Choć do chińskiego przywódcy Xi Jinpinga ustawiają się w ostatnich dniach kolejni europejscy liderzy, z szefową KE Ursulą von der Leyen na czele, to na razie zintensyfikowane relacje dyplomatyczne nie przełożyły się na zbyt wiele realnych deklaracji i działań z obu stron, jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie. Ukłony w kierunku Pekinu i chęć utrzymania współpracy handlowej, co wyrażał w niemal każdej minucie swojej wizyty w Chinach francuski prezydent Emmanuel Macron, były równoważone przez ostry ton szefowej KE, która w rozmowach z przedstawicielami Chińskiej Republiki Ludowej podkreślała nierównowagę interesów, konieczność uniezależnienia się europejskiego przemysłu od Chin i dywersyfikacji dostaw surowców. Pekin reagował na te uwagi ze spokojem, przekonywał o swoich dobrych intencjach i chęci kontynuacji kooperacji na handlowej linii Bruksela–Pekin.

Reklama

Jednak tuż po zakończeniu podwójnej wizyty unijnych liderów Chiny rozpoczęły trzydniowe ćwiczenia wojskowe w pobliżu Tajwanu po tym, jak w środę szef amerykańskiej Izby Reprezentantów Kevin McCarthy spotkał się z prezydentem Tajwanu w Kalifornii. Komisja Europejska zareagowała oświadczeniem, w którym „wyraża zaniepokojenie” rozpoczętymi przez Pekin ćwiczeniami, a podczas spotkania z liderem chińskiego państwa von der Leyen miała podkreślać, że groźba użycia siły w celu zmiany status quo Tajwanu jest nie do przyjęcia dla UE. Tymczasem Macron, który miał według relacji medialnych prezentować analogiczne do szefowej KE stanowisko w sprawie Tajwanu podczas spotkania z Xi, poszedł w zupełnie innym kierunku w swoich wypowiedziach medialnych. W wywiadzie dla kilku mediów – chińskich i europejskich – Macron apelował o europejską suwerenność, krytykował próby „wasalizowania” UE przez Stany Zjednoczone i stwierdził, że w sprawie Tajwanu Unia nie powinna ulegać ani Chinom, ani USA.

CZYTAJ WIĘCEJ WE WTORKOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>