Nicolas Sarkozy nie ukrywa, że nie jest zwolennikiem tarczy antyrakietowej. Ale chyba zorientował się, że przeholował, kiedy w piątek mówił, iż tarcza nie przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa Europy. Bo tarcza to instalacja amerykańska, a nie europejska i Europie nic do tego z kim, gdzie i kiedy Amerykanie będą ją instalować.
Dlatego w Waszyngtonie prezydent mówił już łagodniej. Oświadczył, że "każdy kraj podejmuje suwerenną decyzję czy chce mieć tarczę antyrakietową, czy nie". I przyznał, że "w ostateczności" tarcza może stać się "uzupełniającym elementem obrony przed nadlatującymi pociskami, na przykład z Iranu". A - jak zapewniają Amerykanie - właśnie temu celowi ma służyć
Sarkozy ujawnił, że podczas zakończonego właśnie waszyngtońskiego szczytu państw Grupy G-20 nie rozmawiał na temat tarczy z obecnym prezydentem USA George W. Bushem "ponieważ nie było to tematem spotkania". Przyznał jednak, że rozmawiał na ten temat z Rosjanami.
>>> Rosjanie chcą rozmawiać z USA o tarczy
W piątek podczas szczytu UE-Rosja Sarkozy, który do końca roku przewodniczy Unii, apelował do Rosji i USA o zaprzestanie wzajemnego grożenia rozmieszczeniem pocisków i tarczy antyrakietowej.
Mówiąc o rezultatach zakończonego szczytu, który poświęcony był walce ze światowym kryzysem finansowym, Sarkozy podkreślił, że Europa wykazała na nim "całkowitą jedność".
Przyznał, że niełatwo był przekonać prezydenta Busha - gospodarza spotkania - do rozważenia europejskich postulatów a nawet do podjęcia się organizacji szczytu.