Jednym z najbardziej osobliwych punktów wieczoru inaugurującego sierpniową konwencję Partii Republikańskiej było wystąpienie Patricii i Marka McCloskey’ów, małżeństwa białych, zamożnych 60-latków mieszkających w prestiżowej dzielnicy St. Louis w Missouri.
Para – prawnicy od spraw odszkodowawczych – od miesiąca cieszy się statusem ludowych bohaterów w kręgach amerykańskiej prawicy. Rozpoznawalność zyskała po tym, jak w czerwcu media społecznościowe podbiło nagranie ich konfrontacji z uczestnikami marszu Black Lives Matter, pokojowo protestujących przeciwko policyjnej przemocy. Pochód, który miał się zakończyć przed domem burmistrza, napotkał niespodziewane przeszkody, gdy wszedł na teren ekskluzywnego, prywatnego osiedla w historycznej części miasta. Tam, na trawniku przed wystawną, marmurową posiadłością à la renesansowe palazzo, oczekiwała już na nich para bosych, ale uzbrojonych kontrmanifestantów: kobieta z półautomatycznym pistoletem wycelowanym w spokojnie maszerujących demonstrantów pokrzykiwała, by się wynosili z prywatnego terenu; mężczyzna stał u jej boku, trzymając karabin AR-15. Samozwańczymi stróżami porządku w luksusowej enklawie 300-tysięcznego miasta okazali się właśnie państwo McCloskey.
Relacja małżeństwa i nagranie z zajścia różnią się co do szczegółowego przebiegu zdarzeń: para twierdzi, że aktywiści sforsowali i zniszczyli ogrodzenie, po czym rzucili się w stronę ich rezydencji w chwili, gdy delektowali się rodzinnym obiadem w ogrodzie. Na nagraniu widać jednak, że brama był otwarta, kiedy uczestnicy marszu zbliżali się do luksusowego osiedla (choć formalnie było to wtargnięcie na teren prywatny i policja wezwała kilka osób do złożenia wyjaśnień). Żaden z nich nie zachowywał się też agresywnie, mimo prowokacyjnych gestów gospodarzy okazałej posiadłości. Prokurator okręgowy w St. Louis nie miał wątpliwości, że małżeństwo stworzyło niebezpieczeństwo dla nieuzbrojonych aktywistów, w efekcie czego mogło dojść do rozlewu krwi. Postawił obojgu zarzuty nielegalnego używania broni palnej – przestępstwa, za które grozi kara do czterech lat więzienia.
Reklama
Skrajnie prawicowe media odmalowały całą historię jako klasyczną opowieść o erozji prawa i porządku w dobie wojen kulturowych: oto skorumpowana władza chce ukarać dumnych obywateli, którzy skorzystali z konstytucyjnego prawa do noszenia broni, by chronić rodzinę i własność przed hordą anarchistów. Postawie małżeństwa przyklasnął Donald Trump, udostępniając na Twitterze filmik, na którym wymachują bronią palną.
Nic więc dziwnego, że wkrótce McCloskey’ów dopisano do listy prelegentów konwencji republikanów, na której gospodarz Białego Domu miał po raz drugi zostać oficjalnym kandydatem partii na prezydenta. Usadowiona sztywno na kanapie w kolorze czekolady, stapiającej się z mahoniową boazerią salonu w stylu kolonialnym, para skierowała do Amerykanów ostrzeżenie: to, co się przydarzyło nam, może spotkać każdego w was.