Zamiast odgrzewania po raz setny (tematu) kwot czas wreszcie na rzeczywistą ochronę granicy unijnej. Bruksela powinna państwom członkowskim pomagać zamiast przeszkadzać. Osobom ubiegającym się o azyl niech pomaga na miejscu, niech nie wabi ich bez sensu do Europy – napisała Oery.

Reklama

Publicystka przytoczyła pytanie zadane przez Morawieckiego w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl: „Czy gdyby - oby do tego nigdy nie doszło - wybuchła jakaś wojna na wschodniej flance UE albo blisko niej, dalej zajmowalibyśmy się debatowaniem nad artykułem siódmym Traktatów?”. I odpowiedziała na nie twierdząco: Tak, z całą pewnością tym by się zajmowano w Unii Europejskiej.

Nie ma takiej wojny, katastrofy czy pandemii, która wytrąciłaby brukselską biurokrację z codziennej rutyny. Postępowania mające na celu zdyscyplinowanie opornych państw członkowskich toczą się spokojnym trybem całymi latami, a przy tym nic się nie dzieje. W końcu wspomniane przez Morawieckiego postępowanie z artykułu 7 wynaleziono nie po to, żeby je rzeczywiście wykorzystać, ma ono raczej wisieć nad państwami członkowskimi niczym miecz Damoklesa - pisze Oery.

Wyraża ona przekonanie, że instytucje unijne pod presją lewicowo-liberalnych elit oprócz wspomnianego postępowania z art. 7 wynajdują coraz to nowe sankcje: postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom, tzw. mechanizm praworządności czy możliwość wstrzymania środków z budżetu czy funduszu odbudowy.

Niewzruszenie pracowali nad coraz to nowymi formami presji nawet wtedy, gdy Europa cierpiała z powodu pierwszej, drugiej, trzeciej, a teraz czwartej fali koronawirusa. Zgodnie z tą logiką nie bardzo chcą się zajmować także eskalującą sytuacją na granicach Europy – oceniła.

Według niej istnieje „paląca potrzeba”, by szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wysłuchała premiera Węgier Viktora Orbana, który w poniedziałkowym liście do niej zaapelował o zawieszenie wszystkich postępowań w sprawie uchybienia zobowiązaniom, jakie jego zdaniem „podkopują kroki, mające bronić integralności terytorialnej i narodowej państw członkowskich”.

Jeśli już Bruksela nie pomaga, to niech przynajmniej nie utrudnia obrony (…). Równie istotne byłoby, aby unijni politycy – gdy już sobie uświadomią, że jest problem – nie byli wybiórczo ślepi. To przecież dość absurdalne, że niektórzy rozpaczliwie dzwonią na alarm z powodu sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, ale nie są skłonni zauważyć, jak wielkie tłumy migrantów poruszają się na południu czy między Francją a Wielką Brytanią - napisała Oery.