Polska nie otrzymała od Niemiec odpowiedniej rekompensaty za okrucieństwa drugiej wojny światowej. Straciliśmy sześć milionów ludzi - dużo więcej niż inne kraje, które dostały wysokie reparacje. To nie jest sprawiedliwe. Nie może tak zostać - powiedział Morawiecki tytułom grupy wydawniczej, w której skład wchodzi m.in. największy regionalny dziennik RFN "Westdeutsche Allgemeine Zeitung" oraz gazeta "Berliner Morgenpost".
Polski premier nie podał sumy, której Polska oczekiwałaby od Niemiec. Jest to badane przez parlamentarną komisję, która będzie pracować jeszcze kilka miesięcy. Jest dużo do przeanalizowania. Niemcy starli z powierzchni ziemi ponad tysiąc polskich wsi - oświadczył szef rządu RP.
Pytany o umowę, zgodnie z którą Warszawa w 1953 roku zrezygnowała z odszkodowań, odrzekł, że Polska jej nie uznaje. Był to układ między Polską a NRD, którego nie uznajemy. Oba kraje były wówczas częścią bloku sowieckiego - uzasadnił.
"Westdeutsche Allgemeine Zeitung" przypomina, że w stosunku do całkowitej liczby ludności Polska poniosła najwyższe straty w drugiej wojnie światowej. Również zniszczenia materialne były bardzo duże. Warszawa została zrównana z ziemią - pisze "WAZ" i nadmienia, że wstępne ustalenia sejmowego zespołu zajmującego się szacowaniem strat opiewały na 850 mld euro.
"Nie powiedziałbym, że Niemcy są pasożytem..."
Wśród tematów podjętych w rozmowie była też kwestia wydatków na obronność. Premier zaapelował do Berlina o szybsze zwiększanie nakładów na ten cel. Przypomniał, że państwa NATO zobowiązały się w 2014 roku, że w ciągu 10 lat będą przeznaczać na obronność kwoty w wysokości co najmniej 2 proc. PKB. Wszyscy powinni się tego trzymać - podkreślił szef rządu RP.
Polska już teraz inwestuje więcej niż 2 proc. W Niemczech jest to 1,2 proc. Jeśli dobrze rozumiem rząd federalny, w ciągu pięciu lat ma to być 1,4 proc. do 1,5 proc. Wciąż nie jest to 2 proc. NATO jest najbardziej skutecznym sojuszem w historii wojskowości. Nie powiedziałbym, że Niemcy są pasożytem, ale ich nakłady nie odpowiadają zobowiązaniom. Niemcy powinny szybciej zwiększać wydatki na obronę - ocenił Morawiecki.
Opowiedział się też za rozmieszczeniem większej liczby żołnierzy USA w Polsce, ale bez osłabiania obecności USA w Niemczech. Zasadniczo uważam za pożądane wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Ale jednocześnie jestem też za tym, by zostawić w Niemczech tak wielu amerykańskich żołnierzy, jak to możliwe. To nie jest kwestia "albo-albo". Potrzebujemy bazy NATO w Ramstein i potrzebujemy nowej stałej bazy NATO w Polsce - oznajmił szef rządu.
9 sierpnia ambasador Stanów Zjednoczonych w RFN Richard Grenell ponownie ostrzegł Berlin, że Waszyngton wycofa część żołnierzy znad Renu i przeniesie ich do Polski. To konsekwencja zbyt niskich - w ocenie władz USA - wydatków Niemiec na obronność.
Doradzałbym trzeźwą ocenę. Nikt poważnie nie rozważa zdecydowanego zmniejszenia amerykańskiej obecności. Przeciwnie: kiedy Niemcy zwiększą swoje wydatki na obronność, ich rola w NATO wzrośnie. Polska systematycznie zwiększała wydatki obronne i liczba amerykańskich żołnierzy na polskim terytorium w ostatnich pięciu latach wzrosła z 500 do 5 tys. - przekonywał polski premier.
Oznajmił też, że Polska nie weźmie udziału w misji wojskowej pod wodzą USA, której celem jest ochrona żeglugi w Zatoce Perskiej. Nasze stanowisko zostało tutaj nadinterpretowane. Prowadziliśmy rozmowy, ale w żadnym wypadku nie zgodziliśmy się na udział naszych wojsk, czy w jakikolwiek inny sposób, w misji USA w Zatoce Perskiej. Do tego nie dojdzie. Wnosimy nasz wkład poprzez zwalczanie terroryzmu w Iraku i Afganistanie - stwierdził Morawiecki, deklarując też poparcie dla ewentualnej europejskiej misji w Zatoce Perskiej. Bardzo to popieram. Europejscy partnerzy powinni porozumieć się w sprawie koalicji chętnych. Wówczas podjęlibyśmy decyzję o formie naszego wsparcia. Polska jest tak samo za Ameryką, jak jest za Europą. Z takim podejściem jesteśmy wyjątkowi w Europie - zaznaczył Morawiecki.
"Polska reformuje swój system wymiaru sprawiedliwości"
Odpowiadając na pytanie o zarzuty Komisji Europejskiej w sprawie praworządności i ewentualne konsekwencje w postaci kar, czy pozbawienia prawa głosu w Radzie UE szef rządu stwierdził, że Warszawa się tego nie obawia. Możemy wyjaśnić, co robimy. Polska reformuje swój system wymiaru sprawiedliwości. Jeden powód jest historyczny: chcemy wymienić sędziów i prokuratorów z czasów komunistycznych. Niemcy zrobiły to zaraz po przełomie. Drugi powód dotyczy teraźniejszości: nasz system wymiaru sprawiedliwości ma stać się skuteczniejszy - tłumaczył premier.
Odpierając zarzut, że rząd RP chce kontrolować sędziów i znieść trójpodział władzy Morawiecki oświadczył, że jest to nieprawda i oskarżenia te nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Zwrócił też uwagę, że wymiar sprawiedliwości w Polsce jest znacznie mniej upolityczniony niż w Niemczech. Widać to na przykładzie wyboru sędziów. Nasz system wymiaru sprawiedliwości jest po prostu zbutwiały. Chcemy to zmienić - powiedział premier, zwracając uwagę, że działania te cieszą się dużym poparciem społecznym. Podkreślił jednocześnie, że Polska jest proeuropejskim krajem i nie wyobraża sobie, żeby mogła wystąpić z UE. Wyraził tez przekonanie, że znajdzie wspólny mianownik w wielu sprawach z przyszłą szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
To bardzo obiecujące, że chce ona koncentrować się na gospodarce, konkurencyjności, migracjach i klimacie (...). Chodzi mi o to, żeby kraje członkowskie były traktowane sprawiedliwie. Polska została zmuszona przez Związek Sowiecki, by oprzeć zaopatrzenie w energię o węgiel. Podejmujemy ogromne wysiłki, by odwrócić ten rozwój. Potrzebujemy jednak wsparcia finansowego. Rozmawiałem już o tym z Ursulą - poinformował Morawiecki.
Zastrzegł jednocześnie, że nasz kraj na razie nie zamierza przystępować do strefy euro.
Jak powiedział, badania naukowe pokazują, że są kraje - takie jak Niemcy, czy Holandia - które skorzystały na przyjęciu euro. Innym krajom członkowskim euro przyniosło raczej szkody. Zwrócił uwagę, że Polska po komunizmie jest w zupełnie innym stadium rozwoju niż Niemcy. "Dla Polski niezależna waluta jest ważnym instrumentem w czasach kryzysu" - wykazywał.
Premier oświadczył, że może sobie wyobrazić, iż w dalszej przyszłości Polska przystąpi do strefy euro. Warunkiem byłoby jednak zbliżenie się poziomów rozwoju gospodarczego. Zarobki w Polsce musiałyby wynosić co najmniej 80 proc. albo 90 proc. płac niemieckich. Jak długo tak nie będzie, taki krok byłby bardzo ryzykowny. Pokazuje to doświadczenie innych państw. Moi przyjaciele z Włoch żałują, że przyjęli euro - powiedział Morawiecki.