Zwolennicy Al-Kaidy odtrąbili zwycięstwo, po tym jak organizatorzy Rajdu Dakar ugięli się pod ich groźbami i odwołali największą imprezę światowego automobilizmu. Wczoraj i przedwczoraj powiązane z siecią Osamy Bin Ladena strony internetowe huczały od triumfalnych wpisów, podczas gdy eksperci jeden po drugim przestrzegali: ustępstwo w sprawie rajdu nakręci terrorystyczną spiralę –- islamscy ekstremiści już dziś rozumieją, że torpedowanie wielkich imprez to najcelniejsze uderzenie.

"Spójrzmy, jak przy pomocy Allaha dżihad zmienia plany mocarstw takich jak Francja" -pisał na jednym z sajtów użytkownik podpisany jako Abu Majsara al-Andalusi. "Wielka machina organizacyjna została zmuszona do zmiany swoich planów, a my w ten sposób rujnujemy turystyczne i ekonomiczne projekty ich kraju" - dodaje.

Eksperci od terroryzmu przyznają siatce Osamy Bin Ladena smutną rację. Ich zdaniem światowy terroryzm zrozumiał, że zakłócanie medialnych i przyciągających sponsorów imprez jest lepsze niż pojedyncze zamachy. Te drugie jedynie wzmacniają niechęć wobec ekstremistów, pierwsze – skutecznie obrzydzają "wrogom” życie. Świat obawia się, że podobne praktyki staną się teraz dla nich normą. "Odwołanie rajdu to niebezpieczny precedens i zły sygnał wysłany terrorystom" - mówi DZIENNIKOWI Chris Parker z brytyjskiego Centrum Studiów nad Obronnością i Bezpieczeństwem Międzynarodowym.

Afera wokół największego rajdu świata rozpoczęła się, gdy francuski rząd badający sprawę mordu na swoich czterech obywatelach w Mauretanii uznał, że afrykański kraj w przededniu Rajdu Dakar znalazł się wśród najbardziej zagrożonych terroryzmem. Choć mauretańskie władze - aż dziewięć etapów miało się odbyć na terenie tego kraju - zapewniały, że kontrolują sytuację, Paryż nalegał na odwołanie wyścigu. "Przeprowadzenie rajdu w tak niebezpiecznym regionie to wielkie ryzyko" - ogłosił francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner. Arabscy organizatorzy ulegli, zawody odwołano. "Zwyciężyli terroryści" - skomentował ekspert od terroryzmu w Afryce Wafula Okumu.

Efekt kapitulacji jest prosty: Al-Kaida z pewnością już czeka na kolejną masową imprezę, by zakłócić ją pogróżkami. Za cel mogą sobie obrać choćby zbliżające się Euro 2008 lub igrzyska olimpijskie w Pekinie.

"To dla nich zwykły sposób walki z systemem. Strategia Al-Kaidy z pewnością może się teraz zmienić, a zagrożone mogą być inne, także większe od Rajdu Dakar imprezy" -ocenia Chris Parker, który nawołuje, by organizatorzy podobnych wydarzeń uczynili w przyszłości wszystko, by nie dopuszczać do ich odwołania. "Rezygnowanie z ich przeprowadzenia to sposób na przeciwdziałanie zamachom, ale najgorszy. Lepiej skupić się na zabezpieczaniu" - mówi z kolei Okumu.