Większość osób próbuje szukać analogii z rozpadem ZSRR polegających na tym, że możliwy jest rozpad Rosji. Pewnych analogii można poszukiwać w tym sensie, że może dojść do nieoczekiwanych sytuacji. Również rozpadu ZSRR nikt się przecież nie spodziewał - mówi PAP Agnieszka Legucka.

Reklama

Putin odrobił lekcje

Jestem jednak daleka od szukania analogii z upadkiem ZSRR, ponieważ tym od czego Putin stroni są zmiany wewnętrzne. Często nie zwraca się uwagi na to, że za rozpadem ZSRR stały decyzje wewnętrzne, w tym o osłabieniu systemu od wewnątrz (gorbaczowowskie pieriestrojka i głasnost). Jednak Putin te lekcje odrobił jako dyktator i tyran, który chce utrzymać się u władzy. I teraz tendencja jest odwrotna: postawiono na cenzurę wojenną, wzmocnienie struktur siłowych, zlikwidowanie wolności słowa - tłumaczy analityczka PISM.

Reklama

Legucka wskazuje, że w Rosji postawiono też na wzmocnienie gospodarcze.

System w Rosji będzie się trzymał

Rosja będzie przeżywała recesję i ograniczenie dostępu do technologii zachodnich. Jednak system będzie się trzymał opierając się na takich elementach jak represje i terroryzowanie własnego społeczeństwa. Również ZSRR dojść długo trzymał się na tych elementach - dodaje ekspertka.

Według niej słabym punktem obecnego systemu jest jego personalizacja, czyli sam Władimir Putin. Brak tego elementu (niekoniecznie chodzi o śmierć Putina) może „rozsypać” całą układankę. Na razie jednak system umacnia się, także poprzez tzw. „specjalną operację wojskową” (jak władze nazywają inwazję na Ukrainę-PAP). Jeśli chodzi o sankcje gospodarcze i ich wpływ, to na razie nie widać pęknięć wśród elity - ocenia.

Reżim Putina podzieli los Związku Radzieckiego?

Z kolei magazyn "Foreign Affair" pisze: "Wielu analityków marzy obecnie, że konflikt ostatecznie skończy się nie tylko zwycięstwem Ukrainy. Mają nadzieję, że reżim Putina podzieli los Związku Sowieckiego i upadnie".

"Wydaje się, że jest to ukryta motywacja surowych sankcji nałożonych na Rosję i uwidacznia ona wszystkie ostatnie dyskusje o jedności demokratycznego świata. Wojna, jak mówi logika, nadwątli publiczne wsparcie dla Kremla w miarę jak rosną straty, a sankcje niszczą rosyjską ekonomię. (...) Ostatecznie, Putin i jego reżim mogą zostać odsunięci od władzy w wyniku zamachu stanu lub masowych protestów" - czytamy.

Błędne odczytywanie historii

"Ten sposób myślenia jest oparty o błędne odczytywanie historii. (...) W rzeczywistości, to mylna polityka gospodarcza Sowietów i seria politycznych potknięć sowieckiego lidera Michaiła Gorbaczowa spowodowały, że kraj rozpoczął autodestrukcję. I Putin nauczył się bardzo wiele z sowieckiego upadku, unikając chaosu finansowego, który wykończył Związek Sowiecki" - ocenia magazyn.

Jak pisze, reżim Putina jest bardziej stabilny niż dawny reżim Gorbaczowa, pierwszego i jedynego prezydenta ZSRR w latach 1990-1991, ale jeśli Zachód może pozostać zjednoczony, może także powoli osłabiać władzę rosyjskiego prezydenta. Putin mocno się przeliczył co do inwazji na Ukrainę, a robiąc to wyeksponował słabości reżimu – ekonomię, która jest bardziej zależna od zachodnich gospodarek, niż jej sowiecka poprzedniczka była kiedykolwiek, oraz wyjątkowo skoncentrowany system polityczny, któremu brakuje narzędzi do politycznej i wojskowej mobilizacji, jakie posiadała Partia Komunistyczna.

Jak pisze "Foreign Affairs", dla Putina głównym celem rozsądnej polityki finansowej było umocnienie władzy. Putin używał zgromadzonych rezerw do "odnowy ścięgien" autorytarnego państwa poprzez rozbudowę tajnych służb, rosyjską ekspansję militarną i rozwój przemysłu zbrojeniowego oraz spłacanie przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa i jego jednostek paramilitarnych - kolejnego filaru kremlowskiej dyktatury.

Kiedy Putin zadecydował o inwazji na Ukrainę, wierzył, że wielkie rosyjskie rezerwy pozwoliłyby krajowi na przetrwanie rezultatów jakichkolwiek sankcji. Jednak odpowiedź finansowa Zachodu była o wiele ostrzejsza niż się spodziewał, a zdecydowane działania zostały powitane z euforią. Komentatorzy ogłosili, że rosyjska waluta upadnie i dojdzie do szerokich protestów - wskazuje "Foreign Affairs".