Rosyjski bombowiec frontowy Su-24M (w kodzie NATO - Fencer D) o godz. 12.19 czasu rosyjskiego (11.19 czasu polskiego) ostrzegawczo wystrzelił na kursie niszczyciela rakietowego HMS Defender cztery pociski OFAB-250 - podał rosyjski resort.

Reklama

Wcześniej, o godz. 12:06 i 12:08 czasu rosyjskiego, w kierunku brytyjskiego okrętu strzały ostrzegawcze oddał rosyjski okręt wojsk ochrony pogranicza. Brytyjski attache wojskowy w Moskwie został wezwany do ministerstwa obrony Rosji w związku z naruszeniem przez brytyjski okręt granicy państwowej - poinformował również rosyjski resort.

Według rosyjskiego ministerstwa Flota Czarnomorska i rosyjskie wojska ochrony pogranicza stwierdziły, że HMS Defender wpłynął 3 km w głąb rosyjskich wód terytorialnych w okolicy przylądka Fiolent na Krymie.

Komunikat brytyjskiego ministerstwa obrony

Reklama

Tymczasem brytyjski MON zaprzecza, że taka sytuacja miała miejsce. "Nie wystrzelono strzałów ostrzegawczych w kierunku HMS Defender. Okręt wykonuje pokojowy rejs przez ukraińskie wody terytorialne, zgodnie z prawem międzynarodowym" - czytamy w oświadczeniu resortu. "Rosjanie prowadzili ćwiczenia na Morzu Czarnym i ostrzegli przed nimi międzynarodowych partnerów. Okręt nie został ostrzelany" - dodano.

Boris Johnson: To są wody ukraińskie

Jak rozumiem, "lotniskowcowa grupa uderzeniowa" postępowała w sposób, jakiego można by się spodziewać na wodach międzynarodowych i zgodnie z prawem - powiedział premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Nie uznajemy rosyjskiej aneksji Krymu - była ona nielegalna. To są wody ukraińskie i całkowicie słuszne było ich użycie, aby dostać się z punktu A do punktu B - podkreślił premier.

Do incydentu doszło w pobliżu przylądka Fiolent na południu zaanektowanego przez Rosję w 2014 roku Krymu. Rosja uznaje wody otaczające Półwysep Krymski za swoje wody terytorialne, jednak społeczność międzynarodowa, w tym Wielka Brytania, nie uznała aneksji i uważa je za wody ukraińskie.

Ukraiński minister: Rosja zagrożeniem na Morzu Czarnym

Incydent na Morzu Czarnym potwierdza stanowisko Ukrainy, zgodnie z którym agresywne i prowokacyjne działania Rosji na Morzu Czarnym i Morzu Azowskim stanowią trwałe zagrożenie dla Ukrainy i jej sojuszników - oświadczył szef MSZ w Kijowie Dmytro Kułeba.

Reklama

Kułeba napisał na Twitterze, że incydent stanowi "jawny dowód (potwierdzający) stanowisko Ukrainy: agresywne i prowokacyjne działania Rosji na Morzu Czarnym i Azowskim, okupowanie przez nią Krymu i jego militaryzacja to trwałe zagrożenia dla Ukrainy i jej sojuszników". "Potrzebujemy nowej jakości współpracy między Ukrainą i sojusznikami NATO na Morzu Czarnym" - dodał.

Na incydent zareagowało też ukraińskie ministerstwo obrony. W komunikacie podkreślono, że na razie wojskowo-polityczne kierownictwo Ukrainy, we współdziałaniu z sojusznikami, kształtuje stanowisko w tej kwestii. Po zakończeniu konsultacji będzie ono podane do opinii publicznej. "Zbrojny incydent na terytorialnych wodach Ukrainy to poważne naruszenie międzynarodowego prawa" - zaznaczono.

Oświadczenie Kremla

Incydent na Morzu Czarnym z udziałem brytyjskiego niszczyciela HMS Defender był świadomie przygotowaną prowokacją - oświadczył w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Zapowiedział, że armia rosyjska będzie zajmować dość twardą postawę wobec tego rodzaju prowokacji. Uważamy, że brytyjski niszczyciel przeprowadził prowokację. Co więcej, wyrażamy ubolewanie w związku z tym, że była to prowokacja świadoma, przygotowana świadomie - powiedział Pieskow na codziennym briefingu dla prasy.

Rosja - dodał - uważa takie działania za niedopuszczalne i sprzeczne z prawem międzynarodowym, a jej siły zbrojne również w przyszłości zajmować będą "dość twardą postawę wobec tego rodzaju prowokacji. Rzecznik Kremla odmówił odpowiedzi na pytanie, czy Rosja może po tym incydencie uznać Wielką Brytanię za rywala czy przeciwnika. Zaznaczył, że nic nie wie na temat inicjatywy, by umieścić Wielką Brytanię na tworzonej od niedawna przez Rosję liście "państw nieprzyjaznych". O takim pomyśle mówił przedstawiciel władz Rosji na anektowanym Krymie Gieorgij Muradow. Pieskow zapewnił przy tym, że Moskwa podejmie niezbędne kroki dyplomatyczne.

Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa ze swej strony zapowiedziała w czwartek, że ambasador W. Brytanii Deborah Bronnert zostanie wezwana do tego resortu w związku z incydentem. Wiceszef MSZ Rosji Siergiej Riabkow oświadczył w czwartek, że bezpieczeństwo Rosji jest priorytetem i ostrzegł wszystkich, którzy pod hasłami swobody żeglugi dopuszczają się "naruszenia granic państwowych Rosji przed tego rodzaju prowokacyjnymi działaniami.

Możemy apelować do ich zdrowego rozsądku, żądać respektowania prawa międzynarodowego, a jeśli to nie pomoże - możemy ostrzeliwać. I to nie tylko ich kurs, ale i cel - jeśli koledzy nie rozumieją - oznajmił Riabkow.

MSZ Rosji oświadczył wezwanej do resortu ambasador Wielkiej Brytanii w Moskwie Deborah Bronnert, że działania brytyjskiego okrętu na Morzu Czarnym były "prowokacyjne i niebezpieczne", a HMS Defender działał na wodach terytorialnych Federacji Rosyjskiej. Brytyjska jednostka - według MSZ Rosji - naruszyła "granicę państwową Federacji Rosyjskiej na wodach Morza Czarnego". Jako miejsce tych działań resort wskazał rejon Sewastopola.

Na spotkaniu z ambasador Wielkiej Brytanii zakomunikowano jej "zdecydowany protest z powodu naruszenia granicy Federacji Rosyjskiej i prowokacyjnych i niebezpiecznych działań okrętu Wielkiej Brytanii na morzu terytorialnym Federacji Rosyjskiej" - głosi komunikat MSZ wydany po spotkaniu.

Rosyjski resort spraw zagranicznych oświadczył ponadto, że w razie powtórzenia się podobnych prowokacji cała odpowiedzialność za ich ewentualne konsekwencje spoczywać będzie całkowicie na stronie brytyjskiej.