Amnesty International napisała w czwartkowym raporcie, że wojsko ukraińskie narusza prawo konfliktów zbrojnych rozmieszczając sprzęt i uzbrojenie w szkołach, szpitalach i dzielnicach mieszkalnych, a także przeprowadzając ataki z terenów gęsto zaludnionych. "Wynikające z tego rosyjskie uderzenia w zaludnione obszary zabiły cywilów i zniszczyły cywilną infrastrukturę" - napisano w raporcie.

Reklama

W reakcji na ten dokument doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak oświadczył, że Amnesty International bierze udział w rosyjskiej kampanii propagandowej i dezinformacyjnej, zaś szefowa ukraińskiego oddziału AI Oksana Pokalczuk zrezygnowała ze stanowiska, nazywając raport "podarunkiem propagandowym dla Rosji".

Amnesty International wyraziła "głębokie ubolewanie z powodu wzburzenia i złości, które spowodował komunikat", ale - jak zastrzegła - "priorytetem AI w tym i każdym innym konflikcie jest zapewnienie ochrony cywilom". "Był to jedyny cel naszego ostatniego raportu. Choć w pełni podtrzymujemy nasze tezy, to ubolewamy z powodu wywołanego nimi bólu" - oznajmiła AI.

Materiały zbierane w więzieniach i "obozach filtracyjnych"

Ukraińskie Centrum Komunikacji Strategicznej zarzuciło jednak AI, że większość materiałów do raportu uzyskano od osób ewakuowanych na czasowo niekontrolowane terytoria Ukrainy: terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego czy Krymu. Materiał, jak twierdzi Centrum, był gromadzony na terenie obozów filtracyjnych i więzień, a zatem wśród osób, które "znajdowały się pod presją przedstawicieli Rosji".

Centrum Komunikacji Strategicznej stwierdziło, że uzyskane w ten sposób informacje nie powinny były być wykorzystywane przez Amnesty International. "Czasami taki "poprawny" wywiad był jedyną szansą na przejście przez obóz filtracyjny i opuszczenie okupowanych terytoriów" - zauważono.

"Materiały zebrane przez dziennikarzy i wynajętych wolontariuszy były sprawdzane także przez administracje instytucji, a w niektórych przypadkach także pracowników Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej" - twierdzi Centrum.

Burza po opublikowaniu raportu

Reklama

Raport Amnesty International został opublikowany 4 sierpnia. Stwierdzono, że Siły Zbrojne Ukrainy, łamiąc prawo humanitarne i prawa wojenne, tworzą bazy na obszarach mieszkalnych, w tym w szkołach i szpitalach. Organizacja zauważyła, że ​​ta praktyka "w żaden sposób nie usprawiedliwia masowych ataków rosyjskich".

Na Ukrainie raport wywołał oburzenie wśród polityków, obrońców praw człowieka i dziennikarzy. Prezydent Wołodymyr Zełenski oskarżył organizację o "niemoralną selektywność".

Ukraińskie biuro Amnesty stwierdziło, że nie było zaangażowane w tworzenie raportu. Oksana Pokalczuk, szefowa ukraińskiego biura AI, zrezygnowała po opublikowaniu raportu, mówiąc, że ona i kierownictwo Amnesty International "rozeszły się co do wartości".