Na początku września chiński szef dyplomacji Wang Yi zobowiązał się przekazać Afganistanowi 30 mln dolarów na żywność i innego rodzaju pomoc oraz 3 mln dawek szczepionek przeciwko Covid-19. W czwartek podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych grupy G20 powiedział, że zamrożone obecnie zamorskie aktywa Afganistanu powinny zostać "jak najszybciej" odblokowane i nie powinny być wykorzystywane jako środek nacisku politycznego na ten kraj.

Reklama

Od lat chińskie władze apelowały do afgańskich przywódców o stłumienie i deportację ujgurskich bojowników, którzy - według Pekinu - mieli ukrywać się w Afganistanie. Tłumaczono, że rebelianci należą do Islamskiego Ruchu Wschodniego Turkiestanu, separatystycznej organizacji oskarżanej przez rząd Chińskiej Republiki Ludowej o odpowiedzialność za serię ataków terrorystycznych.

Stany Zjednoczone za czasów administracji Donalda Trumpa usunęły Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu z listy organizacji terrorystycznych, jednak - zauważył "NYT" - sytuacja afgańskich Ujgurów może się zmienić teraz, kiedy talibowie starają się o ciepłe stosunki z Pekinem.

Reklama

Adnotacja w dokumentach

Szacuje się, że w Afganistanie mieszka ich pomiędzy 2 a 3 tys. Wielu nie ma praktycznie żadnego związku z Chinami. Ich przodkowie przybywali do Afganistanu stopniowo od XVIII wieku, większość w późnych latach 70. Mimo że posiadają obywatelstwa afgańskie, w dokumentach mają wpisane, że są uchodźcami z Chin lub przedstawicielami mniejszości etnicznej. "NYT" wskazuje, że gdyby talibowie zdecydowali się ich deportować, łatwo byłoby ich namierzyć.

Większość Ujgurów, przedstawicieli muzułmańskiej grupy etnicznej pochodzenia tureckiego, zamieszkuje chińską prowincję Sinciang. Władze ChRL represjonują ich, tłumacząc, że robią to w ramach walki z ekstremizmem. Ponad milion osób osadzono w obozach zwanych przez Pekin "centrami reedukacyjnymi", w których więźniowie są m.in. poddawani torturom. Afgańscy Ujgurzy obawiają się, że jeśli zostaną odesłani do Chin, czeka ich taki sam los.

- Bardzo się martwimy i denerwujemy - powiedział "NYT" Ibrahim, którego rodzina przybyła do Afganistanu ponad 50 lat temu. Odkąd talibowie doszli do władzy, on i jego bliscy nie opuszczają domu. - Nasze dzieci tak bardzo niepokoją się o nasze bezpieczeństwo, że nie pozwalają nam wychodzić na zewnątrz - dodał.