Według CNN jeszcze w czerwcu posiadłość Trumpa odwiedzili przedstawiciele organów ścigania, w tym czołowy urzędnik sekcji kontrwywiadowczej resortu sprawiedliwości. Mieli oni ze sobą wystawiony przez wielką ławę przysięgłych nakaz przekazania niejawnych dokumentów znajdujących się w Mar-a-Lago. W efekcie prawnicy Trumpa mieli oddać dokumenty, ale - jak sugeruje CNN - tylko te oznaczone klauzulą "ściśle tajne" lub wyższą.

Reklama

Stało się to po tym, jak w styczniu Trump przekazał administracji Archiwów Narodowych (NARA) 15 pudeł z dokumentami, które były prezydent zabrał ze sobą z Białego Domu. Jak ustaliła jednak NARA, były prezydent nie przekazał wszystkich wymaganych dokumentów, wobec czego wszczęto śledztwo.

"Kilkanaście pudeł dokumentów"

Według doniesień m.in. "Wall Street Journal" i CNN niedługo po czerwcowej wizycie wystawiono również nakaz przekazania nagrań z kamer pokazujących, kto miał dostęp do dokumentów. Mimo to śledczy podejrzewali, że Trump nie przekazał wszystkich wymaganych przedmiotów.

Reklama

"Osoba mająca wiedzę na temat przechowywanych papierów powiedziała śledczym, że w prywatnym klubie (Mar-a-Lago) wciąż może być więcej niejawnych dokumentów" - napisał "WSJ". Według "New York Timesa" w wyniku rewizji FBI z Mar-a-Lago wyniesiono kilkanaście pudeł dokumentów. Ten sam dziennik podał również, że śledczy podejrzewali, że przetrzymywane dokumenty "były tak wrażliwe i związane z bezpieczeństwem narodowym, że resort sprawiedliwości musiał zadziałać".

Zapytany o sprawę przez CNN rzecznik Trumpa Taylor Budowich nie skomentował tych doniesień, lecz ponownie oskarżył administrację Joe Bidena o "wykorzystywanie wymiaru sprawiedliwości jako broni" w walce przeciwko byłemu prezydentowi. Wcześniej pracująca dla Trumpa prawniczka Christina Bobb, a potem sam były prezydent sugerowali, że podczas rewizji agenci FBI mogli podłożyć fałszywe dowody. Sugestie te później podchwyciła część republikańskich kongresmenów, w tym senator Rand Paul.

Jak dotąd ani FBI, ani prokuratura nie odniosły się do sprawy oficjalnie.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński