Wcześniej japońskie władze informowały o planach nabywania Tomahawków partiami przez kilka lat. Hamada nie wyjaśnił powodów zmiany planów. Nie ujawnił również, ile pocisków Japonia zamierza kupić, ale zaznaczył, że „cała wymagana liczba” zostanie zamówiona w roku podatkowym rozpoczynającym się w kwietniu – przekazała japońska agencja prasowa Kyodo.

Reklama

Rząd w Tokio sygnalizuje największe zbrojenia od czasu II wojny światowej, w ramach których dąży do uzyskania „zdolności do kontrataku”, czyli uderzania w obiekty znajdujące się na terytorium wroga. Kyodo łączy to z rozbudową chińskich sił zbrojnych oraz zagrożeniem nuklearnym i rakietowym ze strony Korei Północnej.

Według komentatorów japońskie władze obawiają się, że precedens stworzony przez rosyjską inwazję na Ukrainę ośmieli Chiny do ataku na Tajwan, co mogłoby zagrozić pobliskim wyspom japońskim i zakłócić dostawy strategicznych towarów.

Pociski Tomahawk, które według Kyodo były wykorzystywane w czasie wojen w Zatoce Perskiej w 1991 i 2003 roku, mogą uderzać z odległości około 1600 kilometrów, co oznacza, że w ich zasięgu znalazłyby się obszary na chińskim wybrzeżu oraz na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Zgodnie z planem japońskich władz mogłyby być wykorzystane w sytuacji kryzysowej, jeśli taka nastąpiłaby zanim Japonia opracuje własne pociski o zbliżonym zasięgu.