Publikowany dzisiaj raport na temat Polski powstał po wizycie, którą eksperci Rady Europy odbyli we wrześniu 2019 roku. Była to wizyta zorganizowana ad hoc, niewynikająca z kalendarza Komitetu Zapobiegania Torturom, który rutynowo odwiedza kraje należące do Rady Europy. Co więcej, doszło do niej zaledwie rok po wydaniu poprzedniego raportu, w którym także zwracano uwagę na brutalność funkcjonariuszy. Powoływano się wówczas m.in. na przypadek Igora Stachowiaka, który zmarł w 2016 r. na komisariacie we Wrocławiu. – Doszliśmy do wniosku, że kolejna wizyta jest konieczna, ponieważ nie widzieliśmy żadnych postępów we wdrażaniu naszych poprzednich zaleceń. Drugim powodem była potrzeba spotkania z władzami na politycznym szczeblu – mówi DGP przewodniczący Komitetu Zapobiegania Torturom w Radzie Europy Mykola Gnatovsky.
Delegacja podczas zeszłorocznej wizyty bezskutecznie zabiegała o spotkanie z kierownictwem MSWiA: ministrem Mariuszem Kamińskim lub sekretarzami stanu. – Mamy nadzieję, że uda nam się ponownie nawiązać współpracę z rządem. To naprawdę bezprecedensowe wśród 47 krajów członkowskich Rady Europy, że minister i nawet członkowie jego gabinetu unikają kontaktu z Komitetem – podkreśla Gnatovsky.
Autorzy raportu opierają swoje wnioski na rozmowach z polskimi zatrzymanymi. Chociaż w raporcie podkreślono, że większość rozmówców postrzegała postępowanie policjantów jako właściwe, to odnotowano też wiele przypadków, w których funkcjonariusze nadużywali siły podczas zatrzymania lub w trakcie przesłuchania. Chodzi o gwałtowne popychanie zatrzymanych twarzą do ziemi, nawet jeśli nie stawiają oporu, i klękaniu na nich. Zdarzało się też, że policjanci stawali na aresztowanym, a zatrzymaniu towarzyszyły kopnięcia lub uderzenia. W raporcie pojawiają się również zarzuty bolesnego i przedłużającego się skuwania kajdankami, niektóre osoby były podnoszone lub ciągnięte za nie po ziemi. Zatrzymani narzekali także na procedurę przesłuchania, w trakcie której policjanci mieli ich policzkować lub – jak skarżył się jeden z osadzonych – kopać. Przypadki brutalnego zachowania funkcjonariuszy udokumentował lekarz medycyny sądowej towarzyszący ekspertom ze Strasburga.
DGP dotarł również do odpowiedzi, jakiej Radzie Europy udzieliło Ministerstwo Sprawiedliwości. Resort przeanalizował przypadki opisanych w raporcie nadużyć w aresztach w Warszawie i Krakowie, odnotowując, że w tych sprawach nie wpłynęły żadne skargi ani nie wszczęto postępowań dyscyplinarnych. W ocenie resortu zarzuty dotyczące skuwania kajdankami oraz użycia przemocy fizycznej i obelg słownych nie są wystarczająco doprecyzowane. – To może sprawiać wrażenie, że delegacja formułowała swoje uwagi wyłącznie na podstawie wywiadów przeprowadzonych z osadzonymi. Tak sformułowane zastrzeżenia uniemożliwiają ustosunkowanie się do zarzutów i rozpoczęcie śledztwa – podkreśla Ministerstwo Sprawiedliwości.
Reklama
Kłopotem pozostaje także kwestia odcięcia aresztowanych od świata zewnętrznego. Jak podkreślają eksperci Rady Europy, pomimo zmian w prawie praktyka pozostaje ta sama. Osoba przywieziona do aresztu przez pierwszy miesiąc jest pozbawiana możliwości odwiedzin lub wykonania telefonu. Wyzwaniem w Polsce pozostaje też brak pomocy prawnej dla zatrzymanych. Dostęp do niej mają jedynie osoby wystarczająco bogate, by mieć prawnika, oraz z wystarczająco dobrą pamięcią, by w areszcie przypomnieć sobie numer telefonu do niego.
Reklama
W odpowiedzi Ministerstwo Sprawiedliwości napisało, że dostęp do prawnika zapewnia mechanizm zapisany w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości z 2015 r. Jak czytamy, aresztowany "ma możliwość otrzymania informacji na temat adwokatów i radców prawnych w danej lokalizacji, z których wsparcia on lub ona może skorzystać".
To nie tylko kwestia ustanowienia prawa, ale też jego wdrażania – komentuje Mykola Gnatovsky. – Nawet jeśli prawo jest dobre i gwarantuje odpowiedni poziom ochrony, to często jest ono postrzegane jako coś, co musi być na papierze, ale nie jest tak ważne w prawdziwym życiu – podsumowuje.
Piotr Kubaszewski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że problem nieprawidłowości ze strony funkcjonariuszy pozostaje aktualny także w czasie protestów przeciwko wyrokowi TK. Fundacja podjęła interwencję u komendanta głównego policji i komendanta stołecznego policji w sprawie spontanicznego protestu w Warszawie w nocy z czwartku na piątek. Policja legitymowała demonstrantów i wzywała do rozejścia się, użyła też gazu. – Problemem systemowym jest to, że policja prowadzi działania podporządkowane władzy bardziej niż obywatelom. A dzisiaj władza chce, by państwo było silne i działało stanowczo – podkreśla prawnik.