Historię chłopca opisał w poniedziałek popierający opozycyjną Partię Pracy tabloid "Daily Mirror". Według gazety Jack trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc i najpierw został położony do łóżka, ale później musiał je zwolnić i leżał na podłodze na rozłożonych przez jego matkę poduszkach.
O tę sprawę zapytał prowadzącego kampanię wyborczą Johnsona reporter stacji ITV, podsuwając mu przed oczy swój telefon ze zdjęciem chłopca, którego premier nie widział. Szef rządu omijał wzrokiem telefon i unikał mówienia o tej konkretnej sprawie, w zamian powtarzając zapowiedzi inwestycji w publiczną służbę zdrowia HNS, aż w końcu wziął telefon i schował go do własnej kieszeni.
Po dłuższej chwili oddał telefon, zaś odnosząc się do historii Jacka powiedział: To straszne, straszne zdjęcie i oczywiście przepraszam rodzinę i wszystkich, którzy mają złe doświadczenia z NHS, ale to, co robimy, jest wspieraniem NHS. Ogólnie sądzę, że pacjenci mają znacznie, znacznie lepsze doświadczenia niż to biedne dziecko.
Nie zmieniło to jednak fatalnego wrażenia, jakie wywołał premier unikając trudnego dla niego tematu. Oczywiście od razu sprawę podchwyciła opozycja, mówiąc, iż ta historia świadczy o kompletnym braku empatii Johnsona i o kryzysie w służbie zdrowia.
Sytuację próbował później ratować minister zdrowia Matt Hancock, który pojechał z niezapowiedzianą wizytą do szpitala, by wyjaśnić ten przypadek, niemniej sprawa może się odbić na wynikach czwartkowych wyborów do Izby Gmin.
Rządząca Partia Konserwatywna ma w sondażach przewagę ok. 10 punktów proc. nad Partią Pracy, ale sprawa niedofinansowania służby zdrowia i wydłużających się kolejek do lekarzy jest jej najsłabszym punktem. A jest to obok wyjścia z Unii Europejskiej drugi najważniejszy temat w kampanii wyborczej.