"Stanowisko niemieckiego rządu jest uzasadnione z punktu widzenia prawa międzynarodowego, ale w żadnym razie nie obligatoryjne" - piszą prawnicy Bundestagu w ekspertyzie, o której sporządzenie zwrócili się posłowie partii Lewica i do której dotarła agencja dpa.
W kwietniu grecki parlament zobowiązał swój rząd do podjęcia działań dyplomatycznych i prawnych zmierzających do uzyskania od RFN reparacji za zniszczenia i zbrodnie wojenne z okresu II wojny światowej. Według komisji ekspertów w grę wchodzi co najmniej 290 mld euro.
Również Polska uważa, że należą jej się reparacje od RFN. Według przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. reparacji Arkadiusza Mularczyka (PiS) odszkodowanie od Niemiec dla Polski za drugą wojnę światową mogłoby wynieść ok. 850 mld USD.
Dla Niemiec sprawa reparacji wojennych jest zamknięta. Na mocy porozumienia z 1960 roku władze ówczesnej RFN wypłaciły Grecji tytułem zadośćuczynienia 115 mln marek zachodnioniemieckich. Porozumienie zawiera klauzulę, że wszystkie roszczenia odszkodowawcze uznaje się za zaspokojone. Zdaniem Berlina wszystkie roszczenia reparacyjne zostały ostatecznie zamknięte traktatem 2+4 z 1990 roku, zawartym między RFN i NRD a mocarstwami okupacyjnymi. Traktat ten otworzył drogę do zjednoczenia Niemiec.
Zdaniem ekspertów kwestią odszkodowań dla Grecji powinien zająć się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze i wydać wiążące orzeczenie. Do tego potrzebna jest jednak zgoda niemieckiego rządu, ponieważ przedmiotem sporu są wydarzenia starsze niż 70 lat. W czerwcu wiceszef niemieckiego MSZ Niels Annen wykluczył taką możliwość.
Tymczasem w sprawie Polski eksperci Bundestagu uznają, że rezygnacja przez PRL z reparacji w 1953 i 1970 roku jest nadal "prawnie wiążąca". Warszawa uznaje jednak, że był to krok wymuszony przez ZSRR, a tym samym pozbawiony mocy prawnej.