Rozmawiałem też z ukraińskimi jeńcami, którzy wrócili z rosyjskiej niewoli. Z ich czterdziestoosobowej grupy ponad połowa została wykastrowana – relacjonuje z frontu Duda.

Reklama

Ratowanie Rosjan

Wojna wyciąga z ludzi również to, co najgorsze. Mniemam, że większość żołnierzy Putina do tej pory nie przekraczała granic bestialstwa. A teraz, gdy nakręciła się spirala nienawiści, posuwają się do rzeczy najgorszych. Mimo to ich ratuję. Upewniam się w ten sposób, że wojna nie unicestwiła we mnie człowieczeństwa. Przekreśliłbym je, gdybym uzurpował sobie prawo do decydowania, kto przeżyje, a kto nie. To byłby sygnał, że wojna jest dla mnie zbyt destrukcyjna - stwierdza.

Reklama

Jak dodaje, gdy ratuje Rosjan, widzi strach w ich oczach. Kiedy podchodzi, zasłaniają się rękami. Oni naprawdę nie pojmują, jak to jest możliwe, że ich nie dobijamy, tylko udzielamy im pomocy. Nie ma w nich już ani buty, ani tej ich narodowej dumy, tylko ogromne zdziwienie i strach - tłumaczy w TOK FM.

Zdaniem Dudy w armii Putina życie jest niewiele warte. Niektóre oddziały z góry przeznaczone są na stracenie. Dowódcy wypuszczają je do walk bez hełmów ani kamizelek, z jednym magazynkiem na żołnierza. Albo w nocy z czołówkami na głowach, żeby ściągnęli na siebie ogień i można było określić pozycje bojowe Ukraińców. Dopiero jak to "mięso armatnie" zostanie wytłuczone, to wypuszcza się dobrze wyposażone oddziały. Z pola walki Rosjanie zabierają sprzęt, a zostawiają poległych - zauważa Polak.