W pierwszej połowie stycznia Kijów odwiedził William Burns, dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej. Fakt wizyty nie został podany do wiadomości publicznej; ujawnił ją w piątek dziennik „The Washington Post”. Jak napisali dziennikarze, urzędnik miał zapoznać prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z planami Kremla na następne miesiące. Po raz ostatni Burns gościł w ukraińskiej stolicy w listopadzie 2022 r. Z kolei jego wizyta z połowy stycznia ubiegłego roku odegrała kluczową rolę w przygotowaniu Ukraińców do ataku Rosji. Jak napisał Chris Whipple w wydanej w ubiegłym tygodniu książce „The Fight of His Life: Inside Joe Biden’s White House” (Walka jego życia. Biały Dom Joego Bidena od środka), szef CIA przedstawił wtedy Zełenskiemu scenariusz dwóch szykowanych zamachów na jego życie, a także dokładny plan inwazji, zawierający m.in. uderzenie na Kijów z terenu Białorusi oraz desant na lotnisko w podstołecznym Hostomlu. Atak został powstrzymany na przedmieściach stolicy, a agresor wycofał się z tych okolic na przełomie marca i kwietnia.
Z kolei w ostatni wtorek w nieujawnionej lokalizacji w południowo-wschodniej Polsce po raz pierwszy od 24 lutego 2022 r. spotkali się osobiście najważniejsi wojskowi Stanów Zjednoczonych i Ukrainy, generałowie Mark Milley i Wałerij Załużny. „Podkreśliłem pilne potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, których zaspokojenie przyspieszy nasze zwycięstwo” - napisał Ukrainiec na Twitterze po powrocie do kraju. Miesiąc wcześniej, w grudniowej rozmowie z tygodnikiem „The Economist”, gen. Załużny przekonywał, że aby odzyskać tereny utracone po 24 lutego, będzie potrzebował 300 czołgów, 600-700 bojowych wozów piechoty i 500 haubic. Częściowo te potrzeby mają zostać zaspokojone w wyniku uzgodnień, do których doszło na piątkowym spotkaniu sojuszników Ukrainy w Ramstein (więcej w tekście powyżej) oraz w ramach przygotowań do niego. Wzmożenie dyplomatyczno-wojskowe jest tłumaczone na dwa sposoby: optymistyczny i pesymistyczny.
Optymistyczny zakłada, że Ukraina ma szansę przejść do kontrofensywy w obwodzie zaporoskim, co po odbiciu Melitopola i dojścia do Morza Azowskiego przerwałoby ważny szlak rosyjskich dostaw na Krym i przybliżyłoby klęskę Moskwy w całej wojnie. W mniej optymistycznej wersji chodzi o pomoc w powstrzymaniu szykowanej na wiosnę nowej ofensywy Rosji, która przed tym może przeprowadzić kolejną, większą niż jesienią 2022 r. falę mobilizacji. O tym, że Rosjanie mogą spróbować ponownie podejść pod Kijów, mówił także gen. Załużny. Nawet nieznaczne przekroczenie granicy na północy obwodu kijowskiego pozwoliłoby wzmożyć ostrzały rakietowe stolicy. W środowiskach eksperckich mówi się też o możliwości przejścia granicy białorusko-ukraińskiej dalej na zachód, by spróbować odciąć albo przynajmniej zagrozić szlakom zaopatrzeniowym biegnącym z Polski do Galicji i na Wołyń. Coraz gorsze jest też położenie obrońców Bachmutu, utrudnione dodatkowo przejęciem przez Rosjan większości niedalekiego Sołedaru.
Reklama
- Potrzeba więcej naszej pomocy, zasobów i sprzętu, bo sytuacja robi się trudna. Obawiamy się, że właśnie teraz (Rosjanie - red.) przygotowują nową ofensywę. Być może nastąpi ona w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Są takie bardzo poważne obawy - mówił prezydent Andrzej Duda podczas ubiegłotygodniowej wizyty na forum w Davos. O tym, że Rosjanie mogą szykować nowe uderzenie z Białorusi, świadczą informacje o przerzucaniu sprzętu na terytorium naszego wschodniego sąsiada oraz częste spotkania dowódców z obu krajów. Projekt „Biełaruski hajun”, który zbiera dane o ruchach wojsk, podawał w piątek, że zaobserwowano skład z 50 wagonami wypełnionymi sprzętem i żołnierzami. Równolegle do końca stycznia potrwają białorusko-rosyjskie manewry wojskowe. Podobne ćwiczenia, choć na znacznie większą skalę, poprzedziły atak z lutego ubiegłego roku. Z drugiej strony ukraińscy wojskowi przekonują, że na razie nie widzą sygnałów świadczących o formowaniu na Białorusi grup uderzeniowych, a amerykański Institute for the Study of War podał w piątek, że bardziej prawdopodobnym terminem nowego uderzenia z północy jest koniec roku.