Ciosek, współprzewodniczący ugrupowania Polish-Americans for Trump, które wchodzi w skład zespołu oficjalnej kampanii wyborczej prezydenta USA, przypomina o fragmencie wywiadu demokratycznego kandydata na prezydenta z 17 stycznia dla redakcji "New York Timesa".

Reklama

"Przestaliśmy pojawiać się w polsko-amerykańskim klubie. Przestaliśmy się pojawiać i wszyscy poszliśmy do was, naprawdę mądrych ludzi. Stworzyliśmy nowy rodzaj koalicji. Kobiety, mężczyźni wykształceni w koledżach (…) itp." – cytuje Ciosek Bidena twierdząc, że tak charakteryzuje on "postęp" w swej partii.

Zdaniem autora tekstu ukryta we frazie "mądrzy ludzie" arogancja definiuje Partię Demokratyczną i jej "pełzający progresywizm" obecny poczynając od sal szkolnych do sal konferencyjnych.

"Cóż, my Polacy możemy nauczyć Bidena i naprawdę inteligentnych ludzi kilku rzeczy. Dziesięć milionów polsko-amerykańskich wyborców pomogło prezydentowi Trumpowi w zdobyciu Białego Domu w 2016 roku” – podkreśla Ciosek.

Reklama

Szacuje on, że Amerykanie polskiego pochodzenia stanowią około 10 procent populacji stanów które będą miały decydujący wpływ na rezultaty głosowania na prezydenta. Zalicza do nich m.in. Wisconsin, Michigan i Pensylwanię. Zdaniem Cioska głosy Polonii stanowią 15 procent oddanych w tych stanach.

"Prezydent Trump odwrócił w 2016 roku sytuację w trzech normalnie niebieskich (demokratycznych) stanach. Wygrał w nich wszystkich z mniej niż jednoprocentową przewagą. Szacuje się, że zdobył około 70 do 75 proc. głosów polsko-amerykańskich w 2016 roku. Bez tych głosów nie zwyciężyłby w trzech stanach będących polem bitwy i kluczowych dla rezultatów wyborów" – ocenił współprzewodniczący Polish-Americans for Trump.

Reklama

Jak argumentował, wyborcy polsko-amerykańscy mają wszelkie powody, by obecnie w jeszcze większej liczbie głosować na Trumpa aniżeli w 2016 roku.

"Na długo przed wchłonięciem Polski do bloku komunistycznego, przed Holokaustem i gettem warszawskim, kiedy przed I wojną światową naród został podzielony pod zaborami imperiów austro-węgierskiego, pruskiego i rosyjskiego, w wielu przypadkach Polakom nie wolno było się gromadzić, nosić broni, wydawać gazet ani kształcić dzieci we własnych szkołach i we własnym języku. Często odmawiano im zatrudnienia i zmuszano do faktycznie niewolniczej pracy" – zwraca uwagę autor artykułu.

W jego przekonaniu właśnie to było prawdziwym uciskiem, a nie kontrowersje np. wokół noszenia sombrero w Halloween czy oglądania filmu "Przeminęło z wiatrem".

"Wiemy, że kiedy prezydent Trump mówił w Warszawie w lipcu 2017 roku o demonstrowaniu odwagi i woli obrony naszej cywilizacji, jego uwagi były o wiele bardziej wymowne niż karcenie ze strony Nancy Pelosi, Chucka Schumera i Jerry'ego Nadlera. Wiemy, że to nie system musi się zmienić, lecz ludzie. Ludzie, którzy mają taką obsesję na punkcie własnych zalet, że tracą zdrowy rozsądek i zdolność kontaktu ze zwykłymi ludźmi" – tłumaczył Ciosek.

Zauważył, że w polityce wszechobecni są przesadnie emocjonalni ludzie, którzy zbytnio upraszczają złożone kwestie i nigdy nie uczono ich samokontroli ani odróżniania dobra od zła. Jak dodał są tak próżni, że mylą sukces i siłę polityczną z genialnością, wyobrażają sobie, że żargon tępego profesora, przewyższa mądrość Jamesa Madisona i pokorę zwykłych pracujących ludzi.

"Tak, my Polacy i inni Amerykanie z którymi Partia Demokratyczna nie chce już rozmawiać, możemy dać nauczkę tzw. naprawdę inteligentnym ludziom. Być może już 3 listopada" – konkluduje Ciosek na informacyjno-komentarzowej stronie internetowej "American Greatness".

Współprzewodniczący Polish-Americans for Trump powiedział PAP, że jego ugrupowanie podejmuje usilne starania, aby kampania wyborcza prezydenta była świadoma zniesławiania amerykańskich Polaków.

"Mamy nadzieję, że prezydent skrytykuje Bidena i w jednym ze swoich przedwyborczych przemówień stanie w obronie zniesławionych Polaków" – powiedział Ciosek.