Andrej Sannikau: O, tak.
Byłem w trzech białoruskich koloniach karnych i czterech więzieniach. W pierwszym obozie tort został przygotowany nie dla mnie, ale dla całej grupy. W ostatniej kolonii obchodziłem urodziny. Przygotowanie tortu było tam szczególnym wyczynem, bo więźniowie mieli zakaz rozmawiania ze mną. A kto go złamał, mógł zostać przeniesiony na inny oddział lub do innej kolonii. Tort wręczyli mi po kryjomu. Nawet dziś nikomu nie powiem, kto to zrobił.
Ciosem w wątrobę – tyle w nim tłuszczu i cukru. Spotkałem się z nim, kiedy siedziałem w Waładarce, areszcie w Mińsku, mieszczącym się w Zamku Piszczałowskim. To więzienie z tradycjami. Siedział tam Józef Piłsudski w drodze na Syberię i Borys Sawinkow (w 1904 r. zabił szefa MSW Rosji Wiaczesława Plehwego – red.).