Alaksandr Łukaszenka odwiedził kolejny szpital, w którym leczą się pacjenci chorzy na Covid-19, tym razem w Lidzie. Białoruski polityk założył maskę, chociaż wcześniej wielokrotnie, nawet do szpitali, wchodził bez środków ochrony osobistej.
- Moje żelazne żądanie: nikogo nie zmuszać - powiedział Łukaszenka na temat noszenia masek. 19 października, w czasie narady poświęconej pandemii, Łukaszenka skrytykował ministerstwo zdrowia za wprowadzenie rozporządzenia, nakładającego obowiązek noszenia masek w miejscach publicznych, a MSW - za kontrole i zamiar karania tych, którzy masek nie mają. - Dlaczego dręczycie ludzi? - pytał wowczas Łukaszenka urzędników. - U nas w obwodzie homelskim ubijają krowy po nocach i sprzedają (nielegalnie) do Rosji. Nie możemy sobie poradzić. A milicja u niego (gubernatora) poluje na ludzi bez masek! - oburzał się Łukaszenka.
Kilka dni później zniesiono obowiązek noszenia masek, a także zrezygnowano m.in. z zamiaru wprowadzenia obowiązku szczepień dla kurierów i taksówkarzy. Po proteście Łukaszenki ministerstwo zdrowia przywróciło również planowe przyjęcia do szpitali, które wcześniej wstrzymano ze względu na trudną sytuację epidemiczną. W poniedziałek i wtorek w mediach niezależnych pojawiły się informacje o poleceniu, by naklejki z nakazem zakładania masek usunięto z transportu miejskiego.
"Noszę maskę, bo jestem przeciwko Łukaszence"
W internecie pojawiły się spekulacje, że tak gwałtowny sprzeciw przeciwko noszeniu masek, jednemu z najbardziej łagodnych ograniczeń, to reakcja Łukaszenki na zainicjowany przez kręgi opozycyjne fleszmob "Noszę maskę, bo jestem przeciwko Łukaszence". Prorządowy segment internetu sprawy nie komentuje, ale przekonuje, że postawa Łukaszenki świadczy o niezwykłej odwadze, zaś jego wypowiedzi przeciwko obowiązkowi masek i szczepień cieszą się "ogromną popularnością".
Oficjalnie podawane na Białorusi dane to ok. 2 tys. nowych zakażeń dziennie i po kilkanaście przypadków śmiertelnych. Są one jednak prawdopodobnie znacznie zaniżone. Świadczą o tym zarówno nieoficjalne częściowe statystyki przekazywane mediom niezależnym przez medyków, a także relacje ze szpitali, przychodni kostnic i cmentarzy. Covid-19 powrócił jako jeden z głównych tematów codziennych rozmów.
Chociaż oficjalnie nie ma na Białorusi kwarantann, ograniczeń czy odwoływania imprez masowych (w ubiegłym tygodniu odbył się np. wielotysięczny koncert popularnej rosyjskiej piosenkarki), wiele osób mówi o chorobie w swoim otoczeniu, opustoszałych biurach czy dobrowolnym przechodzeniu na pracę zdalną.
- Człowiek przyszedł do pracy, jeden raz kichnął i zachorowało kilkanaście osób - opowiada jeden z mińskich biznesmenów. - Zajęcia na basenie są tylko do końca października. Później rozważamy przerwę z powodu koronawirusa - powiedział Polskiej Agencji Prasowej pracownik jednego z fitness clubów. - Nie chodzę na razie nigdzie, tylko do pracy. Czekam, aż korona się uspokoi – zapewniła starsza pani, która pracuje w recepcji jednej z instytucji w Mińsku. - Zachorowaliśmy całą rodziną, chociaż praktycznie nigdzie nie bywamy. Zakupy robimy przez internet, do restauracji już dawno nie chodzimy – wyznał jeden z zachodnich dyplomatów.
Lekarze skarżą się na ogromne obciążenie w przychodniach i szpitalach. W internecie pojawiają się nieoficjalne informacje o przeciążeniu mińskich zakładów pogrzebowych i krematoriów.
"Sytuacja pod kontrolą"
Oficjalnie władze zapewniają: sytuacja jest pod kontrolą. W poniedziałek ministerstwo zdrowia poinformowało, że "nieco zmniejszyło się tempo przyrostu nowych zakażeń", a także liczba osób wymagających podłączenia do aparatów sztucznej wentylacji płuc zmniejsza się "o kilka osób dziennie".
W ostatnich tygodniach w mediach państwowych trwała kampania zachęcania do szczepień. Jedna z telewizji poświęciła nawet całą audycję na rozmowę z ministrem zdrowia, który mówił o znaczeniu szczepień. Wcześniej podobnych kampanii na Białorusi nie przeprowadzano. Dotychczas zaszczepiło się nieco ponad 20 proc. obywateli. Skorzystali z dostępnych w kraju preparatów: rosyjskiego i białoruskiego (częściowo produkowanego w tym kraju) Sputnika, a także z jednej z chińskich szczepionek.
Szczepienia? Łukaszenka "jest przeciwko przemocy"
We wtorek Łukaszenka wypowiedział się również na temat szczepionek. Jak wskazał, jest "za szczepieniem", bo wakcynacja pozwala lżej przejść ewentualne zakażenie i ratuje przed śmiercią. Tu również, jak wskazał, nie powinno być przymusu, "przekładania przez kolano i kłucia strzykawką". - Jestem przeciwko przemocy – oświadczył Łukaszenka.
Polityk wypowiedział się przeciwko sprowadzaniu na Białoruś zachodnich preparatów i połączył ich temat ze środowiskami opozycyjnymi. - Po co (oni chcą zachodnie szczepionki)? Żeby mogli się zaszczepić, dostać paszport (certyfikat) i jechać na Zachód po instrukcje! – powiedział Łukaszenka.
Jego zdaniem używane na Białorusi preparaty z Rosji i z Chin są lepsze niż zachodnie szczepionki. Kraj ten, zgodnie z poleceniem Łukaszenki, do 2023 r. ma mieć swoją własną szczepionkę przeciwko koronawirusowi.