Senatorowie Amy Klobuchar oraz Ron Wyden z Partii Demokratycznej proponują, by częścią pakietu pomocowego dla amerykańskiej gospodarki była ich propozycja ustawy (Natural Disaster and Emergency Ballot Act 2020), która przewiduje m.in., że każdy wyborca w USA mógłby wnioskować o głosowanie korespondencyjne. Obecnie możliwość takiej formy głosowania mają mieszkańcy 33 stanów i Dystryktu Kolumbii. Według demokratycznych senatorów brak takich procedur w innych stanach "narusza prawa wyborcze obywateli".
Zaproponowane rozwiązania - według ich twórców - mają na celu to, aby "tegoroczne i przyszłe wybory były odporne na nagłe kryzysy, w rodzaju epidemii czy klęski żywiołowej, oraz by chronić prawa wyborcze osób poszkodowanych oraz osób walczących z żywiołem".
Poszczególne stany miałyby stworzyć plany pod rekrutację do pracy przy wyborach wśród studentów i przedstawicieli lokalnych władz.
Demokraci w negocjowanym nowym pakiecie pomocowym dla gospodarki proponują dodatkowe fundusze dla stanów, by te mogły poszerzyć swoje możliwości do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Przewodnicząca kontrolowanej przez Demokratów Izby Reprezentantów Nancy Pelosi chciałaby, by na głosowanie korespondencyjne przeznaczyć od dwóch do nawet czterech miliardów dolarów.
Forma głosowania korespondencyjnego w USA różni się zależnie od stanu. System amerykański jest zdecentralizowany, a stany mają bardzo dużo swobody w kwestii sposobu przeprowadzenia wyborów – tłumaczy na portalu BBC ekspert od prawa wyborczego, profesor Richard L. Hasen z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. W Kolorado, Oregonie, Utah, stanie Waszyngton oraz na Hawajach – jak wylicza Reuters – każdy wyborca otrzymuje kartę do głosowania do domu. Odsyła się je pocztą, albo wrzuca do specjalnych skrzynek.
Jednak na swobodę na poziomie regionalnym wskazują w swojej argumentacji przeciwni propozycjom Republikanie. Kongresmen Republikanów Rodney Davis stwierdził, że "to co wydaje się działać w miastach, może się nie sprawdzić na wsi". Sceptyczny wobec bardziej powszechnego głosowania korespondencyjnego jest prezydent USA Donald Trump, który uważa, że obywatele powinni "dumnie stawić się" w komisji zamiast wysyłać podpisany przez siebie list.
Według niezależnych organizacji koszt zwiększania możliwości głosowania korespondencyjnego w USA waha się od 1,5 do 2 miliardów dolarów.
Sondaż Reutersa i Ipsos wskazuje, że 72 proc. Amerykanów, w tym 79 proc. Demokratów i 65 proc. Republikanów, popiera taki krok w przypadku dalszego rozprzestrzeniania się koronawirusa.