Ognisko na HMS Prince of Wales jest znacznie mniejsze, bo według "The Sun" wykryto tam osiem infekcji. Marynarze mieli się zakazić schodząc na ląd, gdy okręt zawinął do portu w Gibraltarze. W podobnych okolicznościach - podczas pobytu porcie w Limassol na Cyprze - koronawirusem zakazili się członkowie załogi HMS Queen Elizabeth.

Reklama

Informację gazety potwierdził brytyjski minister obrony Ben Wallace, który przyznał, że być może będzie trzeba zmienić zasady schodzenia załogi na ląd. - Będziemy dokonywać przeglądu za każdym razem, gdy się zatrzymamy. Albo ludzie nie zejdą na ląd, jeśli będzie to konieczne, albo też, jeśli państwo przyjmujące nie będzie sobie życzyć, by ludzie wchodzili na pokład, uszanujemy to - powiedział.

"Nie da się wyeliminować kontaktu"

Ale podkreślił, że podczas kilkumiesięcznych rejsów nie da się całkowicie wyeliminować kontaktów załogi ze światem zewnętrznym i zakażenia są nieuniknione. - Marynarze muszą schodzić na ląd, dostawcy muszą wchodzić na pokład, trzeba uzupełniać zapasy. To się po prostu zdarzyło. Radzimy sobie z tym. Dobra wiadomość jest taka, że nikt nie jest poważnie chory - zaznaczył.

HMS Queen Elizabeth odbywa aktualnie swoją pierwszą, zaplanowaną na 28 tygodni misję morską, której celem jest Pacyfik, z kolei HMS Prince of Wales w czwartek miał powrócić do portu w Portsmouth w południowej Anglii z ostatniego rejsu testowego, zanim wejdzie do pełnoprawnej służby. Załogi obu lotniskowców zostały zaszczepione przeciw Covid-19.

Jak podał "The Sun", przypadki koronawirusa wykryto już na sześciu dużych okrętach Royal Navy, w tym - na czterech spośród dziewięciu wchodzących w skład grupy towarzyszącej HMS Queen Elizabeth.