Z tajnych depesz, które opublikował dziś portal internetowy Prawda Biesłanu (gromadzący wszelkie informacje i dokumenty związane z tragedią), wynika jasno - lokalna milicja wymieniała się informacjami o przygotowaniach w szeregach terrorystów, którzy szykowali już atak. Wiadomo było praktycznie wszystko - gdzie będzie zamach, jak ma wyglądać, a nawet czego będą się domagać napastnicy.

Reklama

W innej depeszy jest wyraźnie powiedziane - trzeba wzmocnić ochronę szkół w Północnej Osetii. W jeszcze innej - by zablokować drogi, których milicja nie jest w stanie kontrolować. Chodziło o to, by uniemożliwić terrorystom podróżowanie. Władze Biesłanu dostały wiele takich informacji, ale albo nie umiały, albo nie chciały zapobiec tragedii.

1 września w 2004 roku w szkole w tym mieście rozegrał się dramat. Na budynek, w którym uczniowie i ich rodzice świętowali rozpoczęcie roku szkolnego, napadli czeczeńscy terroryści. Przez trzy dni przetrzymywali setki zakładników - bez jedzenia, bez picia, w potwornych warunkach.



Trzeciego dnia szkołę zaatakowały siły rosyjskie, które odbiły budynek. Ale olbrzymim kosztem - zginęło ponad 300 zakładników, w tym ponad 150 dzieci. Były setki rannych. Wstrząsające zdjęcia zakrwawionych dzieci, wynoszonych przez zrozpaczonych rodziców, obiegły wtedy cały świat.