Mieszkający w Indiach Dalajlama wypowiadał się na wirtualnej konferencji prasowej. Odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy społeczność międzynarodowa powinna rozważyć bojkot lutowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w związku z doniesieniami o prześladowaniach mniejszości etnicznych, w tym Ujgurów w Sinciangu – przekazała agencja Reutera.

Reklama

Idee dobre, wykonanie złe?

86-letni Dalajlama oświadczył, że nie ma nic przeciwko "chińskim braciom i siostrom" jako ludziom. - Znam przywódców partii komunistycznej od czasu Mao Zedonga. Ich idee (są) dobre. Ale czasem stosują zbyt ekstremalną, ścisłą kontrolę – dodał.

- W sprawie Tybetu, jak również Sinciangu, mamy naszą własną unikalną kulturę, więc chińscy przywódcy komunistyczni o ciaśniejszych horyzontach myślowych nie rozumieją rozmaitości różnych kultur – ocenił Dalajlama. Zaznaczył, że w Chinach mieszkają nie tylko Chińczycy Han, a jednak to właśnie oni sprawują "zbyt dużą kontrolę".

Co z Tajwanem?

Dalajlama odpowiedział również na pytanie o Tajwan, który stał się w ostatnich miesiącach epicentrum nasilonych napięć wojskowych w regionie. Ocenił, że na wyspie zachowała się starożytna chińska kultura i tradycje, podczas gdy w Chinach kontynentalnych są one teraz "zbyt upolitycznione".

Duchowy lider Tybetańczyków zaznaczył, że chciałby odwiedzić Chiny, by spotkać się ze starymi znajomymi, ale nie ma planów spotkania z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem. Nie zamierza również składać wizyty na Tajwanie, ponieważ relacje wyspy z Chinami są "dość delikatne". - Wolę w spokoju pozostać tutaj, w Indiach – dodał, oceniając ten kraj jako centrum harmonii religijnej.

Wojska ChRL przejęły kontrolę nad Tybetem w 1950 roku, co oficjalna narracja Pekinu określa jako "pokojowe wyzwolenie". Dalajlama XIV zbiegł do Indii w 1959 roku po nieudanym powstaniu przeciwko chińskim władzom. Rządzący w Pekinie komuniści uznają go za groźnego separatystę, ale on sam twierdzi, że dąży jedynie do szerszej autonomii regionu i ochrony lokalnej kultury.