Jaki jest szczyt biurokracji? Za jazdę pod wpływem alkoholu zakazać inwalidzie korzystania z wózka. Dla 20-letniego Michaela S. z Hagen w zachodnich Niemczech to nie tylko absurd, ale i poważny problem. Zabroniono mu korzystania z urządzenia, bez którego nie może się poruszać.
Gehenna z niemieckim wymiarem sprawiedliwości zaczęła się kilkanaście dni temu o pierwszej w nocy, gdy jadącego zygzakiem po chodniku studenta na elektrycznym wózku inwalidzkim zatrzymała policja. Okazało się, że wraca do domu z zakrapianej imprezy urodzinowej. Był tak pijany, że gdy policjanci kazali mu jechać po linii prostej, Michael S. wypadł z fotela.
Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu wlepiono mu mandat w wysokości stu euro. Na tym jednak nie koniec - dostał również zakaz prowadzenia wózka inwalidzkiego przez miesiąc.
"Nie wiedziałem, że nie wolno mi się poruszać po pijanemu. Popełniłem błąd, ale przecież jestem od tego wózka zależny" - żali się gazecie "Bild" Michael S. Student odwołał się od tej decyzji do sądu, ale zakaz nie został uchylony.
"Nie wolno dyskryminować osób niepełnosprawnych, ale nie można również ich faworyzować" - tłumaczył Michaelowi sędzia. "Otrzymałeś surową karę, ale kierowca ciężarówki otrzymałby taką samą. Według nas to właściwa decyzja" - dodał.