, że irańscy przywódcy znajdują się pod silną polityczną i ekonomiczną presją w kraju i mogą poszukiwać wyjścia z sytuacji poprzez zgodę na negocjacje (z USA). Ale będzie musiał odpowiedzieć, jeśli Iran zdecyduje się jednak na eskalację przemocy wobec USA, licząc, że Trump nie chce się wdawać w działania wojenne, gdy szykuje się do walki o reelekcję" - zauważa redakcja "WSJ".
Zdaniem gazety "teraz jest dobry moment, by Europa opowiedziała się po którejś ze stron i dołączyła do amerykańskiej kampanii wywierania presji" na Iran. "Nieśmiałość Europy daje nadzieję przywódcom w Teheranie, że mogą przeczekać Trumpa, licząc, że w 2020 roku przegra" on w wyborach walkę o drugą kadencję - zauważa dziennik.
"To samo dotyczy wielu kandydatów do wyborów prezydenckich z ramienia Demokratów, którzy powtarzają, że wrócą do umowy nuklearnej z 2015 r. bez stawiania warunków. To także daje ajatollahowi argument, by myślał, że Trumpa przeczeka. Demokraci mogą słusznie krytykować Trumpa za nieprzewidywalność czy nawet nieobliczalność, ale nie za to, że nie ma racji w kwestii postawy Iranu" - podsumowuje "WSJ".