Władze nie spodziewały się tak masowego wyjścia mieszkańców Moskwy na ulice, ponieważ zakładały, że przestraszą się oni gróźb i liczyli na niską frekwencję ze względu na sezon urlopowy - ocenia Makarkin, cytowany przez "Wiedomosti". Ekspert zwraca uwagę, że władze w każdym proteście odbywającym się bez ich zgody widzą prototyp ukraińskiego Majdanu.

Reklama

Reakcja władz na sobotnią demonstrację to środek prewencyjny, który miał pokazać, że tolerancja dla scenariuszy "w stylu Majdanu" jest zerowa - zwraca uwagę politolog Jewgienij Minczenko.

Buntem moskwian rozpoczęły się przygotowania do 2024 roku, kiedy zgodnie z konstytucją powinna nastąpić zmiana na stanowisku szefa państwa - podkreśla Kiriłł Martynow z "Nowej Gaziety". Dodaje, że niedopuszczenie opozycyjnych kandydatów do wyborów w Moskwie poskutkowało "nową polityczną mobilizacją", a działania funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa wobec uczestników akcji zjednoczyły opozycję i "w pełni pozbawiły sensu wrześniowe wybory".

"Ze zwykłych wyborów miejskich władze stworzyły sobie problem na stopniu federalnym" - podkreśla publicysta niezależnej gazety. Według Martynowa jedno jest pewne: po tym, co działo się w sobotę, przedstawiciele władz już przegrali kampanię przed wrześniowymi wyborami, "bez względu na to, co zostanie napisane w protokołach".

Szef komisji ds. praw wyborczych Rady Praw Człowieka przy prezydencie Ilja Szabliński powiedział dziennikowi "Kommiersant", że po sobotnich wydarzeniach dla wielu osób takie wiece "staną się normą", ponieważ "władze nie pozostawiają im wyboru". W związku z tym władze powinny zrewidować swój stosunek do udzielania zezwoleń na masowe protesty - wskazał. Brutalność, chęć przestraszenia i ukarania - tak Szabliński ocenił działania policji wobec protestujących. "To w żaden sposób nie było związane z zagwarantowaniem bezpieczeństwa ani obywateli, ani organów władzy" - dodał.

Władze pokazały, że nie odstępują od swojej podstawowej zasady: jakakolwiek nieusankcjonowana akcja powinna być rozpędzona - powiedziała gazecie "RBK" politolog Tatiana Stanowaja. Ekspertka zwróciła uwagę, że w przypadku sobotnich wydarzeń pojawił się nowy element, tj. naciski na media. W ten sposób odniosła się do przeszukań w redakcji niezależnej telewizji Dożd, która relacjonowała sobotni protest.

"Nie patrząc na to, że działania opozycji są nielegalne, odnotowano znaczną liczbę przypadków nieuzasadnionego użycia siły przez funkcjonariuszy, szczególnie wobec dziennikarzy" - zwrócił uwagę politolog Dmitrij Fetisow na łamach "RBK". Zdaniem eksperta Michaiła Winogradowa "władze nie są w stanie przekonać nikogo oprócz siebie, dlaczego +pozasystemowa+ opozycja nie może być dopuszczona do polityki. Władze także są rozdarte między koniecznością niezauważania protestu i chęcią znalezienia najbardziej absurdalnych wersji - od planów Departamentu Stanu USA po sprowadzenia wszystkich przyczyn do walki wewnątrz elit".

Winogradow, cytowany przez "Kommiersanta", ocenił, że masowe akcje protestu nie są jeszcze prawdziwym instrumentem politycznej walki w Rosji. "Maksimum tego, co można osiągnąć poprzez protesty, to w niektórych przypadkach stworzenie wrażenia utraty przez władze inicjatywy i kontroli nad sytuacją" - podkreślił.