W sądzie w Nazraniu rozpocznie się dziś sprawa sądowa przeciwko Głosowi Biesłanu - organizacji pomagającej ofiarom ataku terrorystów sprzed ponad trzech lat na szkołę podstawową, w którym zginęło ponad 330 osób, głównie dzieci. Prokuratura zarzuciła organizacji... ekstremizm, ponieważ w jednym ze swoich oświadczeń posądzają Władimira Putina o wspieranie terrorystów. "Kreml chce nas uciszyć" - mówią DZIENNIKOWI przedstawiciele organizacji. "To będzie farsa, a nie sąd" - mówi Ełła Kesajewa z zarządu Głosu Biesłanu. "Nie było śledztwa, przesłuchań, po prostu gdzieś zapadła decyzja, że trzeba nam wytoczyć proces" - dodaje.

Reklama

Posiedzenie sądu miało się odbyć już wczoraj, jednak przesunięto je o dzień: do sądu nie dotarła bowiem skarga działaczy, którzy żądają przeprowadzenia przez niezależnych biegłych ekspertyzy „ekstremistycznego” tekstu będącego podstawą oskarżenia.

Chodzi o fragment oświadczenia z 2005 roku „Do wszystkich, którzy współczują ofiarom ataku terrorystycznego w Biesłanie”. „Zamachy są najskuteczniejszym mechanizmem politycznym w Rosji, za pomocą którego władza rozwiązuje problemy. Oskarżamy rosyjski reżim o sprzyjanie rosyjskiemu i światowemu terroryzmowi. Żaden atak w putinowskiej Rosji nie został wyjaśniony” - to właśnie te słowa zainteresowały prokuraturę. "To czysto polityczna sprawa. Ten proces to kara za skierowanie przez nas skargi do trybunału w Strasburgu. Władze postanowiły dobrać się nam do skóry, bo wciąż prowadzimy w tej sprawie własne śledztwo" - mówi DZIENNIKOWI Ełła Kesajewa. A podważa ono oficjalne wyniki dochodzenia.

1 września 2004 roku czeczeńscy terroryści wdarli się do podstawówki w Biesłanie w Osetii Północnej i zgromadzili w sali gimnastycznej ponad tysiąc zakładników: uczniów, rodziców oraz nauczycieli. Rozmieścili w całym budynku ładunki wybuchowe i zażądali wyprowadzenia rosyjskich wojsk z Czeczenii. Po trzech dniach nerwowego oczekiwania na reakcję Moskwy niespodziewanie rozpoczął się szturm. Część ładunków została zdetonowana przez terrorystów, w strzelaninę włączyli się uzbrojeni mieszkańcy miasta. W kompletnym chaosie zginęło 330 osób, w tym 186 dzieci.

Reklama

Do dziś nie wyjaśniono, kto wydał rozkaz rozpoczęcia ataku. Nie odpowiedziano też na pytanie, jak terrorystom udało się przedostać na teren Osetii Północnej.

Krewni zabitych bezskutecznie domagają się wyjaśnienia prawdy. Twierdzą, że rosyjskie władze zamiast negocjacji zdecydowały się na szturm, nie przejmując się życiem zakładników i dając przyzwolenie na rzeź. Z kolei według oficjalnych ustaleń prokuratury akcja rosyjskich sił specjalnych nie stanowiła żadnego zagrożenia dla życia zakładników.

Uznając Głos Biesłanu za ekstremistów, Kreml skutecznie uciszy organizację, która na własną rękę próbuje dociec prawdy o Biesłanie. W najlepszym razie organizacja zostanie zdelegalizowana i zakazane będzie nawet wspominanie o jej istnieniu. Umożliwia to niedawny wynalazek kremlowskiej ekipy - nowa ustawa o ekstremizmie, w której rozszerzona definicja tego pojęcia pozwala skazać każdego, kto nie podoba się Moskwie. Głosi ona bowiem, że „ekstremistą” jest każdy, kto działa powodowany nienawiścią polityczną, ideologiczną czy społeczną. "Gołym okiem widać, że łamane jest prawo, ale w Rosji wszystko jest możliwe i jeśli zechcą, to nas skażą" - mówi DZIENNIKOWI Ełła Kesajewa.