Władimir Putin próbował we wtorek bagatelizować znaczenie ataku dronów na rosyjską stolicę i twierdził m.in., że była to reakcja na rosyjski „atak na sztab ukraińskiego wywiadu wojskowego, do którego doszło dwa lub trzy dni temu” (jak zaznacza ISW, nie jest dostępne potwierdzenie, że taki atak miał miejsce).

Reklama

We wtorek rano stolicę Rosji zaatakowały drony, w efekcie czego miało dojść do uszkodzeń kilku budynków. Według oficjalnych danych rosyjskich maszyn było osiem, jednak nieoficjalnie podawano wyższą liczbę. Strona ukraińska nie potwierdziła bezpośredniego udziału w tym ataku, który – pomimo spowodowania nieznacznych szkód – stał się poważnym wyzwaniem dla Rosji, demonstrując, że Ukraina najprawdopodobniej jest w stanie atakować cele na terytorium tego kraju.

Do ataku dronów na Moskwę doszło na tle zintensyfikowanych ostrzałów powietrznych (rakietowych i przy użyciu dronów) na Ukrainę, a zwłaszcza na Kijów. Od początku maja miało miejsce już kilkanaście takich ataków. Wbrew deklaracjom Moskwy, że atakowane są obiekty wojskowe i „centra decyzyjne”, ostrzały są skierowane na cele cywilne.

Według ISW rosyjski resort obrony próbuje ukryć duże straty swoich sił na froncie przez sztuczne zawyżanie rzekomych strat sprzętowych po stronie ukraińskiej do „absurdalnego” poziomu.

Amerykański think tank po raz kolejny ocenia, że deklarowana przez Rosję „gotowość do negocjacji” nie odzwierciedla rzeczywistych zamiarów i ma na celu osłabienie zachodniego poparcia i pomocy dla Ukrainy. ISW cytuje wypowiedź szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella, który ocenił, że Rosja będzie nadal próbować realizować swoje cele drogą wojskową.